piątek, 25 lutego 2011

ASCETYCZNY PIĄTEK

W katolickim świecie piątek winien być powiązany z jakąś formą ascezy. W Polsce jest to bezmięsny dzień. O tym zadecydował krajowy episkopat. Włoski episkopat swego czasu pozostawił decyzję wiernym. Ponieważ mam problemy z wszelką systematycznością, muszę bazować na wypracowanych mechanizmach. Wychowanie rodziców zrobiło swoje i piątek mocno bezmięsnie zakorzenił się w mojej głowie. Po co więc szukać innej formy ascezy, ale... czy bezmięsność to asceza? No właśnie! Bo nie mogę napisać, że się umartwiłam zjedzeniem pieczonego strzępiela. Choć przyznam, że samo czyszczenie ryby nie należy do ulubionych przeze mnie czynności, może więc o takie umartwienie chodziło?

Przejdźmy jednak do przyjemniejszej części piątku- obiadu i strzępiela w roli głównej, czyli
Branzino al cartoccio (proporcje mocno na oko):
po prostu miałam dwie ryby
posiekany rozmaryn, natka pietruszki oraz czosnek
cytryna
sól i pieprz
oliwa
Po oczyszczeniu wysmarować wnętrze ryby mieszanką ziół z solą i świeżo zmielonym pieprzem, włożyć do środka cienkie plastry cytryny. Posolić i popieprzyć strzępiela z zewnątrz.  Położyć na blasze folię aluminiową, na niej ryby i pokropić oliwą. Zawinąć ryby szczelnie w folii i piec w temperaturze 200 stopni przez 25 minut. 


Do ryby podałam frytki (drugi raz je przygotowałam odkąd tu przyjechałam)i surówkę z kapusty pekińskiej.

Z kolei umartwieniem, ale dla wszystkim zmrożonych, może być obejrzenie następnych zdjęć. Dzisiaj nad rzeką wypatrzyłam żonkile i bardzo ciekawe małe irysy. Z wyglądu bardzo skromne w ubarwieniu, ale pachną cudnie.
Podsyłam wszystkim bukiet wraz ze zdjęciami z ogrodu, kalie i margaretka jeszcze zimują w foliowym namiocie,ale zachowują się już niezimowo.

W ramach solidarności z niedolą powrotu zimy w Polsce obiecuję w środę wylot do Szwecji. Lecę dostarczyć osobiście zamówienie (o nim w innym wpisie), czyli odwiedzić blogową koleżankę Joannę
:)

20 komentarzy:

  1. Odkąd tylko sięgam pamięcią zawsze się dziwiłem,
    że wszyscy wkoło traktują rybę jako nie mięso.
    Dziwne.
    To co ona jest-roślina.

    OdpowiedzUsuń
  2. A w Polsce pączki na drzewach śpią snem głębokim...

    OdpowiedzUsuń
  3. Matko ! TY nieznośna JESTEŚ !
    płakać mi się chce :( normalnie ...

    wiosna nie dla mnie :(
    Joanna nie dla mnie :(
    a zima to nie musiała do nas wracać jak przylazła w listopadzie to jest do dzisiaj i podobno szybko się nie wyniesie ,
    będę musiała po ciepło do Ciebie się udać :)

    dużego mrozu Ci życzę no i miłego pobytu ale to jest przecież PEWNE !!!

    OdpowiedzUsuń
  4. U mnie w domu ryba nie jest postna bo wszyscy lubią. Większą pokutą byłoby mni zjeść mielonego. A ja ,zeby mnie zazdrość nie zjadła to wyciągne archiwalne zdjęcia z minionej wiosny.......chociaz i tak zazdroszczę wrrrrMaszka

    OdpowiedzUsuń
  5. Ubawiłam się tym -cytuję- 'po prostu miałam dwie ryby...' gdyż to nie takie oczywiste i łatwe do zdobycia :) takie świeże rybki.Też daleka jestem od umartwiania się jedząc takowe-piątek dniem bez słodyczy sobie wyznaczyłam.
    I fryteczki takie dorodne,polnoc a ja robię się głodna ! Głodna kolorów,swiezych kwiatów i wiosny.Serdeczności zimowe przesyłam.asia

    OdpowiedzUsuń
  6. Aaaale wiosna!
    Ale - dobra nasza... w Krakowie teraz jest minus 5. A jeszcze parę dni temu bywało minus 12. Idzie ku lepszemu, chociaż na zieleniznę i kwiatki trochę jeszcze poczekamy.
    Ubierz się ciepło na tę Szwecję. Żyjąc w ciepłym kraju pewnie zapomniałaś już,że może być naprawdę zimno.
    I proszę nam sfotografować zorzę polarną! :)
    Kinga

