czwartek, 1 sierpnia 2013

NAPISZ TO PIĘKNIE

Fraza z tytułu była niczym lejtmotyw tygodnia w Perugii. Jest też dobra na tytuł artykułu, gdyż postaram się opisać najpiękniej, jak potrafię, kurs kaligrafii i iluminacji.

W zacnym grodzie Krakowie, na ulicy Brzozowej, dla piękna i zachowania dawnego rzemiosła powstała Szkoła Kaligrafii, w której naucza Barbara Bodziony. Jest historykiem sztuki, ale co ważniejsze w tym przypadku, absolwentką Wyższego Europejskiego Instytutu Iluminacji i Manuskryptów w Angers, we Francji. Swoją wiedzą, doświadczeniem i pasją zaraża obecnie rodaków jeżdżąc z warsztatami po całym kraju. Na Basi zajęcia trafiła Anna Jeziorny, która z kolei od dawna marzyła o stworzeniu specyficznego miejsca tętniącego sztuką. Skupiła się na kaligrafii zakładając Fundację Sztuka Kaligrafii. Z tego połączenia dwóch osobowości zrodziła się, między innymi, Letnia Szkoła Kaligrafii i Iluminacji, a w jej odsłonie "Perugia 2013" miałam niewątpliwą przyjemność wziąć udział.

Na zajęcia przyjechało 17 osób, głównie z Polski, choć była też jedna Francuzka, korzystająca z każdej możliwości szkolenia się u Basi.
Świetne przygotowanie prowadzącej i sprawna organizacja ze strony Ani zyskały wzmocnienie poprzez miejsce udostępnione przez zakonników. Była to (a jakże!) biblioteka.
Biblioteka nie byle jaka.
Przyznam się, że, gdy weszłam tam pierwszy raz, nie dowierzałam, że tak po prostu siądę i zacznę w takim miejscu borykać się z nieposłuszną stalówką.
Franciszkanie już za namową św. Bernardyna ze Sieny zwrócili baczniejszą uwagę na rolę książki w życiu zakonu. Zaczęto gromadzić cenne dzieła, najpierw rękopiśmiennicze, potem już drukowane. Na początku XVIII wieku w zasobach klasztoru było ok. 4000 woluminów. Aż się prosiło o odpowiednie ich przechowanie. Na życzenie przeora architekt Pietro Carattoli zaprojektował olbrzymie pomieszczenie oraz jego zachowane do naszych czasów wyposażenie. Jak bardzo ceniono wtedy księgi, świadczy witający wchodzących napis o nałożeniu automatycznym ekskomuniki na kogokolwiek, kto by wyniósł chociaż jedną księgę.
Nawet podłoga wyłożona prostą terakotą w narożnikach i na środku sali nawiązuje wzorami do rokokowych stołów. Te z narożników służyły nam za "pomocniki", największy, środkowy, chyba sprzedano, by założyć ogrzewanie w całym klasztorze.
Nie minęło pół wieku od wybudowania biblioteki, gdy nadciągnęła tragiczna dla wszelkich zakonów na terenie Italii fala kasacji, najpierw napoleońskich, potem związanych z działaniami Garibaldiego.
Pod koniec XIX wieku "pozwolono" braciom odkupić własny klasztor.
Franciszkanie przywrócili bibliotece jej piękno i niezwykłość. Niestety, meble zżera kołatek, o czym przekonała się Basia unosząc położoną na nich stertę papierów, mało mu było drewna, wziął się za smakowite kartki. Strach pomyśleć, że może nadżerać też i zgromadzone rzadkie księgi.

