sobota, 4 lipca 2009

GORĄCE DNI, GORĄCA PARAFINA I GORĄCE POŻEGNANIA

Dziesięć dni przebiegło upalnym galopem. Wczoraj ostatnie chwile z naszymi gośćmi. Przedpołudniem pojechałam z Agatą i Anitą na zakupy pamiątkowo-podróżne. Na liście było między innymi limoncello. Niestety mimo atrakcyjnej promocji nie zakupiły trunku, gdyż akurat w Pistoi trwa Międzynarodowy Festiwal Bluesowy no i miasto, jak zwykle, wprowadziło na trzy dni prohibicję. Zastanawiam się, czy to faktycznie zapobiega czemuś, czy tylko daje dobre samopoczucie radnym.

Potem w obłędnym pędzie piekłam ciasto drożdżowe. Przepis wzięłam sobie od Majany, ale gdy już miałam zrobiony zaczyn drożdżowy zorientowałam się, że na pełne wyrastania ciasta przed włożeniem do piekarnika nie wystarczy mi czasu. Byliśmy umówieni z naszymi gośćmi na pożegnalny obiad. Zaryzykowałam więc i upiekłam niemal zupełnie bez pośredniego wyrastania. Przyznam, że smaczne ciasto, bez zakalca, pagórkowate niczym Toskania, śmiesznie nierówne, tylko na drugi dzień już trochę straciło na puszystości.

Na szczęście gros potrzebowałam na wczoraj. Zostaliśmy zaproszeni do wskazanej pizzerii, czyli do naszej ulubionej „La Perla” w Stazione Masotti. Oczywiście głównym akcentem były stworzenia pływające, jak zawsze tam świeże, pyszne i nie do przejedzenia.

Deserem zajęłam się ja. Nazwa słodka i orzeźwiająca w upały – Giaccherino.

Chodziliśmy zaglądając do opuszczonych mniszych cel, tanecznym krokiem przemierzając salę balową, wyobrażając sobie uczty w refektarzu.

Niewiele miejsc już mi pozostało tam nieobfotografowanych, za to coraz bardziej ciągnie mnie do rozstawienia się ze sztalugami. Kto wie? Ale i zdjęć nigdy za mało.

To takie miejsce, że nawet zwykłe klamerki na sznurku z cyprysem w tle zyskują inny wymiar. A niepotrzebne meble biblioteczne kuszą chęcią posiadania.

Ruszać nam się nie chciało. Usiedliśmy w krużganku. Przyjemny cień, cisza, nawet straszliwie głośne cykady nie wdzierały się w tę przestrzeń. Tylko Anita wykazała się hartem ducha i skóry i łapczywie łapała promienie słońca. Nam jedynie chłód po drugiej stronie krużganka pozwalał znieść ten widok.

A potem chwila odpoczynku w domu i spotkanie z Agatą, jej synkami i Anitą u mnie w pracowni. Przy placku drożdżowym i zimnej herbacie (czarna, mięta, cytryna i miód) pokazałam swój patent na świeczki mozaikowe.

Powstały małe, niepowtarzalne dziełka.


Ja przy okazji też skubnęłam jedną świeczuszkę.

Wieczorem ostatnie posiedzenie przy winie a dzisiaj wczesnym rankiem musieliśmy się niestety pożegnać.
Sobota trochę porządkowa. Krótka wizyta na nowym mieszkaniu Asi. Ułożenie kwiatów w kościele. I odkrycie kulinarne –zupa z cukinii. Odważyłam się przerobić przepis, co zakończyło się wspaniałym doznaniem smakowym. Wszystko było „na oko” więc mogę podać składniki i sposób przyrządzenia.

Młode, jasne cukinie pokrojone w kawałki ugotowałam (około 8 minut) w osolonej wodzie, którą potem odlałam, cukinie zaś zmiksowałam. W bulionie z kostki ugotowałam kawałki ziemniaków i drobno posiekaną natkę pietruszki, do tego wcisnęłam ząbek czosnku. Pod koniec wsypałam starty parmezan, wrzuciłam drobinki gorgonzoli. Do zupy w talerzu wsypałam kostki mozzarelli i podałam z listkami bazylii.


Jeszcze chciałam Wam pokazać ciekawą misę (talerz?) zakupioną przez Agatkę. Soczysta czerwień, dobra włoska ceramika, kawałek Toskanii zabrany do Polski.


6 komentarzy:

  1. Gorące pragnienia , tęsknoty , marzenia ……

    OdpowiedzUsuń
  2. a nam "sprzedaz"Malgosiu patent na swieczki mozaikowe????(byc moze przeoczylam?)znow wzdycham....:)

    OdpowiedzUsuń
  3. A my z Alinką już prawie na walizkach ! Nie możemy się doczekać!!!
    K

    OdpowiedzUsuń
  4. K :) cudownych przeżyć życzę !!!
    odrobinkę zazdroszczę .....
    świętą zazdrością ;))
    Ach !!! radość oczekiwania :)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Marzę....
    może kiedyś...
    może znowu...
    Tak tęsknię ... Italio...

    Ps. Ciesze sie,ze ciasto smakowało:))
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wspaniala jest ta misa. Czytam Cie od jakiegos czasu bo mialam okazje byc w Toskanii w maju i zakochalam sie :) Planuje ponowny wyjazd i bede korzystac z pomocy Twojego bloga w planowaniu trasy. Pozdrawiam Dublinia

    OdpowiedzUsuń