środa, 17 marca 2010

odc. 2 - VESUVIO

Dwa pełne dni pod Neapolem trzeba było jakoś rozsądnie zagospodarować. Świadomie zrezygnowaliśmy z samego miasta, bo byłoby to zbyt pobieżne na zapoznanie się z jego specyfiką. Wykorzystaliśmy za to niedaleki wulkan oraz ruiny, do powstania których się przyczynił.

Przyznam się, że pierwszy raz miałam do czynienia z tego typu tworem geologicznym. Nie jest to miejsce do częstych spacerów, ale na pewno warte jest wspięcia się, jakby nie było na dość wysoką górę (1281 m n.p.m.). Żeby nie było, żem taka dzielna i tę wysokość pokonałam od stóp po sam krater. Otóż dosyć daleko podjeżdża się autem i dopiero ostatni odcinek - tak około 30 minut samego marszu - pokonuje się pieszo. Drodze samochodowej towarzyszą wątpliwej urody rzeźby umieszczone tam jako plenerowa wystawa ciągła zwana Creator Vesevo. Ledwie omiotłam ją wzrokiem.

 

Za to z chęcią przyjrzałam się śmieciom, a właściwie jednej rzeczy tam ulokowanej. Otóż przytargaliśmy z wyprawy następnego gąsiora. To ci dopiero pamiątka turystyczna! 

Lekko przymglone powietrze niechętnie ujawniało widoki na Zatokę Neapolitańską.

Przymgleniu wtórowały chmury, które obsiadły jedynie Wezuwiusza. Do tego dołączyły się opary z krateru i atmosfera wyraźnie się zagęszczała. Dobrze, że nie wiedziałam, iż 79 rok nie był wcale datą ostatniego i najsilniejszego wybuchu wulkanu. Jego najbardziej wzmożona działalność przypada na lata 1631-1872 i nikt nie zapewnia, że to już wszystko, co ten słynny wulkan miał do powiedzenia. Z lęków i tak wystarczył mi ten przed wysokością. Całe szczęście wejście jest obecnie bardzo zadbane i barierki z drewnianych bali sprawiają solidne wrażenie na takim cykorze, jak ja. 

Po lekturze wypowiedzi turystów przezornie ubrałam się w wygodne i łatwe do wyprania buty oraz spodnie. Nie pomyślałam, że doświadczenia tamtych osób są związane z bardziej upalnymi dniami, kiedy to pył faktycznie mocno potrafi ubrudzić obuwie i nogi. Nas Wezuwiusz przywitał ciężkim i zmoczonym pyłem dopiero wyłaniającym się spod śniegu. Za to polecam wszystkim kijki trekingowe. Bardzo mi dopomogły, bo ja mało wytrzymała kondycyjnie jestem, tym bardziej, że musiałam zrezygnować z uczęszczania na salę gimnastyczną ze względu na problemy z kręgosłupem. Na miejscu można za jakąś niewielką opłatą skorzystać z kijków leszczynowych oferowanych przez sympatycznego dziadka.

Na samym końcu turystycznego szlaku jest miejsce, z którego ponoć widać Pompeje. Ale ja musiałam uwierzyć na słowo. Hania z Mirkiem podczas kliku wizyt na górze także nie wypatrzyli starożytnych ruin, co mnie pocieszyło, że jeszcze nie tak  źle z moim wzrokiem.


7 komentarzy:

  1. nie ma jak Toskania !
    rzeźby chyba mają za zadanie rozśmieszać hihi / dosyć paskudne /

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajna wycieczka Małgoś:)) Szkoda,ze tam takie chmury, bo widok na pewno piękny.
    POzdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj Małgosiu, przypomniałaś mi piękną wycieczkę:) Byłam też na Wezuwiuszu w 2001 r., był czerwiec i całe stoki poniżej krateru porośnięte olbrzymiej wielkości żarnowcami, cudnie kwitły na żółto. Zapach był nieziemski! A potem tylko tuf wulkaniczny i nogi brudne od pyłu do kolan :) Też mam lęk wysokości i spojrzenie w tę wielką dziurę w ziemi to było przeżycie nie lada! A Zatoka Neapolitańska tak samo spowita we mgle...
    Przed kraterem pobierano opłatę i sprzedawano pyszne wino "Lacrima Christi" czyli "Łza Chrystusa". Czy tak jest do dzisiaj? Na szczęście nie było tych wątpliwej urody rzeźb :)
    Eugenia

    OdpowiedzUsuń
  4. piękna wycieczka i można "przećwiczyć" lęk wysokości (tak podobno robił Lenin w Poroninie i wzgórzach okolicznych)ale swoją drogą , gdy nóżki się telepią ( ja tak mam) to też PRZEŻYCIE

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale mimo, ze dalej na południe to wiosny nie widać. . .

    OdpowiedzUsuń
  6. No to widzę, że Neapol sie nie zmienił! Byłam tam 2 lata temu - w lipcu i też były sterty śmieci... (wszechobecny wątpliwej urody zapaszek pamietam do dziś...).Zatoka też była mocno przesłonięta mgłą. Generalnie wrażenia z samego Neapolu dużo poniżej oczekiwań, ale za to Pompeje wynagrodziły wszystko! Nie bylam niestety w Herkulanum. To miejsce wciąż czeka na mój nastepny raz...
    Marlena

    OdpowiedzUsuń
  7. Jedną z cech Włoch, która mnie tak fascynuje w tym kraju jest właśnie różnorodność. I chociaż najbardziej kocham Toskanię, to ciągnie mnie również na południe...ale tylko po to by zobaczyć, poczuć tamtejszy klimat i doświadczyć tej odmienności.
    ...choć przyznam szczerze iż miałam nadzieję że sterty brudów i charakterystyczny zapaszek jest już tylko legendą...

    OdpowiedzUsuń