Spotkałam cztery niezwykłe kobiety, wszystkie bez doświadczenia rysunkowego, za to każda ze swoimi zaletami i problemami.
Otrzymały materiały do pracy ozdobione prostym decoupage z wydrukowanym moim rysunkiem.
Z jednej strony dużo śmiechu, przekomarzania się, a z drugiej ciężka praca. Naprawdę ciężka!
Warsztaty były męczące dla nas wszystkich. Moje podopieczne musiały uruchomić zupełnie odmienne części swoich półkul mózgowych. W dodatku narzuciłam im bardzo duże tempo.
Musiałam znaleźć sposób na to, jak je przekonać, że potrafią, że to kwestia czasu i ćwiczeń. Nie mogłam poddawać się ich chwilom zniechęcenia.
Na szczęście pracowałam już z dorosłymi i wiem, że mają w sobie pokłady nieznanych im możliwości, to do mnie należy przekonanie ich o tym. Największym problemem jest pozwolenie sobie na błędy. Śmiałyśmy się, że powinnam chyba jeszcze skończyć jakiś psychologiczny kurs. Chociaż i tak zadziwiałam moje uczennice tym, ile informacji o nich dostrzegałam w rysunkach.
Miałyśmy idealną pogodę, nie było zbyt silnych upałów, a jeśli pojawiła się burza, to już po zajęciach.
Nie tylko końcowe rysunki pokazują, że każda może dojść do dużo wyższego poziomu. Mnie cieszyły bardzo ich mimochodem rzucane uwagi, przełączenie się na tryb obserwacji, czy chociażby uwaga "ubrudziłaś się 7B", co zrozumie tylko ktoś, kto zna oznaczenia miękkości ołówków.
Na pewno nie obce są już im pojęcia perspektywy ptasiej i żabiej, czy dominanty w rysunku. Teoretycznie wiedzą, jak wyznaczać linię horyzontu i punkt zbiegu, teraz muszą nabrać wprawy. Ramka do kadrowania? A co to takiego? Jak działa? Zapytajcie - wyjaśnią.
Właściwie już teraz trudno rozpoznać, że pierwszy rysunek krzesła i ostatnia praca należą do tej samej osoby. Już nie ma złej kompozycji i wyraźnych kłopotów z perspektywicznym skrótem.
Moje cztery dzielne kobiety wiedzą, jak "wyciągnąć" najbliższy element do porzodu i że gumka (chlebowa - to taka istnieje?) nie służy jedynie do mazania.
Pierwsze cztery dni zachowywały się jak uczniowie, usiłując ująć sobie wysiłku, w piątek, wraz z przejściem na większy format i najbardziej samodzielną pracę, wstąpił w nie nowy duch - rysowały do skutku i nie patrzyły na dawno już przekroczone 5 godzin codziennych zajęć. I to jest następny nasz wspólny sukces.
Zajęcia warsztatowe stanowiły tylko część pobytu.
Co się działo poza nimi?
Właśnie byłam ciekawa czy warsztaty się udały i jakie ich efekty. Pieknie jak zwykle ja to mam pomysł, żeby moje dziecko do Ciebie Gosiu przyjechało na warsztaty ale jeszcze za małe pewnie a ja mu będę towarzyszyć. To takie kolejne marzenie do spełnienia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie Asia op.
P.S to ja kontaktowałam się ostatnio mailowo. Mam nadzieję, że nie nadwyrężyłam cierpliwości
O cierpliwość u mnie łatwiej, niż o czas na odpisywanie :) Zapraszam na przyszłe edycje :)
UsuńGratulacje dla Pań. Szczególnie za wstąpienie nowego ducha w piątek. :) Renai od Andrei del Sarto
OdpowiedzUsuńTen nowy duch znikąd się nie wziął, dobre zniechęcenie potem pobudza tylko do działań :)
UsuńPodziwiam i gratuluję i życzę wytrwałości w codziennym szkicowaniu/ z tymi codziennymi ćwiczeniami różnie bywa/ a ta ramka wyjątkowo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńMając takie oprzyrządowanie musiało"wyjść".
Bardzo ciekawy przyrząd. Ucieszyłam się, że nie musiałam robić samodzielnie, że znalazłam takie w sprzedaży.
UsuńAle świetne babki! I jakie zdolne!
OdpowiedzUsuńKinga
A co! Każdy ma swoją wrażliwość plastyczną, tylko trezba czasami z lekka przydusić, by się objawiła :)
UsuńGratuluję takich wyników warsztatów. Bardzo żałuję, że u nas w okolicy takich nie ma.
OdpowiedzUsuńA z taką nauczycielką, to ho, ho……!
Jagoda
Teraz w wielu meijscach w Polsce są tego typu warsztaty, Tutaj wielką ich zaletą było też miejsce. O to już dużo trudniej w Polsce.
UsuńWspaniałe uczennice i cudowna nauczycielka. Szkoda, że to tak daleko i......że jestem już taka wiekowa. Chętnie zapisałabym sie na takie warsztaty. Cieszę się, że czytają bloga również czegoś moge sie nauczyć. Dziękuję. Życzę wszystkim dużo dobrego i wytrwania w postanowieniu. Z serdecznymi pozdrowieniami - Joana
OdpowiedzUsuńWiek nie czyni problemu, zawsze można zacząć przygodę z ołówkiem.
UsuńNa blogu już podziękowałam, ale i tutaj jeszcze raz dziękuję.
OdpowiedzUsuń