    OdpowiedzUsuń
  7. Moja prababcia wychowała się na wsi..babcia zresztą też.Dawniej nikt na wsiach nie jadł mięsa codziennie.Jedli niekraszone ziemniaki czy kaszę.O oleju nie mieli pojęcia.Mięso jadło się jedynie w niedziele, więc jaką ascezą byłoby nie jedzenie mięsa w piątek.To asceza dzisiejszych czasów. Warto rozkminić , dla czego post w piątek w ogóle został wymyślony? W piątek zaczyna się oczyszczać od środka, w sobotę na zewnątrz tak by przygotować się do modlitwy.Człowiek napchany łatwo się rozprasza, nigdy nie jest wstanie prawdziwie zagłębić się w modlitwie. Także dzisiejsza asceza jest tylko formalnością,uspokojeniem sumienia..? To już nie to samo.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziękuję za tchnienie wiosny i piękny bukiecik na pięknym stoliczku! Szczęśliwej podróży i nieśmiało pytam: czy na długo? czy będziemy czekać dłużej na nowy wpis?:-)

    OdpowiedzUsuń
  9. zazdroszczę Ci tej wiosny u Ciebie.. jak patrzę za swoje okno to kompletnie nie chce mi się wierzyć, ze w mojej ukochanej Toskanii wiosna postawiła już swoje pierwsze kroki.. tęsknię...milej podróży do pięknej chociaż mroźnej, Skandynawii

    OdpowiedzUsuń
  10. No proszę i znowu poruszenie, a to ascezą, a to wiosną,hi hi.
    A co do przygotowań na niedzielę,to u mnie głodówka by nie zadziałała, zero koncentracji, trzęsłabym się,miała bóle głowy. Mnie uczono, że piątkowa asceza ma być upamiętnieniem dnia Męki i Śmierci Pańskiej.
    A do Szwecji, to lecę na tydzień.

    OdpowiedzUsuń
  11. A ja już się o Ciebie Małgosiu martwiłam.
    Tak długo nic nie pisałaś...

    OdpowiedzUsuń
  12. Każda z nas jest inna.Tradycja jest ok./post piątkowy/,dobry jest też post dla oczu bo oczy są oknami duszy.Zwłaszcza w dobie cywilizacji obrazkowej.Proszę częściej takie"kontrowersyjne "tematy wtedy blog żyje.

    OdpowiedzUsuń
  13. Kwiaty, kolory, zieleń - ciepło aż "bije", to tylko potwierdzenie, że do nas wiosna też dotrze !!
    Piątkowy post, w Polsce ryby, a dokładnie ich ceny /zawrotne!/ to żadna asceza, no może płoteczki. Piątek najczęściej traktuję plackami ziemniaczanymi albo z jabłuszkiem. To dobry nawyk.
    Grecy traktują drób też jako postne danie, co mnie zdziwiło .
    Miłych wrażeń ze Szwecji i ciekawego spotkania.

    OdpowiedzUsuń
  14. Asiu,ups, przyznam że w Polsce zdawałam się na filety i jakoś nie zauważyłam braku dobrych ryb. Coś mi się wydaje,że gdyby ktoś się zajął porządnie handlem takimi rybami, to y znalazł w Polsce niezły rynek zbytu.
    Kingo obiecuję ubrać się ciepło, nawet jakieś spodnie (brrr) na tę okazję zakupiłam.

    Nie wiem, co to znaczy, że "blog żyje". A dlaczego ma być kontrowersyjny? Przy naszym polskim temperamencie zaraz zamieniłby się w targowisko :) Rozumiem, że jest w ludziach głębsza potrzeba rozważań, ale ja nie prowadzę bloga o tym charakterze. Zauważcie,że rzadko wywnętrzam się ze swoimi poglądami. Gdy już uznałam,że mam szersze grono czytelników, niż mi się zdawało, wyznaczyłam linię,która ma kreślić głównie moje zainteresowanie miejscem, w którym zamieszkałam. Szerokim łukiem omijam tutaj inne fragmenty mojego życia :)

    OdpowiedzUsuń
  15. a mnie tęskno do Toskanii.. Okropnie.
    A rybkę przyrządzę przy pierwszej okazji, bo wygląda pysznie!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  16. W całości zgadzam się z Pani opinią!

    OdpowiedzUsuń
  17. Jesteś mądrą kobietą, zgadzam się z tobą. Prywatne, własne nie koniecznie blogowe.

    OdpowiedzUsuń
  18. O,jaka apetyczna rybka! Mniam:)
    A zdjęcia tak cudownie wiosenne, ze aż sie ciepło robi na sercu. I zazdroszczę, bo u mnie śnieg,choc ze słońcem.
    Buzia Małgos:*

    OdpowiedzUsuń
  19. A za komuny to jeszcze poniedziałki były bezmięsne. Sklepy miesne były zamknięte. W tej chwili jest minus 10, no ale też dochodzi 22 - ga. Szczęśliwych lotów! Ściskam
    Joanna z kaffe/latte

    OdpowiedzUsuń
  20. Narobilas mi apetytu na rybke. Pysznie wyglada...
    a wiosny, ktora kwieciem pachnacycm sie u Was objawila - zazdroszcze!

    OdpowiedzUsuń