piątek, 15 stycznia 2010

PRZYJAŹŃ POGŁĘBIONA

Mam nadzieję, że stanie się to tradycją, by na początku roku wykupić kartę członkowską Przyjaciół Uffizi. W tym celu trzeba się udać do Florencji. Tzn. można to też uczynić "zdalnie", ale nie ma to jak osobisty kontakt, zwłaszcza gdy dostaje się prezencik. O czym poniżej.
Ze względu na zajęcia Krzysztofa możliwy był dzisiejszy poranek przedłużony o lekkie popołudnie. Naiwnie ubrałam się zbyt lekko i podmarzłam czekając na spóźniony pociąg. Po przyjeździe ruszyliśmy więc szybko w kierunku Caffe Paszkowski, by tam przy ladzie zjeść świeżutkie rogaliki i popić cappuccino. Tak, tak, nawet ja się połakomiłam na kawę. To jedyna formą jaką z rzadka tu pijam. Polecam wszystkim zajrzenie do baru tej kawiarni, nie przejmujcie się nobliwym wystrojem i długą historią lokalu, stojąc przy ladzie płacicie za kawę, jak w każdym innym barze.
Potem chwilę posnuliśmy się po chłodnej porannej Florencji. Jedyne grupy turystów miały charakterystyczne oczy, czarne włosy i były niewielkiego wzrostu. Podziwiam zacięcie Japończyków do zwiedzania o tej porze roku. Przez zmarznięciem ratuje ich chyba tempo zwiedzania, zwłaszcza tych, co to na chwilę się gdzieś zatrzymali i potem pędzili z przestrachem w oczach za swoją znikającą już za rogiem grupą.
Pod Uffizi pustki. Najwięcej postaci zobaczyłam pod Loggią dei Lanzi
 
Mam wrażenie że trafiłam na plac budowy, zresztą rzut oka na Ponte Vecchio przekonuje, że sezon remontowy jest w pełni.
A w przejściu do Arno rzeźba o tytule Dionizja, ale nie mam pojęcia skąd taki tytuł figury. Chyba nęka mnie za małą wiedza o antyku albo za słabo odczuwam sztukę współczesną.
 
Mamy tyle czasu, że ze zdziwieniem odkrywam na bocznej ścianie Uffizi (tej od Palazzo Vecchio) ceglaną kolumnę.
Czekaliśmy do 10.00 na otwarcie wystawy, którą przy okazji wznowienia karty chcieliśmy obejrzeć. Przyszliśmy 4 minuty przed otwarciem, więc pracownik powstrzymał nas przed wejściem. Cierpliwe stoimy, mija godzina otwarcia i nikt nas nie wpuszcza. W końcu chłód nas wpuszcza do muzeum. Nieśmiało rozglądamy się za jakimś strażnikiem, żywej duszy! Przecież nic nie ukradniemy, wchodzimy!
To już trzecia widziana przez nas edycja "I mai visti". Tym razem "Nigdy niewidziane" pokazały się nam obrazy-portrety sławnych osobistości pt. "Święci, poeci i żeglarze"Nie wiem czemu, ale na plakacie wylądował nigdy niewystawiany ponoć cenny portret Alessandro Achilliniego, profesora filozofii z Bolonii (1463-1512) namalowany przez Amico Aspertiniego. Rozumiem zachwyt, że jakiś obraz po raz pierwszy okazano publiczności, ale mnie jakoś jednak zniechęcały te zielenie na twarzy. Niewystarczająca znajomość włoskiego, albo brak wyraźnej linii przewodniej nie pozwoliły mi dokładnie zrozumieć klucza, według którego przygotowano wystawę. Nie miałam jednak problemu z prostym odbiorem i z wielkim zaciekawieniem oglądałam mniej lub bardziej mi znane postaci. Oryginalne nakrycia głowy władców islamskich. Kolaż poniżej tworzą zdjęcia z plakatów przed wejściem do pomieszczeń Poczty Królewskiej.
Potem przeszliśmy na drugą stronę Uffizi, by tam odnowić kartę Amici degli Uffizi. Przemiłe panie. Jedna nawet nas pamiętała z zeszłego roku. Gdy poprosiła o sprawdzenie poprawności wypisania nazwisk, przyznałam, że im trudno byłoby zauważyć błąd bo zwłaszcza moje jest dziwne i nie do powtórzenia dla Włocha. A pani powiedziała, że w biurze pracuje jedna kobieta Polka, ale akurat tego dnia jej nie było. Pozbierałam sobie różne ciekawe folderki o imprezach, miejscach itp.  A jako członkowie Stowarzyszenia dostaliśmy katalog z dopiero co zobaczonej wystawy.
Tym razem skorzystaliśmy od razu z bycia socio i wybraliśmy się do Bargello - budynku mieszczącego głównie galerię rzeźby. Przysadzisty budynek z dziwną nieproporcjonalną wieżą, która jest najstarszą częścią Palazzo, stanowi przykład świeckiej architektury średniowiecznej. Mocna bryła pozwala wyobrazić sobie funkcje jakie pełnił budynek. Było to między innymi miejsce sprawowania władzy, ferowania wyroków oraz ich wykonywania. 
 
