Około 2013 roku po budowie nie było już śladu, na nowo pojawiło się wzgórze, odmienione z elementami architektury, która swoimi płynnymi liniami niemal odtworzyła utracony budowlą naturalny kształt.
https://liquidvelvet.files.wordpress.com/2012/11/news_4_21.jpg |
http://multimedia.quotidiano.net/data/images/gallery/2012/46126/bargino_19.JPG |
Mało rozpisuję się na blogu na temat sztuki współczesnej, ale o architekturze (zwłaszcza pozytywnie) chyba jeszcze nigdy nie wspomniałam. Ta, która powstała nieopodal superstrady zaciekawiła mnie, z każdym przejazdem tą trasą kusiła i swoim kształtem i rdzawym kolorem, kusiła, by zajechać i przyjrzeć się jej z bliska.
No i nadarzyła się okazja. Podczas wizyty na zamku Gabbiano, Krzysztof wypatrzył, że reflektory oświetlające zamek mają LEDowe "żarówki". Ten typ tak już ma, ja to chodzę i zachwycam się jedynie widoczkami, kamieniami, architekturą, a on przypatruje się także rozwiązaniom technicznym, robi sobie zdjęcia etykiet, gromadzi informacje o, być może, przydatnych firmach.
A że akurat w prezbiterium przepalił się halogen ...
A że owo architektoniczne wzgórze było na rzut beretem od tego zakładu elektrycznego ...
A że nie zabrało to całego dnia ...
Od razu przeproszę za jakość zdjęć, ale moje sieroctwo sięgnęło szczytu. Miałam naładowane baterie i kartę też miałam, lecz bez okularów zobaczyłam tylko na ekranie komunikat dotyczący karty i doszłam do wniosku, że jej nie włożyłam z powrotem, po ostatnim przerzucaniu zdjęć.
Włożyłam! Tylko niechcący zahaczyłam o blokadę zapisu.
Włożyłam! Tylko niechcący zahaczyłam o blokadę zapisu.
Gdy to odkryłam po powrocie do domu, jęknęłam. Muszę się więc pogodzić ze zdjęciami z telefonu.
Co mnie tak ciągnęło?
To "Antinori nel Chianti Classico" - jedna z wielu wytwórni win należących do historycznego rodu Florencji, ba, nie tylko historycznego, ale współcześnie zupełnie dobrze się mającego. Na początku zwiedzania obejrzeliśmy 22 minutowy film poświęcony właśnie rodowi i jego "winnej" ekspansji na Półwyspie Apenińskim. Cały czas zastanawiałam się, ile z tego jest prawdą, a ile filtrem, tak jak obrazy, które zostały przepuszczone przez różne filtry. Film jest dobrze nakręcony, z żywym montażem, a markiz Piero Antinori niczym nie wyróżnia się od wielu "zwyczajnych" ludzi. Ubrany w koszulkę polo z pasją i miłością mówi i o historii rodu i o winie oraz wszystkim, co się wiąże z jego produkcją. Od przewodnika dowiedzieliśmy się, że pojawia się na każdym spotkaniu dotyczącym podejmowania decyzji procentowego udziału szczepów do produkcji i Chianti i win z własną marką.
Wychowana na ziemiach bez głębokich korzeni, na ziemiach zamieszkałych głównie przez rodziny przesiedleńcze, zawsze z zachwytem spotykam trwałość, której świadectwem są niezwykłe dokumenty, obrazy, domy, małe drobne przedmioty. A przecież jest jeszcze to, co nieprzekazywalne materialnie: poczucie ciągłości, tradycja, silne więzy rodzinne.
Zanim jednak obejrzeliśmy film, musieliśmy dostać się na teren "Cantiny Antinori", która jest niesamowicie dobrze funkcjonującą instytucją. Wszystko ma otoczyć opieką przybyłych gości. Już na wjeździe wita portier, pytając o cel wizyty. Nie trzeba mieć żadnego dokumentu, można powiedzieć, że się jedzie zobaczyć muzeum, można powiedzieć, że się jedzie do restauracji (w porze obiadowej), a można mieć zarezerwowaną wizytę połączoną z degustacją, tak jak było w naszym przypadku.
Podjazd jest długi i efektowny, nawet z własnym tunelem. Rozmach czuje się od pierwszych metrów drogi. I to jest główna cecha, którą mogłabym określić całe założenie architektonicze - przestrzeń i swoboda.
Jest tam też wiele ze swoistej teatralności, stopniowanie efektów, delikatny rozwój zachwytu.
