Doskonale Panią rozumiem, Pani Małgosiu, z tym, ze ja spędziłam dzieciństwo z ojcem na motocyklu - uwielbiam taka jazdę, ale teraz okazji jest mało �� Pozdrawiam bardzo serdecznie Grażyna Michalska
A ja właśnie ten lęk wyssałam niemal dosłownie z mlekiem matki. Jeszcze przed moim urodzeniem, Tata, świeżo upieczony małżonek, miał straszliwy wypadek na motocyklu, najechała na niego ciężarówka. Był bardzo połamany. Mama wiedziała, że przeżył, ale nie wszyscy to wiedzieli, więc jadąc do niego do szpitala, podsłuchała rozmowę, jak to ktoś wybierał się na jego pogrzeb. Uraz wpoiła nam od dzieciństwa.
Pani Grażynko, pewnie się Pani dała zwieść mechanizmowi moderowania komentarzy. One teraz się nie ukazują od razu, tylko po zatwierdzeniu przeze mnie. W ten sposób nagle zniknęli wszyscy "wielbiciele".
Pani Małgosiu, kiedyś pytałam Panią jak dotrzeć do Urbino, parę dni temu wreszcie je zwiedziłam, a ponieważ jestem pod dużym wrażeniem to podzielę się jak tam dojechać - ja jechałam pociągiem z Bolonii do Pesaro - regionalny jedzie ok 2 godzin, a potem z Pesaro do Urbino autobusem, kursują regularnie w obie strony - ok. 40 -50 minut. Miasteczko jest bardzo jednorodne - całe zbudowane z tego samego beżowo-szarego kamienia, Podziwiając je w pełnej okazałości z jednego z punktów widokowych dosłownie odebrało mi mowę. Na dodatek z murów otaczających miasto roztaczał się widok na wciąż soczyście zielone wzgórza Umbrii, toskańskie o tej porze sa juz nieco nadpalone słońcem. Jedyna wada:) wg mnie jest zbyt starannie odnowione, brakowało mi chropowatości, odrobiny "zapuszczenia". Namawiam do odwiedzenia tego miejsca, chociaż wiem, że z Toskanii dojazd jest nieciekawy. Pozdrawiam z Wrocławia Małgorzata
Pani Małgosiu, ale to chyba nie mnie? Mnie Pani pytała o Pienzę. Może na jakimś innym blogu o Włoszech? Przestraszyłam się, że mogłam źle coś napisać, ale sprawdziłam :) Do Urbino ciągle jeszcze nie dotarłam, jest na liście! Jest grubo ponad trzy godziny autem ode mnie, więc bardzo męcząco na wypad w tę i z powrotem jednego dnia. Niemal 7 godzin tylko w aucie. Zostawiam sobie takie miejsca na jakieś kilkudniowe wypady. Tylko bardzo dużo tych miejsc :)
Uwielbiam Pani bloga, miałam przerwę w lekturze, bo urodziłam synka i brakowało czasu na czytanie, ale jako Italianistka i Italomaniaczka wracam i nadrabiam zaległości. Przy dobrej esencjonalnej kawie to wspaniała lektura - choć na razie nie wybiorę sie do moich kochanych Włoch, Pani mnie tam wspaniałe przenosi poprzez opisy, zdjęcia, interesujące wiadomości o sztuce i architekturze. Dziękuję i wracam - a bloga czytam od początku- zaglądam do archiwum i sukcesywnie nadrabiam- mam też Pani książki :-) serdeczności z zachmurzonej dziś Varsavia :-)
Droga Pani Dominiko! Przede wszystkim to prosze przyjąć moje najserdeczniejsze życzenia. Aż mi się jakoś tak miło na duszy zrobiło. Następne dzieciątko Czytelniczki :) Zazwyczaj reaguję chęcią obadrowania świeżo upieczonej Mamy, więc proszę o kontakt na maila, jeśli mogłaby mi Pani w nim napisać swój prawdziwy domowy adres :)
Lubię czerwony kolor! Super!
