Pewnego sierpniowego wieczoru wybraliśmy się do Gavinany na prywatny koncert organowy. "Wybraliśmy się" oznacza w tym przypadku grupę parafian, z obydwóch parafii Krzysztofa. Wszystko właśnie z przyczyny tej drugiej parafii, w Fognano, gdzie organistka, której rodzinną miejscowością jest Gavinana, a w tejże mieścinie jest stary kościół ze starymi organami. No, to jak nie wykorzystać takiej okazji?
Do Gavinany zawitałam drugi raz, ale nie miałam czasu na spacer zwiadowczy, rozejrzałam się tylko po okolicach głównego placu i po kościele, z zewnątrz i wewnątrz.
Świątynię ufundowano w XI wieku, jakieś ślady romańskie się zachowały, lecz nie one dominują stylistycznie. W XVII wieku mocno ją przebudowano. Na szczęście, prace konserwatorskie z lat 1940-1941 (w życiu bym nie pomyślała, że ktoś odnawiał w tym czasie kościoły) wydobyły starsze struktury na światło dzienne.
Oczywiście, portyk jest późniejszy, oj, dużo późniejszy, lecz jakoś mi tu nie przeszkadza. Może dlatego, że lubię wszelkie podcienia.
Jak na kościół zatopiony w górach, zachowało się tu sporo ciekawych obiektów, chociażby dwie wielkie majoliki tegoż samego autora, który ozdobił Ospedale del Ceppo w Pistoi (kto pamięta opowieść o skradzionej recepturze?).
Nie chcę robić inwentaryzacji kościoła, głównym bohaterem tego dnia były organy, czasami towarzyszył im flet i klarnet. Ciekawe, nigdy wcześniej nie pomyślałam o swoistej kompatybilności tych instrumentów, ze względu na sposób wydobywania dźwięku.
O muzyce nie będę też się rozpisywać, było to kilka znanych dość utworów, łącznie z Vivaldim, kilka z lokalnego kręgu, pojawiła się też transkrypcja z filmu "Misja". Interesujące jest dlaczego nie pojawił się Bach. Jego wykonanie na samych manuałach jest właściwie niemożliwe, bo włoskie organy mają skróconą klawiaturę. Organistka tłumaczyła nam, że używa pedałów, by zagrać wszystkie nuty. Organy z włoskim manuałem stanowią więc wyzwanie dla wykonawcy.
Instrument z Gavinany jest oczkiem w głowie mieszkańców, sami się opodatkowali, by go odnowić, po niemal 50 latach milczenia. Organy są jednymi z najważniejszych z kręgu pistojskiego, kiedy to szkoła organmistrzów z Pistoi była znacząca w skali krajowej. Najstarsza ich część została zbudowana w 1775 roku, a poskładano ją z jeszcze starszych elementów z XVI wieku. Jest to jedyny taki instrument na świecie, w którego częściach znajdziemy oryginalne piszczałki, trzy manuały, dwie deski pedałowe oraz 50 rejestrów (używa się też nazwy register dla rejestru).
Tak naprawdę mamy tu do czynienia z trzema instrumentami: wielkimi organami, organami koncertowymi oraz małymi organami. Oprócz różnego rodzaju piszczałek, różnego pod względem wielkości, jak i użycia materiału, instrument z Gavinany posiada dzwonki, czynele czy nawet gwizdek wodny, co jest bardzo charakterystyczne dla włoskich organów. Nie jestem specjalistką w tej dziedzinie, więc mam nadzieję, że poprawnie opisałam charakterystykę tego niezwykłego urządzenia. Posłuchajcie jednego utworu z "efektami specjalnymi".
Wielką radość, oprócz oczywistej przyjemności słuchania muzyki, sprawiła mi nadzwyczajna i jedyna w swoim rodzaju możliwość zwiedzenia instrumentu, wejścia do jego środka. To, co widzimy z zewnątrz to tylko ozdobny wierzchołek góry lodowej.
Chodząc między grającymi piszczałkami czułam się trochę jak Alicja z krainy czarów, trochę jak Guliwer, może też jak i bohater filmu "Kingsajz", albo Jonasz we wnętrzu ryby. Nie umiem znaleźć najlepszego porównania dla tego doświadczenia. Myślę, że musiałam mieć rozanieloną minę, a oczy musiały świecić jak u małego dziecka poruszającego się po sklepie z zabawkami.
"Inny wymiar" to też na nowo przejście bloga w stan spoczynkowy, czyli głównie zdjęciowy. Pracuję równolegle nad dwoma projektami malarskimi, prowadzę grupy plastyczne dla kobiet, szykujemy kiermasz na odpust parafialny, mam kilka zamówień i żyję bardzo życiem tutejszej społeczności, trudno więc znaleźć czas na blog. Nie chcę jednak zupełnie go zamykać, zostawiam sobie furtkę na powrót. Postaram się wrzucać chociaż zdjęcia. Na pewno wrzucam prawie codziennie po jednym zdjęciu na toskański profil Instagrama (malgotosca_foto), częściej odzywam się też na Facebooku. Nic innego już nie wymyślę.