Choć tych najcenniejszych już tu nie ma, nie wróciły po kasacji. Mieliśmy ten przywilej, że mogliśmy je obejrzeć w miejskiej bibliotece Perugii. Mieliśmy też szczęście, bo opowiadała nam o tych dziełach wybitna specjalistka od lokalnych manuskryptów.
Manuskrypty zobaczyliśmy raz, za to biblioteką delektowałam się każdego dnia zajęć. Ciągle wyszukiwałam detale, a to okucia, a to zakończenia regałów, a to sprytnie ukryte wejście na górny poziom. Rokokowe tablice wskazywały, że franciszkanie nie koncentrowali się jedynie na księgach teologicznych, czy liturgicznych. Pokazano nam na przykład świetny zielnik z XVIII wieku, z którego zapewne korzystał zakonny aptekarz.
Zdobne tablice nad oknami zawierają inne treści, nie opisują ksiąg na półkach.
Wśród nich jedna nawiązuje do tego, co widać za oknem - Perugię. Okno z tej strony stało się swoistym civitatis ornamento. Każdego, kto wyszedł na balkon, korciło uwiecznienie panoramy miasta. Inne okna trochę zazdrościły temu z panoramą, dostarczały więc innych wrażeń.
Biblioteka biblioteką, a uncjała czeka. Uncjała ( czyli wczesnośrednioweczne pismo) wraz z ozdobnym inicjałem stanowiła przedmiot nauki "pierwszaków". Bardziej zaawansowani skupili się na kopiowaniu bądź autorskiej interpretacji miniatury, a wszystko wokół Księgi Tobiasza, której wątki bardzo ciekawie wyjaśniał nam każdego ranka Ojciec Roman Bielecki OP.

Najczęściej podczas pracy panowała iście nabożna cisza, względnie szept, ale bywały i salwy śmiechu, wesołe zgryźliwości, serdeczne przytyki, odwiedziny turystów, albo ... kota. Tylko ten jeden z mruczków do nas zaglądał, inne trzymały się ogrodu.
Niebywałe, jak grupa 17 niemal zupełnie obcych sobie osób potrafiła zaistnieć w jednej bibliotecznej przestrzeni.
A wszystko pod czujnym okiem Basi Bodziony, potrafiącej wyłapać każdy błąd, złe ustawienie stalówki, a także pochwalić za to, co w końcu zaczynało się udawać.
 Okulary, a czasami i lupa, stanowiły ważną pomoc.
Także dzięki nim i dobrej jakości materiałom powstały między innymi takie oto prace:

Dyplom o niczym nie świadczy, tylko zachęca do dalszych działań. Postawiłam pierwsze kroki, właściwie jest to jeszcze raczkowanie, ale takie, które nakazuje próbować, uczyć się, poszukiwać. O tym, jak bardzo nas wciągnęło, niech świadczy, że w mini sklepiku przygotowanym przez organizatorki, zabrakło startowych zestawów do samodzielnej pracy.
Niebawem zacznę zgłębiać tajniki kaligrafii, tylko czekam na brakujące mi materiały. Niestety do Krakowa mam za daleko, a zapewne zapisałabym się na roczny kurs prowadzony przez Basię.

Za wspaniały tydzień wakacji z całego serca dziękuję wszystkim, których spotkałam w Monteripido, na czele z Anią Jeziorny i Basią Bodziony.

To jeszcze nie koniec wrażeń z tego wyjazdu, pozostało opisać popołudniowe wypady. Jest co pamiętać, ale o tym w następnych artykułach.


10 komentarzy:

  1. Już późno a tu taki rarytas!) Zerknęłam tylko i przełknęłam ślinkę. Westchnęłam, jęknęłam i powiedziałam: Małgosia to ma fantastyczne źycie!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Niezwykły pomysł, niesamowite miejsce i jakie oszałamiające efekty, sama bym chętnie wzięła udział, tym bardziej jestem wdzięczna za te rewelacje i informacje ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Miejsce szacowne ale i najlepsze na takie warsztaty! To niesamowite móc obcować z takimi skarbami i być niemi otoczoną z każdej strony..Wymarzone miejsce!

    OdpowiedzUsuń
  4. Swietny kurs! Sama bym sie na cos takiego skusila, miejsce przeurocze tajemnicze i mysle, ze w takim wlasnie miejscu lepiej sie skupic nad tego rodzaju praca!

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Coś cudownego! Ależ bym chciała. Wziąć udział w takim kursie, w takim miejscu, z takimi ludźmi... i co by było, gdyby się pani z nami tym nie podzieliła? Człowiek by nawet nie wiedział, jakie ma marzenia :)
    Pozdrawiam, Aldona

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Aldono, Basia organizuje i w tym roku kurs, ale... w Fiesole :)

      Usuń