Czas oszalał radośnie, fika tymi godzinami jak chce, a chce ostatnio bardzo szybko fikać.
Teraz skupiłam się na domu. Przygotowałam sobie te potrawy, które mogę zamrozić, a więc uszka (w ilości 100), bigos (robiłam lepszy, moim zdaniem, ale przed Krzysztofem i tak już musiałam bronić) oraz schab zawijany z grzybowym nadzieniem. W końcu, chyba po paru latach przerwy udało mi się wypisać kartki świąteczne. Niestety pominęłam moją Przyjaciółkę, dobrze że choć tanie połączenia telefoniczne zaczęły działać na nowo.
We wtorek Paula pojechała z nami do kwiaciarni, żeby wybrać dodatki do dekoracji na Święta, którą będzie sama robić. Jest to mała kwiaciarnia w Monsumano przy cmentarzu, należąca do kwiaciarza, który w soboty przyjeżdża do San Pantaleo z furgonetką i sprzedażą bezpośrednią. Hmm, staraliśmy się ukryć rozczarowanie, że nas tam zaciągnęła. Po wizycie na giełdzie kwiatowej trudno chyba zachwycić się wąskim i detalicznym asortymentem. Przy okazji jednak kupiliśmy parę gwiazd betlejemskich do domu.
W końcu poszyłam też pokrowce na krzesła, żeby zasłonić te wątpliwej urody meble, w dodatku każdy niemal z innej parafii. W czwartek po przygotowaniu malusiego stroiku pojechaliśmy odwiedzić Frankę w szpitalu. Na szczęście wypuszczą ją na przepustkę na Święta, ale i tak przejmująco to wygląda. Dobrze, że narobiłam więcej bombek i świec, teraz mam co dawać w prezencikach. Co chwilę jest taka okazja. Ludzie zresztą też przychodza z prezentami. Kładziemy je pod choinkę, będzie co otwierać w Wigilię.
A propos wigilii, wczoraj odebrałam telefon i usiłowałam zrozumieć pewną panią pytającą się o wigilię, spróbowałam dociec, czy chodzi jej o mszę, czy kolację. Ale ona za szybko mówiła, żebym w ogóle łapała sens. Poza tym okazało się potem, że tutaj na post przed świętem mówi się vigilia (czyt. widżilia). A ja już jej chciałam wyjaśniać, że w te Święta robimy tylko wigilię na dwie osoby. Teraz dopiero zaczną się moje lapsusy językowe, gdy odważam się samodzielnie z nimi porozumiewać.
Wczoraj wyfroterowałam większość podłóg, dzisiaj dalszy ciąg zdobienia domu.
Pozostając w klimacie świątecznym, a jakże by inaczej mogło być, zdjęcie choinki:
Teraz skupiłam się na domu. Przygotowałam sobie te potrawy, które mogę zamrozić, a więc uszka (w ilości 100), bigos (robiłam lepszy, moim zdaniem, ale przed Krzysztofem i tak już musiałam bronić) oraz schab zawijany z grzybowym nadzieniem. W końcu, chyba po paru latach przerwy udało mi się wypisać kartki świąteczne. Niestety pominęłam moją Przyjaciółkę, dobrze że choć tanie połączenia telefoniczne zaczęły działać na nowo.
We wtorek Paula pojechała z nami do kwiaciarni, żeby wybrać dodatki do dekoracji na Święta, którą będzie sama robić. Jest to mała kwiaciarnia w Monsumano przy cmentarzu, należąca do kwiaciarza, który w soboty przyjeżdża do San Pantaleo z furgonetką i sprzedażą bezpośrednią. Hmm, staraliśmy się ukryć rozczarowanie, że nas tam zaciągnęła. Po wizycie na giełdzie kwiatowej trudno chyba zachwycić się wąskim i detalicznym asortymentem. Przy okazji jednak kupiliśmy parę gwiazd betlejemskich do domu.
W końcu poszyłam też pokrowce na krzesła, żeby zasłonić te wątpliwej urody meble, w dodatku każdy niemal z innej parafii. W czwartek po przygotowaniu malusiego stroiku pojechaliśmy odwiedzić Frankę w szpitalu. Na szczęście wypuszczą ją na przepustkę na Święta, ale i tak przejmująco to wygląda. Dobrze, że narobiłam więcej bombek i świec, teraz mam co dawać w prezencikach. Co chwilę jest taka okazja. Ludzie zresztą też przychodza z prezentami. Kładziemy je pod choinkę, będzie co otwierać w Wigilię.
A propos wigilii, wczoraj odebrałam telefon i usiłowałam zrozumieć pewną panią pytającą się o wigilię, spróbowałam dociec, czy chodzi jej o mszę, czy kolację. Ale ona za szybko mówiła, żebym w ogóle łapała sens. Poza tym okazało się potem, że tutaj na post przed świętem mówi się vigilia (czyt. widżilia). A ja już jej chciałam wyjaśniać, że w te Święta robimy tylko wigilię na dwie osoby. Teraz dopiero zaczną się moje lapsusy językowe, gdy odważam się samodzielnie z nimi porozumiewać.
Wczoraj wyfroterowałam większość podłóg, dzisiaj dalszy ciąg zdobienia domu.
Pozostając w klimacie świątecznym, a jakże by inaczej mogło być, zdjęcie choinki:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz