czwartek, 2 marca 2017

RZYMSKA MOZAIKA cz.I

Dziesięć lat pobytu w Toskanii wiąże się też z prozą, jaką jest paszport. Tuż przed wyjazdem z Polski wyrobiłam nowy, więc nadchodzi kres jego ważności. Na razie nie mam polskiego dowodu osobistego (czeka w kraju, gdyż można go odebrać tylko osobiście), musiałam wybrać się do Rzymu. Słodki przymus, choć konieczny.
Krzysztof nie mógł mi darować warsztatów i nocnych Polaków rozmów, na które nie miał jak się wyrwać, więc tym razem Rzymu nie odpuścił.
Wyprawa była nie tylko użytkową, ale i turystyczną, więc pojawi się tu kilka podpowiedzi, może się kiedyś komuś przydadzą.
Skoro świt, a nawet i ciut wcześniej, ruszyliśmy ku Florencji.
Przy okazji wypróbowaliśmy tańszą opcję parkowania, w tym mieście nieprzyjaznym parkującym. Podzielę się z Wami odkryciem, że tuż pod stacją Firenze Rifredi jest płatny parking, za którego używanie przez kilkanaście godzin zapłaciliśmy 5 euro, godzina kosztuje 0,50 euro, ale w pewnym momencie nie nalicza się już godzin, tylko płaci opłatę dzienną. Dla porównania, parking pod główną stacją kolejową nalicza 3 euro za godzinę i nie ma zmiłuj.
Tani parking znajduje się tutaj.
A potem pociągiem (można i innymi środkami), na miejskim bilecie, dojechaliśmy do Firenze Santa Maria Novella i statmąd już żwawym, szybkim pociągiem (tym razem prywatnej firmy Italo, bo był tańszy) ruszyliśmy na umówione w konsulacie spotkanie.
Ta umówiona godzina przyczyniła się do lekkiego stresu, okazało się, że Rzym zastrajkował. Pani w informacji turystycznej kazała iść sprawdzić, czy nasz autobus akurat jeździ - taka ci to informacja. Nikt nic nie wiedział, dzikie tłumy ludzi chcących przenieść się z punktu A do punktu B.
Pozostała taksówka, lecz kolejka pod dworcem była niemożebna, a większość taksówek tylko koło niej przejeżdżała.
Mapy Google'a podpowiedziały nam opcję posłużenia się aplikacją My Taxi (wiem, że firma istnieje też w Polsce). Szybko ściągnęliśmy aplikację. My Taxi działa podobnie jak Uber, lecz jej samochody są oznaczone, jak zwyczajne taksówki, plus własne logo. Taksówka My Taxi jest tańsza, mamy pewność, że kierowca wiezie nas najkrótszą trasą (co widać na ekraniku), a płatności wykonujemy w wybrany przez siebie sposób. Cenna też okazała się możliwość bezpośredniego kontaktu z kierowcą przed jego dotarciem do nas, bo w tym lokomocyjnym pandemonium można było się nieźle pogubić.
Mam nadzieję, że firma przetrwa, gdyż dzień wcześniej strajkowali pozostali taksówkarze, chcąc wymusić stare sposoby funkcjonowania rzymskich przewoźników.
W konsulacie wszystko poszło sprawnie, teraz pozostaje czekać na nowy dokument.
Strajk jeszcze trwał, więc odwróciliśmy plany wymyślone przeze mnie na ten dzień.
Poszliśmy na przystanek, udało się załapać na jakiś autobus jeżdżący według niedzielnego kursu (a była środa), więc nie ryzykowaliśmy i pojechaliśmy na Piazza della Repubblica, skąd spokojnym spacerem ruszyliśmy ku Piazza Navona.
Tyle razy przemierzałam autobusem Via Nazionale, a jakoś  nigdy wcześniej nie zobaczyłam kościoła San Vitale, może dlatego, że jest położony dużo poniżej poziomu ulicy, można było go więc przegapić. Pieszy ma inny wgląd w miasto, spojrzy w dół, zejdzie skuszony romańskością, zostanie zaskoczony barokowym wystrojem z perfekcyjnie wymalowaną marmuryzacją i ... pójdzie dalej.


