Staram się nadrobić, bo zaległych wpisów mi przybywa, miast ubywać, więc za ciosem następny artykuł:
Tym razem bez oszołomienia nagromadzeniem dzieł sztuki.
Sytuacja diametralnie różna - zabytek jest w miejscu swojego przeznaczenia, choć absolutnie zmienił mu się kontekst. Właściwie to obrócono go o 90 stopni, w 1939 roku, podczas prac rekonstrukcyjnych. Pomysł wybudowania zadaszenia nad nim, rodzaju pawilonu, też nie jest wcale pierwszym, wspomniana przeze mnie rekonstrukcja zakończyła się przykryciem obiektu.
Ara Pacis - Ołtarz Pokoju wybudowany przez Augusta jako wotum dziękczynne za zwycięskie wojny. Olbrzymia konstrukcja powstała na pustej przestrzeni, o której teraz to można w tym miejscu tylko pomarzyć. Zdaje się, że współczesny architekt chciał oddać charakter tego wyizolowania od zabudowy miasta. Nie miał tyle miejsca, by założyć rozległy trawnik z obeliskiem - pełniącym funkcję osi zegara słonecznego. Odizolował więc strukurę poprzez "nałożenie" na nią nowej struktury - pawilonu z wyłożonym kamieniem placem, który ma słuzyć także celom wystawowym.
My dotarłyśmy do Ara Pacis po zmroku, już mocno zmęczone Muzeami Kapitolińskimi, a jeszcze okazało się, że musimy stanąć w długiej kolejce!
???
Do Ara Pacis?
Nie, ale o tym za chwilę :)
Przyznam się szczerze - nie stanęłam wryta. Choć nie można odmówić kunsztu rzeźbiarskiego twórcom dzieła. Zachwycające detale, ale jakoś bardzo sterylne to wszystko.
Może faktycznie był już przesyt?
Cena biletu wydaje się być zbyt duża w stosunku do tego, co zwiedzający zastają w środku. Czy w ten sposób miasto usiłuje zebrać pieniądze wydane na pełen rozmachu projekt obudowy Ołtarza?
W dodatku ściana zbudowana z szyb pozwala zajrzeć do środka bez wydawania pieniędzy na wejście, można sobie spokojnie wyrobić jako takie pojęcie o tym, czym jest Ara Pacis. Na stronie muzeum jest jeszcze
link umożliwiający wirtualną podróż, hmm...
Jeśli wykupicie bilet, możecie dodatkowo liczyć na obejrzenie filmu, który świetnie wyjaśnia aspekty powstania Ara Pacis, a potem jego zniknięcia na wiele wieków.
Gdy ja oglądałam Ołtarz, Monika zniknęła piętro niżej, więc po obejrzeniu Ara Pacis, dołączyłam choć na chwilę do niej.
Zaskakujący kontrast - tłumy ludzi! To oni tworzyli tę upiornie wolno przesuwającą się kolejkę po bilety.
Budynek chroniący zabytek ma parter przeznaczony na tymczasowe wystawy.
I to dla tej wystawy głównie pokonałyśmy zmęczenie. Monika - pasjonatka fotografii, prowadząca warsztaty fotograficzne, kursy, kółka dla uczniów - nie mogła sobie darować retrospektywnej wystawy Henri Cartiera-Bressona, o którym ja z kolei miałam bardzo nikłą wiedzę.
Żebyście widzieli, jej błyszczące oczy, gdy wypatrzyła na Kapitolu informację o ulubionym fotografie.
Na miejscu obowiązywał zakaz fotografowania (o ironio losu!), ale pomyślałam sobie, żeby zakończyć opowiadanie o naszej wyprawie wybranymi zdjęciami z naszych rzymskich wędrówek, które choć trochę pasują do Bressonowskiej koncepcji decydującego momentu. Przynajmniej dzięki wystawie i Monice wiem, że tak się określa ujęcia "uchwycone na gorąco".
|
Piazza Santa Maria in Trastevere, tuż przy fontannie, ranek. |
|
Te zielenie! |
|
Tu był jakiś lokal z włoskim fastfoodem, ludzie nie mieścili się w środku, zajadali więc na ciasnym chodniku. |
|
Rozmowa w rytmie. |
|
Przypominam - koniec listopada! |
|
Nie przeszkadzać -śpię :) |
|
Utwór na dwa aparaty fotograficzne (nie licząc mojego) i rzeźbę. |
|
Tytuł powinien brzmieć "Zaskoczenie", bo z tyłu liceum, z przodu ... wykopaliska archeologiczne. |
|
Po pracy. |
|
Selfik z doświetleniem. |
|
Teatr cieni przy fontannie na Zatybrzu. |
|
Co chwyci obiektyw, gdy przez niego nie patrzę? |
|
Barwne akcenty. |
|
Turysta. |
|
Wie, co najlepsze :) |
|
Czapeczka :) |
|
Robótki. |
|
Oni chyba też byli zawiedzeni, że nie można zobaczyć Tempietto Bramantego. |
|
Płacimy! |
|
Oświecona policjantka. |
|
W muzeum. |
|
Przysiadłabym się. |
|
Zobaczony z daleka, wydał mi się jakąś hiperrealistyczną rzeźbą, bo trwał w bezruchu nad wyraz długo. |
|
Porta Portese - olbrzymi targ w niedzielę - dla każdego coś dobrego. |
Ale fajowe zdjecia, moje ulubione to śpiacy na progu, pan na wozku, haft krzyzykowy i "zaskoczenie"
OdpowiedzUsuńNawet nie pomyślałam, żeby robić ranking, a faktycznie, aż się prosi :)
UsuńIleż min i póz....ludzie są niesamowici, ale jak dla mnie bokser wygrywa!
OdpowiedzUsuńCiekawy wybór :) To był dyżurny pies pobliskich biedaków, ale nie żebrał, tylko sobie tak siedział sam.
UsuńTe zdjęcia uchwycone z zaskoczenia oddają atmosferę ulicy, miasta...Pokazują to czego ja nie dostrzegłam będąc na wycieczce oszołomiona zabytkami. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTak, bo pierwsze wrażenie, to musi być oszołomienie, potem człowiek powoli rozgląda się, ale w tym celu trzeba przyjechać indywidualnie.
Usuń