Są goście, o których nie chcę pisać, by mogli cieszyć się zasłużoną anonimowością, wspaniali, dający podarunek niezwykłych osobowości, są zabłąkani jak dzieci we mgle, bywają wiedzący dokładnie, co chcą zobaczyć, wyznaczonym planem pobytu, a także snujący się bez żadnego pomysłu, lecz z radością odkrywający uroki Toskanii, tacy przejazdem i na dłużej. Znani, zaprzyjaźnieni i obcy, stający się potem bliskimi sercu. Wspaniała ludzka mozaika.
O jednej grupie z nich chciałabym Wam dzisiaj opowiedzieć. Kiedy tylko postanowiłam o niej napisać, wiedziałam, że do tytułu przyfruną motyle.
Oto, jak to z motylami było:
Gdzieś tutaj na blogu pojawiała się informacja, że Krzysztof ma pod opieką dwie parafie, więc z racji oczywistych, jedna z nich jest niezamieszkała, oczywiście ta druga, którą mu powierzono po kilku latach od objęcia pracy na pierwszej. Stała się nam pomocną w goszczeniu rodziny i przyjaciół.
Miesiąc temu przyjechała do Montagnany 12 osobowa ekipa, której trzon stanowiły kobiety należące do szkoły flamenco z Krakowa. I to właśnie flamenco narzuciło rytm pobytu, któremu musiały się podporządkować osoby towarzyszące, "nietupiące". Wspaniałe i piękne kobiety, na co dzień wykonujące inne ciekawe zawody, skrzyknęły się ze swoimi instruktorami i pod przewodnictwem nieocenionej Kingi zawojowały małą górską Montagnanę.
Wyobraźcie sobie niewielką miejscowość, bez atrakcji turystycznych, dzięki temu właśnie niezwykle atrakcyjną dla wszystkich naszych gości, żyjącą swoim rytmem, lekko senną, przysiadłą na zboczach gór wspinających się nad Pistoią.
Jest tam jeden bar, sklep spożywczy, ze słynną na cały okręg schiacciatą, po którą ustawiają się długie kolejki, no, i pizzeria popularnie zwana "U Diabła", z racji przydomku nadanego właścicielowi kilka lat temu przez moją rodzinę. Diabeł jest dosyć burkliwym restauratorem, ale za to rewelacyjnie gotującym, po bardzo bardzo przystępnych cenach. Dlatego dzielnie znosimy jego humory, warto się poświęcić dla jego potraw.
W takiej atmosferze, pewnego lipcowego poranka na tarasie pod plebanią, bohaterki tego wpisu zaczęły żmudnie ćwiczyć, kroki, obroty, powiewały chustami, wachlarzami, wybijały rytm butami i kastanietami.
Zawirowało, zatrzepotało i uśmiech wywołało.
Ludzie dziękowali Krzysztofowi, że obudził senną Montagnanę.
A największą niespodzianką był Diabeł, nie ten sam człowiek! Rozanielony, upodobał sobie w grupie jedną z pań, uroczą blondynkę, a jakże!
Czym się to zakończyło, o tym za chwilę.
Nasi flamenkowi goście każdego ranka usiłowali scalić swoje umiejętności w jednorodny układ taneczny, a wczesnym popołudniem ruszali na zwiedzanie Toskanii.
Jednego dnia zaplanowaliśmy zwiedzanie Giaccherino, wiedziałam, że sala przeznaczona na uroczystości weselne, sprowokuje ich do tańca. Poprosiłam więc, by przygotowali się na swojego rodzaju próbę wraz z krótką prezentacją dla tego samego dnia zwiedzającej Giaccherino grupy ks. Tomka z Warszawy.
Zdjęcia z klasztornej próby same w sobie stanowią dla mnie wielką wartość, więc chciałabym się nimi z Wami podzielić. Smaczku dodawała córeczka Asi (pomagającej przy organizacji pobytu Warszawiaków), na poczatku u mamy na kolanach, potem na boku usiłowała naśladować tańczące panie, a potem dała susa w sam środek grupy. Dodajcie jeszcze do tego czasami tuptającego pomiędzy paniami mopsa i robi się sytuacja cudownie nierealna.
Wszystkie próby w upale i wielki wysiłek tańczących miały swój finał w pokazie dla mieszkańców Montagnany.
Zdjęcia zatrzymały drogocenne chwile, rytmu, śpiewu i przeniknięcia się dwóch światów. Instruktorka Małgosia zaprosiła chętnych z widowni do wspólnej zabawy, najbardziej pojętna dziewczynka okazała się uczestniczką zajęć tanecznych w Pistoi. Mała dziewczynka w różowej sukience niewiele musiała dodać do swojego ubrania, by wyglądać na tancereczkę flamenco. Mąż Ani, Francesco, z chęcią upozował się do zdjęcia.
A już wisienką na torcie okazało się pojawienie mieszkającej od kilkunastu lat we Włoszech Hiszpanki z Sewilli. Wyobraźcie sobie jej reakcję, gdy przejeżdżając zobaczyła grupę tańczących. Natychmiast zaczęła tańczyć. Robiła to tak zapamiętale, że porwała sobie buty, co nie przeszkodziło jej w kontynuowaniu zabawy.
Na koniec wszyscy nasi goście, Krzysztof i ja przeszliśmy do pizzerii po drugiej stronie ulicy, gdzie Diabeł nakarmił nas przesmaczną paellą i napoił sangrią. A Martę, która wpadła mu w oko próbował upoić grappą, lecz ta była dzielna, pamiętająca o czekającym na nią w kraju mężu :)
Co akurat nie speszyło Diabła.