Krzysztof studiował w pobliżu Piazza Navona, na Uniwersytecie Santa Croce, zrozumiałe było, że chciał chociaż stanąć w drzwiach swojej Alma Mater.
Zaraz naprzeciw zasiedliśmy u "Ciro" do pysznej pizzy i absolutnie genialnego tiramisu, mocno kawowego,  nasyconego Rzymem :)
Na całą przedobiednią mozaikę składa się jeszcze wiele innych obrazów, niepowiązanych ze sobą.
Zrobiłam więc znowu zewnętrzny album:

RZYMSKA MOZAIKA 



Przeskakuję w chronologii dnia i dochodzę do momentu, gdy do pociągu zostało nam około półtorej godziny.
Hmm... Co robimy?
Wiesz, blisko jest Santa Maria Maggiore, może wstąpimy, poszukam grobu Costanzy (opisanej niedawno przeze mnie w artykule "Namiętna historia") ?
Po przejściu bramek bezpieczeństwa (brrr, okropny znak czasów), trafiamy na stanowisko z informacją. Młodzi, przystojni panowie lojalnie najpierw mówią, że wstęp do Bazyliki jest bezpłatny, ale ... Jest możliwość zwiedzenia Loży Błogosławieństw (i nie tylko). Koszt biletu 5 €.
Grupa włoskojęzyczna miała spotkanie za 40 minut, więc poszłam przeprowadzić śledztwo w sprawie wspomnianego grobu.
Wypytałam o jej miejsce pochówku, uprzejmy młodzian stwierdził, że musi być pochowana w kaplicy rodu Borghese, ale pewnie jej grób nie jest dostępny, bo złożono ją pod kaplicą. Najpierw musiałam dojść do tego, która to kaplica jest ową mi wskazaną. Nachodziłam się, naszukałam słowa ze słynnym nazwiskiem, a przecież wystarczyło pamiętać, że jeden z papieży (Paolo V) pochodził z Borghese.
Stojąc na wprost ołtarza po lewej jego stronie widać bardzo dużą kaplicę, do której wstęp mają jedynie modlący się, z których ponoć częstym (policzono, że 57 razy) i niezapowiedzianym bywa Papież Franciszek . Weszłam więc cichutko i zajrzałam jedynie do dwóch nisz, by absolutnie nie przeszkadzać. Głupia, miałam nadzieję zobaczyć ślad materialny po istnieniu Costanzy. To, że pozwolono jej zachować prawo do rodowego nazwiska, nie znaczy jeszcze, że mieli ją wielce honorować. Chciałam zrobić Monice niespodziankę odnalezieniem grobu, no cóż ... Mam tylko zdjęcie kaplicy zrobione zza krat:

Poszłam jeszcze na drugą stronę ołtarza, zapalić krótką modlitwę pamięci Berniniego.

I nadszedł czas na zupełnie niespodziewaną nowość.
Nowość bardzo wiekową, bo chodzi o Lożę Błogosławieństw powstałą w XVII wieku, umieszczoną w fasadzie Bazyliki Matki Bożej Śnieżnej. Zawsze żałowałam, że jedna z najstarszych bazylik została tak barokowo i rokokowo potraktowana, dobrze więc chociaż, że, z pewnymi stratami, ale zachowały się mozaiki z poprzedniej fasady, autorstwa Filippo Rusutiego (podpisanego pod wizerunkiem Chrystusa Tronującego), powstałe w XIII wieku, możliwe do obejrzenia, dzięki wykupionemu biletowi, zupełnie z bliska. Oprócz przedstawień o charakterze ogólnym religijnie, że się tak wyrażę, widzimy cztery sceny z wyobrażeniem legendy powstania samego kościoła. Kościół pod wezwaniem Matki Bożej Śnieżnej jest to jedyną Bazyliką Większą, której nie postawiono nad grobem pierwszych męczenników Kościoła Katolickiego. Jej miejsce wybrano pod wpływem cudu, jakim miał być śnieg spadający 5 sierpnia wyłącznie na rzymskie wzgórze Eskwilin, w czasie największych upałów! Chciałabym znaleźć się w tym dniu we wnętrzu tego kościoła, kiedy to sypie się w nim białe płatki kwiatów. Musi to wyglądać niezwykle spektakularnie.
Mozaiki przecudne, pełne detali, bardzo malarskie, pod szatami czuć człowieka, niektóre twarze zdają się być portretami. Samą scenę z opadem śniegu zakrywa olbrzymi anioł - jedna z czterech rzeźb postawionych kiedyś koło konfesji we wnętrzu, ale ze względu na nieproporcjonalną olbrzymiość pozbyto się ich, nieelegancko zastawiając i tak już zasłonięte częściowo mozaiki.

