Ileż to było jazgotu podczas modlitwy, takiego symaptycznego, głównie psiego.
Nie zabrakło i koni, kozy (która chciała wybrać wolność i właściciel gonił ją po wsi), królików, kota bez sierści, a nawet kurki, która znosi niebieskie jaja! Na koniec przygotowaliśmy poczęstunek, trochę panettone, grzańca, ciepłej czekolady, zimnych napojów :) A co! Właścicielom też się należało.
Wspaniale wydarzenie!
OdpowiedzUsuńTo Wy wpropwadziliscie te tradycje do Tobbiany? Oj, zapiszecie sie tam na wieki
Gratuluje i pozdrawiam
A
Tradycja raczej została wznowiona i to przez Proboszcza, ja tylko pomagam :)
UsuńKsiądz Krzysztof w swoim żywiole! :))) Zwirzowi żadnemu nie przepuści :)).
OdpowiedzUsuńDruso jako gospodarz udziela się świetnie.
A króliki w koszyczku - rozczulajace. No i ta kozula :)))))
Kinga
Kozula była niesamowita, tak uciekała, że nie zdążyłam jej obfocić, zanim pan ją dorwał z powrotem.
UsuńOto prawdziwy Kościół ! Serdecznie pozdrawiam Panią i Proboszcza .
OdpowiedzUsuńMarta
Znam księdza, który bardzo lubi swojego psa, pisze wręcz peany na jego cześć, ale przed ludźmi się zamyka, jest arogancki. A i on jest w Kościele, który pozostaje i tak prawdziwy :) Dziękuję za pozdrowienia, przekazałam :)
Usuń