Uprzedzam, że to nie jest wielce dynamiczna fabuła, no, może od czasu do czasu.
Druga parafia Krzysztofa mieści się w Fognano, położonym poniżej Tobbiany.
Na terenie parafii swoją posiadłość (jedną z wielu) miał kiedyś ród Martelli z Florencji i część tych dóbr ostatnie hrabiny zostawiły Parafii św. Marcina.
Wśród nieruchomości jest las położony kilka kilometrów od Fognano, na terenie którego stoi mały domek. Widziałam już tutaj kilka takich domków, zazwyczaj prostych, bez wygód, służą właścicielom lasów jako siedziby myśliwych, miejsca spotkań, letnie domki.
Przydomek słuszny, bo wyprawa do jego domku uświadomiła mi, jak bardzo był oddalony od ludzkich siedzib, jak bardzo pod górę prowadzi droga (dwa dni bolesnych zakwasów).
Dawno, dawno temu zapisał się do Legii Cudzoziemskiej, a po powrocie ze służby zamieszkał nad Fognano. Nie wiem z czego żył, część jego zarobku stanowiły dary lasu i dzikie zwierzęta, na które polował z wielką sprawnością.
Miał kilka strzelb, które służyły mu też do odstraszania ludzi. Był absolutnym odludkiem, na domek najbliższego sąsiada spuszczał wielkie kamienie. Dlaczego? Nie pytajcie. Nie wiem. Może sama obecność kogoś innego wytrącała go z równowagi?
Przed jego śmiercią (umarł dwa lata temu) carabinierzy zarekwirowali strzelby.
Krzysztof będzie starał się dowiedzieć czegoś więcej.
Może kiedyś domek jakoś posłuży parafii?
Mnie zafrapowało samo życie tego człowieka w totalnej puszczy, ale z kawałkiem widoku na dolinę.
Jego historia każe spojrzeć na las bardzo uważnie, każe myśleć, jak każdy kamień, każda gałązka musiała być mu znana.
Za muzykę służył szum liści i szmer wody, a towarzystwem były zwierzęta, które potem zabijał i sprzedawał.
Zobaczyłam resztki ogrodu, nawet figę z ciemnymi owocami.
Zajrzałam do wnętrza, wypatrzyłam książki, koszyki, butelki. Zatrzymany kadr. Całe lata samotności.
Całe lata milczenia.
Całe lata życia.
L'articolo di oggi dovrebbe cominciare con la parola “dicono”, e dovrei sempre avvolgerla in ogni frase. Tutto quello che sto per descrivere, conosco solo dalle altre persone. La storia toccava mia immaginazione, dovevo vedere il posto dell'azione.
Scommetto che questa non è una trama molto dinamica, beh, forse di volta in volta.
Nell'area della parrocchia di Fognano stava una famiglia Martelli da Firenze, proprietari dei tanti immobili. Ultime contesse li hanno lasciati alla Parrocchia di San Martino.
Tra questi si trova una foresta situata a pochi chilometri da Fognano, dove c'è una piccola casa. Ho visto altre case tipo questa, semplici, senza comodità, servirono ai proprietari dei boschi, ai cacciatori, come i luoghi d’incontro, le casette estive.
Un uomo chiamato Eremita abitava nella casetta di bosco per circa quaranta anni.
Soprannome giusto, perché la camminata alla sua casa mi ha fatto capire quanto fosse lontano dagli insediamenti umani. La salita era molto faticosa, mi ha guadagnato due giorni di dolori muscolari.
Eremita non aveva elettricità e acqua corrente, non parlando della fognatura.
Tanti anni fa era soldato della Legione Straniera Francese, e dopo servizio, si stabilì a Fognano. Non so da dove ritirava soldi, alcuni dei suoi guadagni erano doni della foresta e degli animali selvatici quali cacciava con grande efficienza. Aveva qualche fucile che gli serviva anche per spaventare la gente. Era un eremita assoluto, stava lanciando grandi pietre sulla casa del vicino. Perché? Non mi chiedete. Non lo so. Forse la presenza di qualcun altro lo disturbava?
Prima della sua morte (deceduto due anni fa) i carabinieri requisirono i fucili.
Don Cristoforo cercherà di scoprire di più.
Forse un giorno questa casa servirà alla parrocchia?
La sua storia mi ha fatto guardare sulla foresta con attenzione, pensare che lui conoscesse ogni pietra, ogni rametto. La musica fu servita dal fruscio delle foglie e dal mormorio dell'acqua. Gli animali erano la sua compagnia, che poi li uccideva e vendeva.
Ho visto i resti del giardino, anche un fico con frutti scuri.
Guardai dentro, guardai libri, cestini, bottiglie. Immagine fermata.
Piękna historia.Czekam na dalszy ciąg.
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy jakiś będzie. Spróbuję zrobić jeszcze jakiś wywiad.
UsuńPrzepiękne miejsca, szczęśliwe życie jeśli wybrane, tak blisko Natury
OdpowiedzUsuńTylko, że baaaaaardzo samotne. A człowiek z natury to chyba nie jest samotnikiem?
UsuńAby to zobaczyć na własne oczy,nawet pózniejsze zakwasy nie straszne:)Niesamowite miejsce,jestem pod urokiem,można rzec bajkowa!A za kadry do posta buziaki za buziakami posyłam(no oczywista że bajkowe):)
OdpowiedzUsuńAby zobaczyć to na własne oczy,nawet pózniejsze zakwasy nie straszne.Jestem po urokiem miejsca,można by rzec bajkowego.A za kadry Małgosiu buziole za buziolami posyłam:)no oczywista że bajeczne :)Roksana
Wspinałam się mozolnie, a robienie zdjęć tylko dawało mi usprawiedliwienie, dla tak wolnego tempa, hi hi hi.
UsuńCiao po przerwie. Dawno u ciebie nie pisalam. Ale zgladalam czesto. Widzialam takie domki we Francji, ale glownie w polach. Pewnie w lasach tez bywaly. A zdjecia przypomnialy mi film Jeremiah Johnson, ktory kiedys zrobil na mnie wrazenie, o traperze z Colorado. Pozdrowienia.
OdpowiedzUsuńTakie na polach też tu są. Pewnie ich przeznaczenie było podobne do tych francuskich. Filmu nie widziała, ale określenie traper chyba dobrze i do tego toskańskiego eremity pasuje :) Pozdrawiam.
Usuń