Tej sceny ze śniegiem to darować nie mogę, wygląda, jakby Jezus Chrystus razem z Madonną pierze wysypywali. Cudeńko! Zresztą, inne sceny też sama radość dla oczu, jak chociażby Madonna interweniująca we śnie za pomocą strzelistych promieni.

Dodam, że mozaiki, o ironio losu!, też powstały jako przeróbka, bo sama bazylika była wybudowana już w V wieku.
Przed zwiedzaniem przewodnik uprzedził, że w Loggi jest odkryty drut podłączony pod prąd, żeby odstraszyć ptaki). Ja jakoś tych ptaków zupełnie nie zanotowałam w głowie, więc rozejrzałam się za pierwszym razem, nie zobaczyłam drutu i zapomniałam o nim. Przeskoczę teraz do chwili, gdy wracaliśmy przez Lożę, przeskoczę, niby iskra elektryczna. Domyślacie się, że tylko taka sierota, jak ja mogła zostać porażona prądem na ptaki?
Akurat robiłam zdjęcia placu i ulic widzianych z balkonu.

Tak się przymierzałam, tak się przymierzałam, że prąd zmierzył się ze mną.

Myślę, że mało kto może "pochwalić się" kopnięciem w Loży Błogosławieństw :)
Z fotograficznym efektem:


Wracamy do zwiedzania. Wchodzimy do apartamentu Papieża Pawła V, położonej na piętrze, z boku kościoła. Gdyby ktoś nie wiedział, do kogo należało pomieszczenie, to nad każdymi drzwiami  (a jest ich tam spora cyfra) zobaczy jego imię i tytuł PAULUS V PONT MAX.

Sala stała się potem papieską, dlatego na ścianach wiszą także portrety następców Pawła V oraz różnych kardynałów.
Wyjątkowo na ścanie wiszą też portrety hiszpańskiej rodziny. Powód? Po dwóch latach od odkrycia Ameryki Izabella Kastylijska podarowała papieżowi niesamowitą ilość złota, użytego na pokrycie sufitu w Bazylice Matki Bożej Śnieżnej. To złoto ciągle tam jest, a przyjechało w pierwszej "dostawie" z Ameryki.
W apartamencie stoją dwie przepastne szafy z pięknymi strojami liturgicznymi należącymi do kardynała Scipione Borghese (słynnego mecenasa Berniniego) oraz kardynała Andrea Corsiniego. Wszystkie tkane srebrem i złotem. Nie mogłam obojętnie przejść koło manuskryptów, w tym kopii II Listu św. Piotra, napisanej w V wieku, podarowanej Bazylice przez Papieża Jana Pawła II.
Moją uwagę skupiły nie tylko pięknie zdobione księgi, ale i niepozorna księga rachunków tegoż kościoła, z 1500 roku.

Na koniec zwiedzania pokazano nam niespodziankę, która na pewno ucieszy Monikę. Oto klatka schodowa zrealizowana przez jej ukochanego artystę - Berniniego. Jest nadal używana przez księży mieszkających na górnych piętrach budynku przy Bazylice (patrząc na jej fasadę, po prawej stronie).
Niezwykłością tej konstrukcji jest brak wspierającej osi, jak to zazwyczaj bywa w spiralnie skręcanych schodach. Bernini tak rozplanował schodki, że siły rozkładają się niczym w wirówce, na zewnątrz, nie potrzebują centralnej podpory, każdy stopień podtrzymuje następny.





Te i więcej zdjęć z Bazyliki Santa Maria Maggiore do obejrzenia w albumie:




Zwiedzanie skończyło się idealnie w czas, zdążyliśmy jeszcze coś przekąsić na dworcu, ale to jeszcze nie koniec Rzymskiej Mozaiki. Niebawem przedstawię Wam głównego bohatera (a raczej bohaterkę) tego dnia.

17 komentarzy:

  1. Monika-dziękuje! Jednak Bernini nie przestaje zaskakiwać! Cudowne architektoniczne CUDO! A Borromini niech sie schowa! I niech sobie mówią co chcą mój Bernini jest NAJWSPANIALSZYM ARTYSTĄ!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że udało mi się Ciebie zaskoczyć. To jest komplement dla mnie, bo Berniniemu to wiadomo, ale że mi się udało :)

      Usuń
  2. Wróciłam niedawno z Włoch i mam wrażenie, że Włosi nie zasługują na te zabytki. Zwłaszcza na Sycylii...