OdpowiedzUsuńA już ten vespowy jest oszałamiająco nasycony :)
UsuńDoskonale Panią rozumiem, Pani Małgosiu, z tym, ze ja spędziłam dzieciństwo z ojcem na motocyklu - uwielbiam taka jazdę, ale teraz okazji jest mało �� Pozdrawiam bardzo serdecznie Grażyna Michalska
OdpowiedzUsuńA ja właśnie ten lęk wyssałam niemal dosłownie z mlekiem matki. Jeszcze przed moim urodzeniem, Tata, świeżo upieczony małżonek, miał straszliwy wypadek na motocyklu, najechała na niego ciężarówka. Był bardzo połamany. Mama wiedziała, że przeżył, ale nie wszyscy to wiedzieli, więc jadąc do niego do szpitala, podsłuchała rozmowę, jak to ktoś wybierał się na jego pogrzeb. Uraz wpoiła nam od dzieciństwa.
UsuńRozumiem i serdecznie pozdrawiam. Spędziłam dzieciństwo z tata na motocyklu 😄
OdpowiedzUsuńPani Grażynko, pewnie się Pani dała zwieść mechanizmowi moderowania komentarzy. One teraz się nie ukazują od razu, tylko po zatwierdzeniu przeze mnie. W ten sposób nagle zniknęli wszyscy "wielbiciele".
UsuńTu mamy zgodnosc stuprocentowa! Ja tez!😄
OdpowiedzUsuńKinga
Jeśli kiedyś pojawi się na plebanii Vespa - wsiądziesz?
UsuńPani Małgosiu, kiedyś pytałam Panią jak dotrzeć do Urbino, parę dni temu wreszcie je zwiedziłam, a ponieważ jestem pod dużym wrażeniem to podzielę się jak tam dojechać - ja jechałam pociągiem z Bolonii do Pesaro - regionalny jedzie ok 2 godzin, a potem z Pesaro do Urbino autobusem, kursują regularnie w obie strony - ok. 40 -50 minut. Miasteczko jest bardzo jednorodne - całe zbudowane z tego samego beżowo-szarego kamienia, Podziwiając je w pełnej okazałości z jednego z punktów widokowych dosłownie odebrało mi mowę. Na dodatek z murów otaczających miasto roztaczał się widok na wciąż soczyście zielone wzgórza Umbrii, toskańskie o tej porze sa juz nieco nadpalone słońcem. Jedyna wada:) wg mnie jest zbyt starannie odnowione, brakowało mi chropowatości, odrobiny "zapuszczenia". Namawiam do odwiedzenia tego miejsca, chociaż wiem, że z Toskanii dojazd jest nieciekawy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z Wrocławia Małgorzata
Pani Małgosiu, ale to chyba nie mnie? Mnie Pani pytała o Pienzę. Może na jakimś innym blogu o Włoszech? Przestraszyłam się, że mogłam źle coś napisać, ale sprawdziłam :) Do Urbino ciągle jeszcze nie dotarłam, jest na liście! Jest grubo ponad trzy godziny autem ode mnie, więc bardzo męcząco na wypad w tę i z powrotem jednego dnia. Niemal 7 godzin tylko w aucie. Zostawiam sobie takie miejsca na jakieś kilkudniowe wypady. Tylko bardzo dużo tych miejsc :)
UsuńUwielbiam Pani bloga, miałam przerwę w lekturze, bo urodziłam synka i brakowało czasu na czytanie, ale jako Italianistka i Italomaniaczka wracam i nadrabiam zaległości. Przy dobrej esencjonalnej kawie to wspaniała lektura - choć na razie nie wybiorę sie do moich kochanych Włoch, Pani mnie tam wspaniałe przenosi poprzez opisy, zdjęcia, interesujące wiadomości o sztuce i architekturze. Dziękuję i wracam - a bloga czytam od początku- zaglądam do archiwum i sukcesywnie nadrabiam- mam też Pani książki :-) serdeczności z zachmurzonej dziś Varsavia :-)
OdpowiedzUsuńDroga Pani Dominiko! Przede wszystkim to prosze przyjąć moje najserdeczniejsze życzenia. Aż mi się jakoś tak miło na duszy zrobiło. Następne dzieciątko Czytelniczki :) Zazwyczaj reaguję chęcią obadrowania świeżo upieczonej Mamy, więc proszę o kontakt na maila, jeśli mogłaby mi Pani w nim napisać swój prawdziwy domowy adres :)
Usuńo tak ! mam to samo !
OdpowiedzUsuńKlub miłośników i marzycieli o Vespie nam się rozrasta :)
Usuń