Wierzyć się nie chce, że wspaniałe schody i loggia oraz głęboka studnia pośrodku wewnętrznego dziedzińca były świadkami egzekucji. Mnóstwo herbów podestów, którzy tu sprawowali władzę, rzeźby i zaglądające zimowe słońce chciałyby bardziej uczynić miejsce planem romantycznych historii. Nic z tego!
 
Przewrotnym więc pomysłem wydaje się umieszczenie tu pierwszego narodowego muzeum we Włoszech i wypełnienie go rzeźbami takich znakomitości jak Michał Anioł, Donatello, Giambologna, Cellini czy kolorowymi majolikami (naczyniami i olbrzymimi konstrukcjami z warsztatu della Robbia). Przemyślane rozmieszczenia eksponatów nie zapobiega przed zawrotem głowy. Nie umiem sobie poradzić z ich ilością i urozmaiceniem. Nie wspomniałam jeszcze o misternych koronkowych pracach w kości słoniowej, o sali ze zbrojami, islamskiej, o wspaniałych obrazach i oszałamiającej ilości malutkich figurek z brązu. Szaleństwo!
Wychodzimy z Bargello a tu woła nas wieża Badia Fiorentina.
Nie dzisiaj kochana. Jeszcze tylko szybki obiad w "Leonardo", kilka pamiątek (o tych osobny wpis, bo tego wymagają, może jutro?) i wracamy do domu. 

7 komentarzy:

  1. Ech ...
    Ja chce do Florencji!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie, ech .... Wizyty w Bargello zazdroszczę. Nie byłam, bo się kasa skończyła ;) Zostało tylko siedzenie na ławce i gapienie się w ten inny budynek!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja chcę do Florencji!!
    Zostałam znowu dosłownie zasypana i nakręcona informacjami ,zdjęciami ,opisami!!No i czemu to tak daleko?!!!
    Gdynianka

    OdpowiedzUsuń
  4. Joanno, jak się z jednej strony cieszę ze to tak daleko. Czasem jak się ma coś w zasięgu ręki czy wzroku, to się wcale tego piękna nie zauważa...

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak tęsknię za Florencją! :)))
    Cudownie tam jest, och !

    OdpowiedzUsuń
  6. Och, jakie piękne zdjęcia, ja też tam chcę być :) Byłam w Caffe Paszkowski ! masz rację, kawa wypita przy barze była cenowo w normie. Zobaczyłam sobie na google map i wszystkie wspomnienia wróciły :)
    Eugenia

    OdpowiedzUsuń
  7. A tam w którejś uliczce na prawo jest najlepsza gelateria w mieście ( lodziarnia). Pokazała nam przewodniczka, lodów było kilkadziesiat smaków, podobno codziennie przybywa kilka nowych.
    Eugenia

    OdpowiedzUsuń