Dawno się nie odzywałam z odpowiedziami na Wasze komentarze, za które serdecznie dziękuję. Może najpierw chciałam przywitać nowych czytelników, tych którzy trafili tu poprzez książkę, tych zostawiających komentarze, tych którzy piszą do mnie maile, tych co nic nie piszą. To dla mnie ciągle niezwykłe i wspaniałe doświadczenie. O czym postaram się niebawem napisać na blogu książki. Dziękuję też "starym" czytelnikom bloga za Wasz entuzjazm związany z ukazaniem się książki. Wydawać by się mogło, że skoro już tu zawędrowaliście wcześniej to po co kupować druk, a jednak... Tym, co nie kupili książki mogę powiedzieć, że starałam się w niej uporządkować bloga, dodałam pewne wyjaśnienia, rozszerzyłam niektóre wątki i wyrzuciłam wszelkie zdezaktualizowane fragmenty.
Wracając do Waszych komentarzy z poprzednich postów. Do wpisu o contadino del prete dodam, że nie spotkałam się tutaj ze zwyczajem stypy po pogrzebie. Pytałam po znajomych Polkach, potwierdzają moje obserwacje.
Zmiana wyglądu bloga ciągle nie jest zakończona, czekam na łaskawszy czas u mojego zaprzyjaźnionego informatyka. Wiem, że wpisy wydłużają się tragicznie, ale na razie nie mogę umieścić nawet dwóch pionowych zdjęć koło siebie. I jeszcze raz też przepraszam, ale nie mam pojęcia na czym polega, że raz się zdjęcie da osobno obejrzeć a drugim razem można na nie klikać do znudzenia bez żadnego efektu.
Los świec nie jest do końca mi znany. Część na pewno już sprzedano. Miałam dorobić jeszcze inne ale obraz ze św. Krzysztofem zajął mi cały czas nieobecności pryncypała i się nie wyrobiłam. Co do instruktażu w necie o czym pisała linn, to już się nie podejmuję. Czasami jeszcze wpadam na jedno forum hobbystyczne, gdzie wszyscy dzielą się swoimi świeczkowymi doświadczeniami, ale coraz mniej i tak mnie się robi :) A zdjęć w kształcie mopsika ani innej głowy nie zrobię, bo nie zniosłabym widoku palącego się łebka. Staram się myśleć o świecy jako przedmiocie użytkowym i takim, który nie może stracić za dużo z formy podczas akcji, czyli palenia się.
Co do renesansowego komiksu. Powstanie tego wpisu faktycznie trwało bardzo długo, z tego co pamiętam to co najmniej dwa dni. Włoski jest mi znany tyle o ile, wcale niedogłębnie, więc męczę się tłumacząc. A jeśli tego nie robię to wychodzą niezłe lapsusy, o czym będzie najbliższy wpis :)
Chwaliłam system numerków przy pobieraniu krwi. Odbiór wyników już był "po włosku", jakoś udało mi się odebrać, ale potrójna kolejka na początku od razu wywołała we mnie wsteczny bieg, chciałam wyjść z przychodni, potem użyłam wirtualnych łokci i jakoś uplasowałam się tylko parę miejsc za osobami, które weszły po mnie :)
A teraz wyjaśnienie co do zakwasów. Nie chodzę na salę gimnastyczną z indywidualnym programem. To są zajęcia grupowe, w które można wejść w dowolnie przez siebie wybranym terminie, w związku z czym instruktorka nie może dobierać programu pode mnie, sama co najwyżej muszę kontrolować wysiłek, co nie zawsze mi się udaje i chodzę z lekka połamana. Ale idzie ku lepszemu. A ćwiczenia w grupie bardzo mnie motywują.
Uspokajam co do grzybów, przypuszczalnych kani, wyschły i zostały wyrzucone, czego można było się chyba domyśleć po fakcie że obydwoje żyjemy :)
Joanno ze skandynawskiego końca świata ten sos gorgonzolowy jest bardzo prosty: roztapiam masło (zależy od ilości sera), dodaję gorgonzolę i potem śmietanę. Na talerzu dorzucam do tego poszarpaną bazylię i mielę dużo świeżego pieprzu. Do popicia obowiązkowo białe wino. Zajrzałam na Twojego bloga i będę czasami wdeptywać :) Zupełnie inny świat, podziwiam za hart ducha :)
Wiga próbowałam sobie przypomnieć co też wisi nad tym zlewem, chyba jakiś sprzęt ogrodniczo-rolniczy. A co do parawanu to tak mi zaszedł w głowę, że myślę gdzie mogłabym go postawić. Krzysztof obiecał wykonać podstawy. Następnym razem, gdy będę z wizytą w młynie postaram się przyjrzeć i parawanowi i sprzętowi dokładniej.
Gosia się zastanawia, ilu Polaków zamieszkuje w Toskanii. Myślę, że jest to dość spora grupa. Zależy tylko jak traktować słowo "mieszkaniec". Bo czy osoby pracujące jako opiekunki do staruszków czują się tutaj mieszkankami? Wątpię. A jest ich dużo. Kiedyś z ciekawości wrzuciłam hasło Toskania na NK i wyskoczyło wiele osób. Sama przecież poznałam już tutaj kilkunastu Polaków, to gdyby przemnożyć tę liczbę przez ilość możliwych miejsc, to wyszłyby tysiące :)
Moniko z malowaniem to wcale nie jest tak, że wychodzi wszystko, co się zamarzy. To mnóstwo pracy, dłubania i nie zawsze zadowolenia. Tym razem muszę jednak przyznać, że faktycznie dokładnie o coś takiego mi chodziło a chlebodawca tylko chodził i gadał jak nakręcony: "doskonałe". Z czego bardzo się cieszę, bo on wcale nie pieje nad wszystkim :)
Za wszystkie życzenia urodzinowe bardzo dziękuję. A Pani Małgorzacie - mojemu czujnemu duszkowi - bardzo, ale to bardzo dziękuję za pomoc lingwistyczną. Tak się kończy poleganie na własnej nieznajomości języka. Aż mi głupio tak pomylić bób z bajką. Ale dzięki temu sięgnęłam do źródeł i znalazłam bardzo interesujące informację o tych ciastkach, więc zrobię z tego osobny wpis.
I jeszcze chciałam osobno polecieć zupełnie prywatą, ale wszak blog jak najbardziej mój, więc mogę zaszaleć. Od dłuższego czasu pojawiają się tu komentarze od Absolutnie Strasznego Olbrzyma. Nawet nie wiecie, jak miłym wspomnieniem darzę tę osobę. To główna postać z przedstawienia dziecięcego zespołu, pierwszego przedstawienia samodzielnie wyreżyserowanego przeze mnie w Ośrodku Kultury. Teraz moja mała, wielce uzdolniona aktorka już nie jest dzieckiem. To dorosła kobieta, co zagląda na bloga :) Izuniu pozdrawiam :*