wtorek, 17 kwietnia 2018

ACH! CO TO BYŁY ZA ŚLUBY!

Od ostatniego ślubu w 2017 minęło prawie pół roku, jestem już głęboko w nowych projektach, ale przecież nie zrobiłam podsumowania poprzedniego sezonu. Czekałam z uzbieraniem całej dokumentacji, gdyż bywało, że w zapracowaniu nie miałam ani chwili na zdjęcia, więc byłam zdana na uprzejmość profesjonalnych fotografów.

Może na początku wyjaśnię, że w realizacji zamówień zobaczycie zawsze pewien rodzaj spotkania gustów kilentów i moich. Bywało, że miałam wolną rękę, bywało, że dostawałam dość szczegółowe dyspozycje.  Często coś doradzałam, podrzucałam kilka rozwiązań, tłumaczyłam, czemu tak, a nie inaczej, no, i, co bardzo ważne, trzymałam się budżetu.

Pierwszy bukiet nie był nawet bukietem Panny Młodej, to zamówienie od Narzeczonego dla Narzeczonej miłującej fiolety. Na sam ślub nie chciała kwiatów. Wykorzystałam  między innymi pięknie kwitnący powojnik.
W majowym ślubie jednym z  bohaterów był zapach, silniejszych od jaśminu, kwiatów pospornicy japońskiej. Na życzenie klientki pojawiły się powiewające tego dnia tiulowe kokardy. Bukietu nie robiłam, tę przyjemność zostawiła sobie Panna Młoda.

Pewnego lipcowego, mocno upalnego dnia, przygotowałam bukiet ze słoneczników oraz zrobiłam skromną dekorację. Zdradzę Wam, że zamówienie było małe, więc nie opłacało mi się jechać po kwiaty na giełdę kwiatową. Błąd! Z ledwością znalazłam kwiaciarnię, która miała słoneczniki, zresztą nie było ich na stanie, pani dzwoniła do rodzinnego domu, gdzie w chłodzie przechowywano towar.

W sierpniu nie było już tak łatwo, Panna Młoda zażyczyła sobie tego, co w ogrodzie i na łąkach. Po nadal panujących upałach stanęłam na rzęsach. Ślub odbywał się w Tobbianie, w oratorium (na razie jedyny polski), dzięki czemu udało się spokojnie podzielić przygotowania do ślubu i wesela, na które uszykowałam wianki i figi.

We wrześniu musiałam skorygować zamówienie na "łąkowy" bukiet. No, już nic nie było! Susza. Wspomogłam się zakupionymi eustomami i zdobnymi kuleczkami, ale nie znam ich nazwy. Dobrym dodatkiem były gałązki oliwne, o tej porze pełne zielonych owoców.
 Dostałam też zlecenie na wizytówki do prezentów dla gości.
Przygotowania do drugiej wrześniowej uroczystości zaczęły się dużo wcześniej, bo projektowałam i wykonywałam też oprawę graficzną. Zaproszenia miały być w formie biletu lotniczego. W tej samej tonacji powstały jeszcze wizytówki na stół oraz menu.
 I znowu pojawiły się słoneczniki. W dekoracji kościoła, w bukiecie i na weselu. 
 Ułożenie tych na tarasie weselnym okazało się pracą na marne. Za dokumentację tego, co udało się zamonotować, a co nie przetrwało, dziękuję Panu Kamilowi Bąkowskiemu.
Niestety, silny wiatr zerwał konstrukcję, obniżył temperaturę tak mocno, że goście nie chcieli ryzykować przeziębienia, musiałam więc po ślubie w tempie przyśpieszonym przenosić akcję do wnętrza restauracji. Żeby mi nie było łatwo, to jeszcze po ślubie jechałam szybko do domu, by zdjęcia zrobione Świeżo Poślubionym dołączyć do przygotowanych już wcześniej podziękowań dla rodziców.
 Z wnętrza nie mam zdjęć, nie udało mi się ich zdobyć.
Na stołach ustawiłam pokazane wyżej elementy i wiele różnych moich plecionek drucianych wypełnionych drobnymi lampeczkami.
 
Trzeci wrześniowy ślub i wesele to wynik świetnej współpracy z Panną Młodą, która miała swoje zdecydowane pomysły, ale też i słuchała, dawała się namawiać na nowe rozwiązania, razem szukałyśmy najbardziej odpowiadających jej elementów dekoracji. Tutaj mogłam rozwinąć myśli, bo zamówienie było bardzo rozległe.
Pani M. dała się namówić na podziemia Pieve. Wymarzona scena dla tak cudnej uroczystości. Nawet proboszcz z tamtego kościoła był zaskoczony przemianą lasu kolumn na ślubną kaplicę, tak mu się spodobało, że poprosił o zdjęcia, by pokazywać je innym chętnym na ożenek w tym kościele.
 Dla Panny Młodej przygotowałam nie tylko bukiet, ale i wianek.
 Najwięcej pracy i satysfakcji  miałam podczas przygotowywania wesela.
 Miałam do uwzględnienia miejsce na apertivo, miejsce do tańczenia i, oczywiście, stół weselny. 

 Do tego wykorzystałam część już wcześniej użytych tablic na orzechowych deskach, uzupełniłam je o następne napisy.
Pierwszy - powitanie - zawiesiłam daleko od wesela, tam, gdzie samochodem trzeba było zjechać na szutrową drogę prowadzącą do gospodarstwa.
 Pestką było zorganizowanie ramy do fotobudki.
 
