Już niemal nie robię podsumowań roku, ale że ten był wyjątkowy, postanowiłam usiąść z moim kalendarzem-dziennikiem, by wyszukać dobre momenty 2020. Nie będę się starała upiększać tego słowami, nie zrobię gradacji ważności, po prostu w konkretnych punktach podziękuję Bogu za:
- piękny film o Pinokio zobaczony w kinie z grupą przyjaciół
- utworzenie drugiej grupy warsztatowej pań
- wizytę Moniki zimą
- babskie zakupy z Moniką i moimi włoskimi przyjaciółkami
- pomysł Krzysztofa na błogosławieństwo zwierząt na koniu
- ostateczny wynik odchudzania 15 kg
- odkrycie Muzeum Katedralnego w Pizie
- wspólne posiłki z różnymi osobami
- zaczęcie nowego cyklu malarskiego, bardzo, bardzo ważnego dla mnie
- odnowienie wielu obiektów parafialnych (krzyża, figur, ołtarza)
- znalezienie wielu pomysłów na wspieranie parafian w trudnych chwilach, w tym założenie grupy dla pań, której jestem administratorką
- uzbieranie 1000 subskrypcji na youtube, w celu transmisji Mszy św. (zasięg akcji szeroki, m.in. Włochy, Polska, USA, Kanada)
- przygotowanie drugiego pomieszczenia pracownianego na plebanii
- powrót do szycia i robienia na drutach
- 20 lat niezwykłej przyjaźni z Krzysztofem
- Florencję i kilka innych toskańskich zakątków niemal bez turystów
- spontaniczne wakacje Kingi i Niny, z noclegiem na parafii
- wizytę księdza Radka z ekipą młodych ludzi
- bardzo rodzinne wakacje w Polsce
- kilka dni z J. i M. - ważne rozmowy
- poukładanie siebie samej, nabranie koniecznego dystansu do sytuacji na świecie
- niekończące się rozmowy z Aneczką, jej ciepło, za niezwykle pomocną korektę prac
- wysłuchane koncerty muzyczne
- łagodną śmierć Taty
- poradzenie sobie z żałobą
- za Mszę św. w intencji Taty zamówioną przez kobiety z Tobbiany
- spełnienie marzenia o zobaczeniu czerwonych winnic w Chianti
- 16 lat życia mojego psa
- dojrzenie do decyzji o zawieszeniu działalności na Facebooku
- długie rozmowy z Asią
- odczucie bycia potrzebną, za docenienie moich działań
- uzbieranie ponad 5000 zł na rzecz Marcela i związane z tym okazane mi zaufanie tutejszych ofiarodawców
- powrót do malowania (w związku z chorobą i śmiercią Taty długo nie mogłam odnaleźć się w pracowni)
- przebrnięcie przez włoski system urzędniczy wysyłania obrazów zagranicę
- ludzi bez żadnego apelu przychodzących z ofiarą dla potrzebujących i za znajomych szefów restauracji, którzy ofiarowali 50 obiadów na Boże Narodzenie
- siostrzaną miłość
- maluśkiego, nowego człowieka w mojej rodzinie, narodzonego tuż przed Świętami, największy cud nad cudy tego roku
Gdy tak wypisywałam wszystkie dobre chwile, zastanawiałam się, ilu już i tak nie pamiętam. Na pewno było tego dużo, dużo więcej, ale wystarczy to, co wypisałam, by zdać sobie sprawę z tego, jak dobry był to rok.
Życzę wszystkim,
by następny 2021 rok przyniósł wiele dobrego,
byśmy sami w nim zrobili wiele dobrego,
by dobro przeważało w naszym życiu.
Wirtualnie częstuję Was ciastem, które upiekłam na dzisiejszą kolację, którą spędzimy u przyjaciół, za co też bardzo jestem wdzięczna, że mamy do kogo pójść (nie łamiąc nawet surowych przepisów zakazujących przekraczania granic gminy i liczby gości nieprzekraczającej dwóch osób).
Niech Nowy Rok 2021
będzie dobry i piękny!