Nowoczesność, a zarazem swoista przytulność, ludzki wymiar: faliste linie, dużo drewna (tego samego z którego robi się beczki), ciepły kolor zatrzymanej rdzy (dalej proces rdzewienia już nie przebiega, więc nawet na zewnątrz opady nie powodują rdzawych zacieków). Na całości jest trzymetrowa warstwa ziemi dająca możliwość uprawy winogron, wykorzystano każdy skrawek powierzchni. Dzięki temu młode winnice łączą się swoją zielenią z nieopodal położonymi innymi winnymi polami.
Nawet płytki, którymi wyłożono wiele ścian, pochodzą ze wzgórza. Wydobytą glinę zawieziono do pobliskiej Imprunety i tam wypalono tysiące, tysiące płytek. Specjalnie nie piszę "cegieł", gdyż architekt z zespołu Archea Associati zaprojektował cienkie tafle mocowane na szynach, bez zaprawy, tak, by stalowy szkielet mógł udźwignąć ciężar okładziny. A w niektórych pomieszczeniach mamy do czynienia z wysokością ponad 20 metrów.
Łuki sklepienia piwnicy przypominają rozwiniętą ideę łuku parabolicznego Antonio Gaudiego.
Do wielu, nawet najgłębszych miejsc dociera dzienne światło, umożliwiają to wielkie cylindryczne świetliki.
Piwnice nie są zawalone beczkami, gdyż przechowują głównie wino z pobliskich winnic.
Nowością była dla mnie informacja, że bordowy pas na beczkach nie tylko zdobi, ale ma i znaczenie praktyczne, maskuje krople wina, które spadają podczas prób enologicznych. Ponieważ beczki zmienia się co trzy lata, nie omieszkałam zapytać, co robią ze zużytymi. Już oni wiedzą, co z nimi robić, a już miałam nadzieję na przejęcie jednej beczki, chociażby pustej :)
Beczki są dębowe, pochodzą z Francji, Węgier i .. Stanów Zjednoczonych.
Wierzyć się nie chce, że enolog sprawdza każdą beczkę. Oczywiście nie jednego dnia, tak jak i winobranie nie trwa jeden dzień. Powoli do zawodu wchodzą kobiety. I tak głównym enologiem Cantina Antinori jest też przedstawicielka płci pięknej. Nasz sympatyczny przewodnik przyznał, że kobiety z racji bardziej wyostrzonych zmysłów, są bardzo predysponowane do tego zawodu. Wcale mnie to nie dziwi, co nie omieszkałam powiedzieć na głos panom, wśród których byłam jedyną zwiedzającą.
Najsmutniejszym miejscem była "amforownia", czyli miejsce, w którym przechowuje się oliwę.
Obecnie także i tu weszły do użytku stalowe zbiorniki, ale amfory tam pozostawiono, by zdobiły pomieszczenie ciepłym terakotowym kolorem. Niestety, wszystkie zbiorniki są puste. Nic nie ma na sprzedaż, niewielka produkcja z zeszłego roku poszła na użytek restauracji o imieniu założyciela rodu Rinuccio. To akurat dobrze świadczy o firmie, bo oznacza, że nie stosowała ostrej chemii, by uchronić oliwki przed plagą muszki. Jeśli więc podczas tegorocznych wkacji ktoś będzie próbował sprzedać Wam oliwę z 2014 roku, uważajcie. Ze względu na fatalne lato poprzedni rok był katastrofą i właściwie nie ma bio oliwy z tą datą.
Na koniec wizyty poczęstowano nas trzema rodzajami wina. Białym, pochodzącym z gospodarstwa w Umbrii o nazwie Castello dela Sala i dwoma lokalnymi Chianti Classico Pèppoli oraz Chianti Classico Riserva.
Nie piłam całej ilości, bo przy niewiele zapełnionym rankiem żołądku chyba nie dotarłabym na górę do restauracji, gdzie zjedliśmy obiad.
Na dolnym poziomie, pod restauracją jest mała księgarnia tematyczna i sklep, w którym dominują degustowane wina oraz przedmioty służące ich smakowaniu.
Cantina Antinori nel Chianti Classico dostała się do pewnego kącika w moim sercu, kącika z miejscami, do których chętnie bym wróciła, które chciałabym obserwować o różnej porze dnia i roku.
Podjazd jest długi i efektowny, nawet z własnym tunelem. Rozmach czuje się od pierwszych metrów drogi. I to jest główna cecha, którą mogłabym określić całe założenie architektonicze - przestrzeń i swoboda.
