Dłuższe przerwy w pisaniu oznaczają taki natłok zajęć, że nie wyrabiam się z blogiem.
Ostatnio dwukrotnie wyjeżdżałam z domu, raz rozstać się definitywnie ze swoim mieszkaniem.
Właśnie ukończyłam duży projekt, który naiwnie szacowałam na tydzień pracy, a zabrał mi chyba z bity miesiąc.
Nie myślałam że figura naturalnej wysokości, to baaaaardzo duża powierzchnia do zamalowania.
Co robiłam?
Od początku mojego pobytu w Toskanii męczyłam się z naszą parafialną figurą Madonny, no nie podobały mi sie jej barwy i sposób ich nałożenia.
Jest to typowy i powszechny tu odlew gipsowy, nic zabytkowego. Podczas toskańskich wypraw szukałam malowanych przykładów, jak ozdabiano tego typu obiekty. Na tej podstawie przygotowałam własny projekt.
Krzysztof chce kiedyś w miejsce nimbu dać koronę, więc uzupełniłam ślady po mocowaniu, zamocowałam paluszek Jezuska, który latami był przymocowany zwyczajnym plastrem. Nie lada kłopotem było uniknięcie połysku. Wszystkie matowe lakiery okazywały się błyszczącymi. Nawet matowy wosk świecił, dopiero gdy na mokry wosk położyłam ... puder ryżowy, byłam w stanie zaaprobować lekkie błyszczenie twarzy i rąk.
Pryncypał miał też marzenie, by urządzić nowe lokum dla Madonny. Niszą zaopiekowali się ścienni malarze. Problemem był jej wystrój, czyli ośmioramienne gwiazdki - rzecz właściwie nie do dostania. Jakiś producent zaproponował metalowe, chyba po 20 euro za sztukę. Niezły koszt przy 90 gwiazdach. Wymyśliłam więc zrobienie gwiazd samodzielnie. Wyrzeźbiłam trzy, zrobiłam z nich silikonową formę (pierwszy raz w życiu) i odlałam potrzebną liczbę. To był niezły maraton, przydały się kulinarne utensylia, suszyłam gwiazdki na formie do bagietek, bo ma dziurki.
Okazało się, że to nie był koniec problemu, mocowaliśmy się z mocowaniem. Słynne kleje, co to kleją wszystko, odmawiały posłuszeństwa, w końcu Krzysztof opanował jakiś szybciej schnący, drapał klejone powierzchnie, by nie były zbyt gładkie i voilà!
Pomyślałam, że na powrót Madonny do niszy idealna będzie niedziela radości (Laetare), gdy można w Wielkim Poście na ołtarzach postawić kwiaty.
Aaaa, nie dodałam, że w zamian za wykonaną pracę poprosiłam parafię jedynie o zakup studyjnych sztalug - myślę, że dobrze na tym proboszcz zaoszczędził.
Wszyscy więc są zadowoleni, a parafianie okazali mi to oklaskami :)
No, może nie wszyscy? Figura Jezusa coś markotnie spogląda z naprzeciwka.
Malgosiu,swietny pomysl z gwiazdkami.Wyszlo cudnie,parafia jest na pewno dumna,ze tam pracujesz.Widze,ze przygotowania do Swiat Wielkanocnych ida pelna para.Buziaki!!!!
OdpowiedzUsuńGwiazdki to marzenie szefa, ja je tyko realizowałam. A przygotowania, faktycznie, już od dawna rozpoczęte :)
UsuńKawał dobrej roboty Koleżanko ! Jezus teraz zazdrości :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że mi to miłosiernie wybaczy :)
UsuńCiepliwsc, praca i czas i jaki fantastyczny efekt. Piękna Madonna!
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję :)
UsuńPochwalam, podziwiam i cieszę się że jest w tym kościele tyle Ciebie :)))*
OdpowiedzUsuńWiesz, to faktycznie ciekawe uczucie zostawiać po sobie ślad.
UsuńPięknie wyszło!
OdpowiedzUsuńKinga
Pięknie dziękuję :)
UsuńChylę czoła i po prostu podziwiam !
OdpowiedzUsuńMarzena.
Po prostu dziękuję :)
UsuńA mnie nic nie zaskoczyło.Wszystko pięknie, jak zawsze ze smakiem i wyczuciem subtelności barw. Małgosia po prostu odwdzieczowywuje :) się Panu Bogu za talent, a pryncypałowi za kolejne wyzwania.
OdpowiedzUsuńMasz rację i to doskonałą - wdzięczność jest tym, co mnie bardzo motywuje do takich działań :)
UsuńPięknie Małgosiu, podziwiam!!! Annamaria
OdpowiedzUsuńDziękuję, Aniu :)
UsuńGratuluję, i podziwiam umiejętności. Pozdrawiam, Brenda
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję :)
UsuńMałgosiu, czym jeszcze nas zaskoczysz? Jesteś niesamowita, że nie wspomnę o niespotykanej pracowitości i rzecz jasna, nieprzeciętnym talencie. To czego dokonałaś jest cudne!.
OdpowiedzUsuńGrażyna
Cieszę się, że tak to odbierasz, bo ja to ciągle bym chciała lepiej, mam nadzieję, że mi życia starczy na rozwój :)
UsuńFigura faktycznie miała "ciekawe" zestawienie kolorystyczne. Po Twoich przeróbkach jakby wyszlachetniała. Wykonałaś ogrom pracy!! Podziwiam Twój talent!
OdpowiedzUsuńDwa lata temu, we wrześniu 2015 r, widziałam tę Madonnę - czytając wcześniej o renowacji; zrobiłam jej zdjęcia. Wyglądała na subtelną, szlachetną i piękną. Zapomniałam, że to gipsowa figura... świetna robota! Ile pomysłowości i talentu. Masę dobra pani po sobie zostawiła w San Pantaleo, pani Małgorzato :) Pozdrawiam, Aldona
OdpowiedzUsuńNIe pomyślałam, że po dwóch latach figura faktycznie będzie trwałym śladem po mnie, a ja znajdę sie w nowym miejscu, pełnym wyzwań :) Także tych "restauratorskich".
Usuń