Śmiech, radość i stukot butów, oklaski i egzotyka skrzydeł mantonów pozostawiły tak niezatarte wrażenia, że mimo wielu wydarzeń potem, z łatwością przypomniałam sobie atmosferę tamtych dni.
Z całego serca dziękuję Ci Kingo i wszystkim flamencowym szaleńcom za niezwykłość lipcowego tygodnia!
O pobycie, okiem i słowem uczestniczki, przeczytacie na blogu http://bsobiecka.blogspot.it
To my dziękujemy. Za wszystko. Także za ten wpis :)))
OdpowiedzUsuńNo, trochę zaszalałyśmy w tej Montagnanie....
Kinga
Cudowny czas...Niezwykłe miejsce,wspaniali ludzie, niepowtarzalny klimat. Brawa dla Organizatorki i Gospodarzy. I jeszcze raz - dzięki Małgosiu za przepiękne zdjęcia! A.H.
UsuńZaszalałyście niezwykle pięknie :)
UsuńAH czas to był faktycznie nadzwyczajny :)
Usuńwow !!! cuda się działy jak się nawet klapeczki porwały ;D
OdpowiedzUsuńŚliczne zdjęcia no i zabawa musiała być faktycznie niepowtarzalna ;D
Oj! Tak, tak :)
UsuńToskania połączyła pasję z wakacjami :) Pięknie tańczące piękne panie ! Specjalne ukłony dla Kingi za organizację! No i zdjęcia Małgosi, pierwsza klasa.
OdpowiedzUsuńPięknie!!!!czy można do was dołączyć?:)pozdrawiam.magda g.
UsuńAsiaku, jakie modelki, takie zdjęcia :) Pani Magdo, to raczej pytanie do krakowskiej szkoły flamenco :)
UsuńI najważniejsze, że wszyscy czuli się zadowoleni!
OdpowiedzUsuńBardzo zadowoleni :)
UsuńPiękne wspomnienia dzięki Wam wszystko niezwykle kolorowe i udane, dziękujemy
OdpowiedzUsuńj
Fenomenalny musiał byc ten tydzień. Co ja moge powiedzieć... TEŻ TAK CHCĘ!!! :-)))
OdpowiedzUsuńNie ma sprawy. Trzeba zapisać się do naszej szkoły.. A potem - zobaczymy :)))
UsuńK.
Ot, to właśnie - Kinga dobrze prawi! A Ty do szkoły wcale tak daleko nie masz :)
UsuńCudowne wspomnienia, było przepięknie, niezapomniane chwile i pięknie to opisałaś Małgosiu, dziękuję wszystkim, którzy stworzyli ten cudowny klimat...
OdpowiedzUsuńAnita
Anitko, co tam ja, Wasz tupot zaległ w mloim sercu :)
UsuńKastaniety już mam :-). Wyjaśniło mi się ,dlaczego ostatnio ciągle pojawiałaś się w profilu krakowskiej szkoły flamenco na FB :-).Piękny miały dziewczyny wypoczynek. Zazdroszczę bardzo. Teraz Małgosiu pewnie ciężko będzie Ci się odgonić od tłumów chcących zamieszkać na plebanii.Może jakieś agroturismo? Mogłabym tam sprzątać :-)
OdpowiedzUsuńCzy Ty aby przypadkiem nie masz z tą szkołą jakichś związków? Daleko nie masz :) A plebania z gumy nie jest, więc mamy "ścisłe wytyczne", kto na niej nocuje :) Boże uchowaj od agriturismo!
UsuńWspaniale przezycia, te zdjecia i Twoj opis to prawdziwa uczta w zupelnie innym stylu niz do tej pory.
OdpowiedzUsuńJuz nie cisza koscielnych kruzgankow, a muzyka, taniec i ruch :)
Cudowne, jestem pod wrazeniem :)
pozdrawiam
Dokładnie, jak w życiu, taniec i różaniec :)
UsuńTo się nazywa porwać całą okolicę do tańca! Wspaniale! Całuski i pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńSama już zaczynałam przytupywać, tylko nie śmiałam :)
UsuńMalgosiu, zachwycilas mnie zdjeciami portretowymi. Complimenti:) i pozdrowienia z Kotliny Klodzkiej. Wakacje udane. Zaraz wyjezdzamy do domu:( Kasia, Benedetto i Mania
OdpowiedzUsuńDziękuję Kasiu! Mam nadzieję, że już niebawem się zobaczymy :)
UsuńMałgosiu,
OdpowiedzUsuńJa właśnie wróciłam z tygodniowego pobytu w Kotlinie Jelenigórskiej. Cudnie tam jak zwykle... i uwierz w wielu miejscach myślałam o Tobie i inspiracjach jakie poderwałyby Cię z ziemi...
Pewnie to już nie ma większego znaczenia bo nie miałam możliwości odpowiedzieć na Twoją prośbę ale mimo wszystko wklejam link do moich reminiscencji "italoflamenco" ;-))
Raz jeszcze pięknie dziękuję za kolejną łezkę w oku ... pięknie było i wesoło i smacznie i w ogóle.... ;-))
B
http://bsobiecka.blogspot.com/2013/08/reminiscencje-toskanskie-odsona-siodma.html
Może jeszcze ktoś zabłądzi do tego artykułu, więc wkleję link bezpośrednio w treści :) Dziękuję i serdecznie Cię pozdrawiam :)
UsuńWracają ciepłe wspomnienia. Dziękuję za wszystko Małgosiu !
OdpowiedzUsuńEla