Dużo czasu zabrało miejsce głównego posiłku, podwieszenie tkanin, lampek, uwicie wielu wianków i umocowanie na tarasie, aranżacja stołu, czy ujednolicenie krzeseł.
 

 Na wszelki wypadek opracowałam fotografię narzeczonych tak, by można było ją kolorować i zająć czymś dzieci weselnych gości.
 W pogotowiu były też koce, gdyby gorąca atmosfera nie przemogła wieczornego chłodu.

 Przyznam jednak, że lubię takie całościowe myślenie i nawet totalne zmęczenie nie przesłoniło radości i satysfakcji z osiągniętego efektu i wyraźnego zadowolenia Państwa Młodych, a także komplementów od pani fotograf.
To dzięki udostępnieniu jej pracy mogę zaprezentować dwa różne style dokumentacji:
- opracowaną z pietyzmem przez Panią Natalię Kalinę (strona na Facebooku) - sprowadzoną z Polski fotograf, której bardzo dziękuję za udostępnienie dokumentacji.
 - moją, telefonem i aparacikiem, w pośpiechu.
Czasami demontaż jest równie atrakcyjny, jak komponowanie, zwłaszcza, gdy się ma przed oczami bajkowe widoki z zalegającymi mgłami, a w oddali widać miejsce ostatniej uroczystości sezonu 2017, czyli Vinci.

Jeśli myślicie, że październik to raczej już nie jest na ślub w słonecznej Toskanii, to powiem Wam szczerze, na dworze było dość chłodne i rześkie powietrze, ale dekoracje były w kościele, Para Młoda nie przewidywała wesela. Kompozycje miały odtworzyć podesłane mi na zdjęciach przykłady.

 Każda para była inna, każda ze swoim gustem - świetne urozmaicenie. Stoją za tym długie godziny nie tylko samego montażu, ustawiania, ale wymiany maili, rozmów przez komunikatory, telefon, itp. Nie myślcie, że wszystko idzie jak po maśle. Czasami ja rezygnuję z pracy z klientem, czasami klient rezygnuje z moich usług. Niektóre osoby wręcz myślą, że jestem wypożyczalnią sprzętu. Zdarzają się Panny Młode chcące dzielić pracę ze mną. Odmawiam, bo nie mogę wtedy brać odpowiedzialności za całość, obawiam się współpracy z nieznanymi sobie osobami. Co innego Joanna, której jestem podwykonawcą. To wspaniała organizatorka z VisiToscana, która, gdy trzeba było, rzucała się razem ze mną w wir dekoracyjnych przygotowań, by wszystko było dopięte na ostatni guzik. 

 Nie wyobrażam sobie samodzielnego przygotowywania całej uroczystości, ślubu i wesela, przecież narzeczeni i tak mają wiele na głowie, a tu jeszcze obcy język, nieznajomość realiów, itd. Ciągle mnie zadziwia, jak to wszystko ogarnia Joanna, na miejscu, a nie z odległego kraju. Szczerze podziwiam jej wielką wprawę i wiedzę na temat ślubu w Toskanii. Już kilka razy trafili do niej  "spadkowi"  klienci, którzy zostali na lodzie, źle potraktowani przez różne agencje. To Wam na pewno nie grozi, gdy zdacie się na VisiToscana. Nie myślcie, że to tylko grzecznościowe, albo reklamowe, słodzenie. Moi przyjaciele wiedzą, że jeśli nie chcę powiedzieć czegoś niemiłego, to po prostu milczę, ale uważam, że pochwalić czyjąś pracę jest czymś bardzo wskazanym. Joanno, za tak dobry rok dziękuję i już nie mogę doczekać się tegorocznych realizacji.


13 komentarzy:

  1. ale cudowne oprawy !!! trudno wybrać które ładniejsze bo każda inna tak jak i każdy miesiąc w Toskanii jest inny i bogaty w inne kolory i kwiaty.

    Domyślam się jedynie ile to kosztuje pracy i czasu.

    Zaproszenia bilety lotnicze ... <3 wow !!!

    A Joanna jaka jest każdy widzi :) ja widzę codziennie jak zerkam na moją parasolkę kaczkę prosto z Florencji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję, staram się indywidualizować projekty, mimo, że często zamówienia są bardzo podobne do siebie.

      Usuń
  2. Pięknie to robisz! Uczta dla zmysłów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, wiesz sama, że i ja mam w tym wielką ucztę.

      Usuń
  3. Jesteś moim ulubionym Podwykonawcą :)))) Z całego serca dziękuję Ci za pomoc i za Twoją kreatywność ! A ta, zdaje się być niewyczerpana :) Zanosi się na to, że i w tym roku będzie cudownie. A Twoje słowa o mnie... powiem najprościej - dziękuję !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdziwe słowa, taka jesteś. A ja dziękuję za zaufanie, to bardzo, bardzo ważne.

      Usuń
  4. Wszystko w najlepszym guście , bardzo piekne, bardzo eleganckie ...Gratulacje Marta

    OdpowiedzUsuń
  5. Jesteście niesamowite!Tutte e due

    OdpowiedzUsuń
  6. Cuda prawdziwe tworzysz. Talent masz ogromny. Wszystko mi się podoba, niesamowite bukiety, ozdoby. Jesteś bardzo pomysłowa. Podziwiam talent. Zdjęcia naprawdę piękne. :) Pozdrawiam serdecznie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie. Staram się z całego serca, bo wszak to święta dwóch serc.

      Usuń