    OdpowiedzUsuń
  3. A któż by tam pamiętał o jakiś tam drucikach,jak tam tyle dobra do obaczenia i obfocenia.No,błogosławieństwo iście nowatorskie ha,ha,ha.....Schody przepiękne...zdjęcie z góry przypomina skamielinę.Dziękuję Roksana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda tylko, że miałam mało czasu na ich obfotografowanie. Ostatnie ujęcie pokazuje, gdy już wyłączyło się częściowo oświetlenie schodów. Musiałam jeszcze w dodatku gonić za grupą.

      Usuń
  4. Te freski są warte każdych pieniędzy, nie tylko 5 euro. Piękne!
    Ale anioł, choć dość niegramotnie zasłania sporo - też ma swój wdzięk. No i te schody!
    Kinga

    OdpowiedzUsuń
  5. ha ha ha po wzmiance o kopnięciu prądem nie umiem się skupić na reszcie wpisu wrócę później :D czy to kolorowe zdjęcie powstało dokładnie w momencie porażenia ?? nie słyszałam jeszcze by ktoś uwiecznił foto z rażenia ;D o rany ... nie no nie ładnie się tak wyśmiewać ale to zabawne.

    Co do parkowania we Florencji to byliśmy tam jakieś 5-6 razy w ciągu naszych urlopów toskańskich i o dziwo każdorazowo udawało nam się za darmo stać na parkingu Piazza Michelangelo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to wspaniale abstrakcyjne zdjęcie powstało, gdy mnie popieściło. Troszkę wrzasnęłam, ale troszkę :) Sama dotąd kwiczę ze śmiechu, więc proszę do mnie swobodnie dołączyć.
      A do co parkingu bezpłatnego, to należy już do historii, okrojono go mocno i ustawiono parkomaty. Miejsce i tak trudno znaleźć. Wypróbowałam chyba z dwa tygodnie temu. Poza tym nas interesowało parkowanie od strony zachodniej miasta, tuż przy jakiejś stacji kolejowej, padło więc na najbliższą od tej strony Rifredi.

      Usuń
  6. Najpiękniejsza klatka schodowa ! Ten ślimak jest cudowny !!!! Ja zdjęcia z góry bym nie zrobiła :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba żartujesz! Jak to mówi Asia z Pistoi :) Przecież to ja mam lęk wysokości :) A tam nie mógł się zupełnie zrealizować, tak było bezpiecznie.

      Usuń
  7. Zachowała Pani zimną krew - zrobiła Pani fotę w momencie rażenia jak rasowy fotografik:)A co do bazyliki Santa Maria Maggiore, wiem, ze jest ważna, że w środku mnóstwo interesujących rzeczy do podziwiania, ale jej zewnętrzna bryła mnie nie przekonuje, XVIII wieczna fasada bardziej przypomina budynek rządowy albo jakiejś innej bardzo ważnej instytucji, jakies to takie patetyczne:) W środku zresztą też zarośla barokowych złoceń, plafonów, kolumienek. Ale Pani wpis o niej barzdo ciekawy, moze następnym razem wejdę do niej lepiej nastawiona. Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Absolutnie nie zachowałam zimnej krwi, po prostu idealne sprzężenie w czasie nastąpiło :)
      Ja dokładnie zawsze miałam takie odczucia co do tego kościoła. Już za pierwszym razem, gdy zobaczyłam cztery bazyliki większe, powiedziałam, że ta mnie jakoś nie zachwyca. Ale ... po pierwsze, pod wpływem Moniki zaczynam trochę czuć barok, a po drugie, coś tam jednak jest, tylko nie takie łatwe średniowieczne, ukochane. Polecam tę wizytę z przewodnikiem, mówią chyba w kilku językach, z nami zwiedzali hiszpańskojęzyczni. A to i tak jest najmniej ważne, bo dużo istotniejsze jest wściubienie nosa tam, gdzie zazwyczaj trudno go wściubić :) Pozdrawiam równie serdecznie.

      Usuń
    2. A ja baroku kompletnie nie czuję, może brakuje mi Moniki:) jak wchodzę do barokowego budynku to od tego nadmiaru nic nie widzę i od razu mam ochotę wyjść:)

      Usuń
    3. Może trzeba zacząć od pojedynczych dzieł?

      Usuń
  8. Roksano, napisz, proszę na mojego maila, w ten sposób będę mogła Ci odpisać. Adres jest w prawej kolumnie. Jeśli nie, to bardzo dziękuję za to, co napisałaś. Komentarza, zgodnie z sugestią nie publikuję :)

    OdpowiedzUsuń