Będzie absolutnie nietoskańsko, choć właściwie troszkę tak, bo wszak podłoże to charakterystyczny fragment tutejszych dachów.
Te dwie dachówki namalowałam na zamówienie i stanowią jedyny zaplanowany fragment wakacji, choć i tak miałam tyle radości przy malowaniu, że aż wstyd nazywać to pracą. Całe dni siedziałam na tarasie i ścigałam się jedynie z temperaturą powietrza, która zbyt szybko obsuszała mi farby.
Moja czytelniczka zamówiła je na bożonarodzeniowy prezent. Dostałam pozwolenie na ich pokazanie, gdyż osoba, która ma być nimi obdarowana, nie zagląda na bloga. Prace zostały zaprezentowane na razie drogą mailową, ale zyskały pełną aprobatę zamawiającej. Niebawem pojadą do Polski.
Przed Wami zestaw od farb wyciśniętych na talerzyk (zapomniałam mojej zamykanej kasetki na farby) po św. Jerzego i św. Macieja Apostoła. Miało być mocno inspirowane ikoną, więc:
Piękne Gosiu!
OdpowiedzUsuńPełne wyrazu!
OdpowiedzUsuńPiękne!Lekko zazdroszczę:)
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńmimo, iż poniekąd, jestem w posiadaniu jednej Twojej pracy to też dołączam się do 'zazdrości':)
Pozdrawiam
Było dać dziecku imię po ojcu :)
OdpowiedzUsuńJerzy Jr? trochę to pretensjonalne:)no i rezydencja jak na Jr za mała ;) Ale może stosowne zamówienie złożę na 4 dziesiątki moje...:)
OdpowiedzUsuńpiękny blog będę często go odwiedzała,obserwowała pozdrawiam
OdpowiedzUsuńwitam serdecznie,proszę się rozgościć :)
OdpowiedzUsuń