Jest tam też wiele ze swoistej teatralności, stopniowanie efektów, delikatny rozwój zachwytu.
Nowoczesność, a zarazem swoista przytulność, ludzki wymiar: faliste linie, dużo drewna (tego samego z którego robi się beczki), ciepły kolor zatrzymanej rdzy (dalej proces rdzewienia już nie przebiega, więc nawet na zewnątrz opady nie powodują rdzawych zacieków). Na całości jest trzymetrowa warstwa ziemi dająca możliwość uprawy winogron, wykorzystano każdy skrawek powierzchni. Dzięki temu młode winnice łączą się swoją zielenią z nieopodal położonymi innymi winnymi polami.
Nawet płytki, którymi wyłożono wiele ścian, pochodzą ze wzgórza. Wydobytą glinę zawieziono do pobliskiej Imprunety i tam wypalono tysiące, tysiące płytek. Specjalnie nie piszę "cegieł", gdyż architekt z zespołu Archea Associati zaprojektował cienkie tafle mocowane na szynach, bez zaprawy, tak, by stalowy szkielet mógł udźwignąć ciężar okładziny. A w niektórych pomieszczeniach mamy do czynienia z wysokością ponad 20 metrów.
Łuki sklepienia piwnicy przypominają rozwiniętą ideę łuku parabolicznego Antonio Gaudiego.
Do wielu, nawet najgłębszych miejsc dociera dzienne światło, umożliwiają to wielkie cylindryczne świetliki.
Piwnice nie są zawalone beczkami, gdyż przechowują głównie wino z pobliskich winnic.
Nowością była dla mnie informacja, że bordowy pas na beczkach nie tylko zdobi, ale ma i znaczenie praktyczne, maskuje krople wina, które spadają podczas prób enologicznych. Ponieważ beczki zmienia się co trzy lata, nie omieszkałam zapytać, co robią ze zużytymi. Już oni wiedzą, co z nimi robić, a już miałam nadzieję na przejęcie jednej beczki, chociażby pustej :)
Beczki są dębowe, pochodzą z Francji, Węgier i .. Stanów Zjednoczonych.
Wierzyć się nie chce, że enolog sprawdza każdą beczkę. Oczywiście nie jednego dnia, tak jak i winobranie nie trwa jeden dzień. Powoli do zawodu wchodzą kobiety. I tak głównym enologiem Cantina Antinori jest też przedstawicielka płci pięknej. Nasz sympatyczny przewodnik przyznał, że kobiety z racji bardziej wyostrzonych zmysłów, są bardzo predysponowane do tego zawodu. Wcale mnie to nie dziwi, co nie omieszkałam powiedzieć na głos panom, wśród których byłam jedyną zwiedzającą.
Najsmutniejszym miejscem była "amforownia", czyli miejsce, w którym przechowuje się oliwę.
Obecnie także i tu weszły do użytku stalowe zbiorniki, ale amfory tam pozostawiono, by zdobiły pomieszczenie ciepłym terakotowym kolorem. Niestety, wszystkie zbiorniki są puste. Nic nie ma na sprzedaż, niewielka produkcja z zeszłego roku poszła na użytek restauracji o imieniu założyciela rodu Rinuccio. To akurat dobrze świadczy o firmie, bo oznacza, że nie stosowała ostrej chemii, by uchronić oliwki przed plagą muszki. Jeśli więc podczas tegorocznych wkacji ktoś będzie próbował sprzedać Wam oliwę z 2014 roku, uważajcie. Ze względu na fatalne lato poprzedni rok był katastrofą i właściwie nie ma bio oliwy z tą datą.
Na koniec wizyty poczęstowano nas trzema rodzajami wina. Białym, pochodzącym z gospodarstwa w Umbrii o nazwie Castello dela Sala i dwoma lokalnymi Chianti Classico Pèppoli oraz Chianti Classico Riserva.
Nie piłam całej ilości, bo przy niewiele zapełnionym rankiem żołądku chyba nie dotarłabym na górę do restauracji, gdzie zjedliśmy obiad.
Na dolnym poziomie, pod restauracją jest mała księgarnia tematyczna i sklep, w którym dominują degustowane wina oraz przedmioty służące ich smakowaniu.
Cantina Antinori nel Chianti Classico dostała się do pewnego kącika w moim sercu, kącika z miejscami, do których chętnie bym wróciła, które chciałabym obserwować o różnej porze dnia i roku.