środa, 11 stycznia 2012

ZIMOWE NIEDZIELNE POPOŁUDNIE

Tytuł wpisu to pierwsze myśli przy planowaniu wycieczki.
Zimowe, znaczy "raczej wnętrza".
A gdzie? A co? Może nie za daleko, bo jeśli do dyspozycji jest tylko popołudnie, to czasu niewiele, szybko zapada zmrok.
Jakiś kościół? To też następne ograniczenie - godziny otwarcia.
Decyzja podjęta: kierunek Lucca.
Ale nie zdradzę w tym wpisie, który kościół.
Zapraszam na krótki spacer po Lukce. Oczywiście to tylko drobiazgi, bo spacer długi nie był. Poza tym na wielu uliczkach kłębiły się tłumy spacerowiczów i łowcy wyprzedaży, co utrudniało poruszanie się po zabytkowym centrum.
Weszliśmy zwyczajowo już przez Porta San Donato. Niebawem zaczepiła nas reklama zachęcająca do zwiedzenia żłobka "Ground Zero". Przyznam szczerze, że mimo poruszenia wydarzeniami z 11września 2001 roku, nie lubię nadużywania tego tematu. Ciekawość jednak wzięła górę, zwłaszcza, że instalacja była do obejrzenia w kościele niedostępnym dla zwiedzających. Właściwie to nie ma co się dziwić, że wnętrze natchnęło twórców w takim kierunku tematycznym. Byłam bardzo przejęta pogłębionym przez scenografię wrażeniem ruiny. Jakoś mniej mnie przejmowały te sztuczne ruiny, za to opuszczenie, zaniedbanie w świątyni były mocno, mocno smutne. Ale, jak przystało na tubylców, wszystko zrobiono z pompą. Czekaliśmy dłużej, niż oglądaliśmy cały zamysł. Towarzyszyły nam profesjonalnie przygotowane efekty światła i dźwięku. A gdzie w tym wszystkim Boże Narodzenie? Cała nawa wypełniona jest sztucznymi ruinami i tablicami upamiętniającymi różne miejsca związane z zamachami. Idziemy w kierunku ołtarza, gdy gaśnie światło i z ciemności, przy dźwiękach pompatycznej muzyki, powoli ukazują się klasyczne figury ze żłobka. A za nimi powoli widać barkowe fragmenty ołtarza i kopułę. Hmmm.
I my jeszcze za to zapłaciliśmy?
Ruszamy dalej. Pod Kościołem Św. Michała następna szopka. Mocno rozbudowana, z kawałkiem prawdziwej winnicy, drzewami oliwnymi i cytrusowymi. Figury z masy papierowej, naturalnej wielkości takie nieładne, że trudno o wzruszenie tajemnicą Narodzenia. Ależ się marudna zrobiłam, co? Wybaczcie, ale nie mogę się zachwycić. Jeszcze Maryja, no może nieszpetna, ale ten róż na twarzy?
Tym bardziej, gdy pomyślę, że kilkadziesiąt kilometrów dalej, w Viareggio,  niedługo zaczną się karnawałowe parady mistrzowskich olbrzymich konstrukcji z użyciem papieru, to nie wierzę, że tylko tyle można było zrobić.
No to może jakieś inne obrazki spacerowe?
Takie, żebym nie narzekała? Nowe detale, nowe miejsca. Nowe dla mnie. Niewiele ich, bo to wszak było zimowe, niedzielne popołudnie.
Wiele miejskich pałaców ma olbrzymie okna, z konsolkowo wykończonymi parapetami. Zaczęłam im się przyglądać, co za wyobraźnia! 
Albo ta scenka w podcieniach. Co robią ludzie na zdjęciu? Oglądają mecz! Rzecz jasna większość tej grupy to mężczyźni. Żebyście widzieli, co się działo, gdy gol padł. Nigdy tego nie zrozumiem, ale z zaciekawieniem oglądam. Oczywiście nie TV, tylko oglądających.
A ta nieostra fotografia nie świadczy o szybkiej jeździe na rowerze, tylko o słabym świetle zmierzchu i moim braku refleksu.
A na koniec pomnik.
Wiele osób kojarzy Lukkę z Puccinim, i prawidłowo. Tak bardzo głośno wokół jego nazwiska, że gdzieś umyka inny muzyk, umyka nawet dosłownie na mniejszy plac, umyka ze swoim pomnikiem. To Luigi Boccherini. Urodzony w Lukce. Dlatego zapraszam wszystkich do menueta w oczekiwaniu na opis kościoła, który zwiedziliśmy.

8 komentarzy:

  1. Dzisiaj, filmy z You Tube ładuja się cała wieczność na moim komputerze:(
    Już myślałam, że nie usłyszę menueta Boccheriniego, aż tu nagle jest :)
    Piękne popołudnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz rację, obie te szopki do mnie też jakoś nie bardzo przemawiają. Pierwsza - to trochę silenie się na oryginalność (właściwie po co?), druga swoją scenografią przypomina mi nasze opuszczone ogródki działkowe. A postaci z tej szopki można się przestraszyć...
    Za to Lucca jak zawsze niezawodna!
    Kinga z Krakowa

    OdpowiedzUsuń
  3. W kazdym razie nudne niedzielne popoludnie wspaniale spedzone.
    I jak widac sporo ludzi na ulicach, nie to co u nas, w WEjherowie naprawde w tym czasie, pustki i nawet nie ma gdzie kawy wypic!

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Za to scenka w podcieniach bezcenna! Uwielbiam obserwować Włochów oglądających mecze albo wyścigi kolarskie, prawdziwa uczta dla oczu i uszu hihihi

    OdpowiedzUsuń
  5. Oglądanie meczu, bomba! :) Wyobrażam sobie te krzyki,gdy padła bramka haha:D.
    Włosi oglądający mecze są po prostu niesamowici :).

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  6. podzielam pogląd odnośnie Ground Zero - nigdy mi się nie podobało dziwaczenie z szopkami... jestem tradycjonalistą w tym temacie - im blizej idei św.Franciszka tym lepiej...

    natomiast menuet ! ! ! utwór oczywiście znany i znakomity ale o autorze nie miałem zielonego pojęcia! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. menuet do porannej kawy, rewelacja

    OdpowiedzUsuń
  8. Wspaniale obserwacje ulicy! A to Ground Zero, to jak u nas w czasie stanu wojennego, tak mie skojarzylo politycznie.
    Bylam we Wloszech 3 tygodnie w 2006r. w czasie World Cup, kiedy Wlosi zostali mistrzami. To bylo bezcenne doświadczenie, kibicowalam Azzuri i mialam oddanych przyjaciol w barach i restauracjach. A na lotnisku w Rzymie spotkalam Bońka, wracalam nastepnego dnia po finalowym meczu, i bylam zaskoczona, ze on nie byl na tym ostatnim meczu w Niemczech.

    OdpowiedzUsuń