Niezwykłym zbiegiem okoliczności na koniec, mam nadzieję, wydarzeń z ostatnich dni pojechałam do Turynu. Pielgrzymka była zaplanowana oczywiście dużo wcześniej, tylko dzięki Bogu akurat dzisiaj się odbyła. 10 godzin jazdy po to, by przez parę minut stanąć wobec wielkiego znaku cierpienia:
Nie będę tu się rozpisywać o argumentach potwierdzających, bądź przeczących autentyczności Całunu. Zawsze znajdą się te na tak i te na nie.
Kto chce wierzyć, niechaj wierzy.
Dla mnie te kilka minut to bardzo ważne zatrzymanie, oderwanie się, to po prostu modlitwa.
niemy świadek Prawdziwego Boga!
OdpowiedzUsuńTajemnica,której nie trzeba wyjaśniać. Wystarczy wierzyć....
OdpowiedzUsuńGdynianka
Jak tylko usłyszałam o udostępnieniu Całun pomyślałam, że tam dotrzesz. Ale potem inne wydarzenia spowodowały, że nie śmiałam pytać czy się wybierzesz. Bo ta chwila musi być niesamowita, gdy choć na moment dane jest człowiekowi być w pobliżu .... . A badania, datowanie węglem..autentyczność czy to jest istotne. Sens tkwi w głębokiej refleksji.
OdpowiedzUsuńpolecam Gosiu za Twoim pośrednictwem ostatnie Miłujcie Się, tam jest sporo o całunie. Nie da się nie czuć w sercu kołatania. pozdrawiam Gosiu ze Starołęki :)
OdpowiedzUsuń