Następny krok w próbie bloga - kopia z zapiśnika:
Chyba każdy rozumie zmniejszoną częstotliwość zapisów. Boże Narodzenie! Przygotowania pochłaniają mnie absolutnie. A jest to szeroki front robót, nie licząc "duchowych".
Co się wydarzyło przez te cztery dni?
Strajk dostawców paliwa zakończony!
W środę pod wieczór odlewałam świece na świąteczny stól - kiszka! zrobiłam przerwę na Mszę i potem już trudno było je poskręcać. Zrobiłam za cienkie, tak że w skręcie widać w niektórych knoty. Ot! Knoty zrobiłam
Więc czwartek miałam mocno wypełniony. Tylko czym do południa, to niezbyt pamiętam. Rano byliśmy pogadać z lokalną fryzjerką, co bym miała mocniejsze loczki. Na 15 od razu umówiła mnie na "zabieg". Tym razem w końcu można to nazwać lokami. Ciekawe samo w sobie trzygodzinne posiedzenie w salonie. Typowo babskie miejsce, jedyny mężczyzna to Murzyn, handlarz, który zostawia u tej fryzjerki swój towar. A poza tym skala wieku! Ja chyba byłam w tym dniu najmłodsza. Najstarsza klientka to 90-latka (albo i starsza) przyszła na farbowanie i ułożenie fryzury.A potem napełniona optymizmem loczkowanym zabrałam się za świece. Nie było łatwo , ale się udało. Chyba ten stan już mnie zadowala.i zaczęłam w końcu suszyć wieksze ilości cytryn i pomarańczy na ozdobne plasterki.
Dokończyłam też drugi wiklinowy stelaż pod choinkę na drzwi.
Aj waj waj! Przypomniałam sobie. Przecież udało nam się kupić absolutnie doskonały świerk na choinkę. Zrobiliśmy wersję zastępczą i zamiast w w węglu kamiennym umieściliśmy ją w drzewnym, no bo skąd tutaj wziąć ten pierwszy?
Piątek?Najpierw porządki na regale "florystycznym". W końcu widać, na czym można polegać przy układaniu kwiatów. Na szczęście na Boże Narodzenie Krzysztof znalazł chętną parafiankę, więc tę wielką pracę mam z głowy. Na obiedzie był Tomek. Eksperymentalnie do placków ziemniaczanych podałam, jako dodatek, podsmażonego na cebuli tuńczyka z puszki. Wyśmienity zestaw smakowy! Dokończyłam wikinowe wianki na stroiki.
Sobota
Rano onieśmielony patrzącymi nań polskimi, doświdczonymi śniegiem oczami, prószył biały opad.Najpierw porządki w salkach katechetycznych. Potem, bagatela, umyłam 6 okien! Nigdy w życiu nie umyłam tylu okien na raz. A to tylko połowa z tych do umycia. Dwa już miałam umyte wcześniej. Jedno jest w pomieszczeniu niekoniecznie sprzątalnym a trzy wielkie w pracowni poczekają na inną okazję. Tak więc okna moge uznać za pomyte!Potem jeszcze ułożyłam kwiaty przypalając ziemniaki na obiad i zaraz po obiedzie wielkie "pierniczenie". Na pomoc pośpieszyła mi Ania z Florencji. Tak więc do godziny 22 miałyśmy niemal całą pracę za sobą. Okazało się, że pieczenie pierników to pikuś, ale weź je ozdób człowieku! A potem dobiliśmy się specyficznym poczuciem humoru Koterskiego w postaci filmu "Ajlawju"
Niedziela:
Niedziela pełna pracy dla Krzysztofa, ja na wolniejszych obrotach. Pomalowałam pisakami styropianową bombkę jako przykład dla dzieciaków, które miały przedświąteczne spotkanie. Bawiły się na nim oraz szykowały bombki na choinkę przed kościołem. Sama też zaczęłam ozdabiać uplecione przeze mnie choinki.
Co się wydarzyło przez te cztery dni?
Strajk dostawców paliwa zakończony!
W środę pod wieczór odlewałam świece na świąteczny stól - kiszka! zrobiłam przerwę na Mszę i potem już trudno było je poskręcać. Zrobiłam za cienkie, tak że w skręcie widać w niektórych knoty. Ot! Knoty zrobiłam
Więc czwartek miałam mocno wypełniony. Tylko czym do południa, to niezbyt pamiętam. Rano byliśmy pogadać z lokalną fryzjerką, co bym miała mocniejsze loczki. Na 15 od razu umówiła mnie na "zabieg". Tym razem w końcu można to nazwać lokami. Ciekawe samo w sobie trzygodzinne posiedzenie w salonie. Typowo babskie miejsce, jedyny mężczyzna to Murzyn, handlarz, który zostawia u tej fryzjerki swój towar. A poza tym skala wieku! Ja chyba byłam w tym dniu najmłodsza. Najstarsza klientka to 90-latka (albo i starsza) przyszła na farbowanie i ułożenie fryzury.A potem napełniona optymizmem loczkowanym zabrałam się za świece. Nie było łatwo , ale się udało. Chyba ten stan już mnie zadowala.i zaczęłam w końcu suszyć wieksze ilości cytryn i pomarańczy na ozdobne plasterki.
Dokończyłam też drugi wiklinowy stelaż pod choinkę na drzwi.
Aj waj waj! Przypomniałam sobie. Przecież udało nam się kupić absolutnie doskonały świerk na choinkę. Zrobiliśmy wersję zastępczą i zamiast w w węglu kamiennym umieściliśmy ją w drzewnym, no bo skąd tutaj wziąć ten pierwszy?
Piątek?Najpierw porządki na regale "florystycznym". W końcu widać, na czym można polegać przy układaniu kwiatów. Na szczęście na Boże Narodzenie Krzysztof znalazł chętną parafiankę, więc tę wielką pracę mam z głowy. Na obiedzie był Tomek. Eksperymentalnie do placków ziemniaczanych podałam, jako dodatek, podsmażonego na cebuli tuńczyka z puszki. Wyśmienity zestaw smakowy! Dokończyłam wikinowe wianki na stroiki.
Sobota
Rano onieśmielony patrzącymi nań polskimi, doświdczonymi śniegiem oczami, prószył biały opad.Najpierw porządki w salkach katechetycznych. Potem, bagatela, umyłam 6 okien! Nigdy w życiu nie umyłam tylu okien na raz. A to tylko połowa z tych do umycia. Dwa już miałam umyte wcześniej. Jedno jest w pomieszczeniu niekoniecznie sprzątalnym a trzy wielkie w pracowni poczekają na inną okazję. Tak więc okna moge uznać za pomyte!Potem jeszcze ułożyłam kwiaty przypalając ziemniaki na obiad i zaraz po obiedzie wielkie "pierniczenie". Na pomoc pośpieszyła mi Ania z Florencji. Tak więc do godziny 22 miałyśmy niemal całą pracę za sobą. Okazało się, że pieczenie pierników to pikuś, ale weź je ozdób człowieku! A potem dobiliśmy się specyficznym poczuciem humoru Koterskiego w postaci filmu "Ajlawju"
Niedziela:
Niedziela pełna pracy dla Krzysztofa, ja na wolniejszych obrotach. Pomalowałam pisakami styropianową bombkę jako przykład dla dzieciaków, które miały przedświąteczne spotkanie. Bawiły się na nim oraz szykowały bombki na choinkę przed kościołem. Sama też zaczęłam ozdabiać uplecione przeze mnie choinki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz