Pani z Sant'Anna in Camprena napisała do Joanny przedziwny i niegrzeczny mail, z którego wynika, że ktoś "życzliwy" pokazał jej mój wpis i chyba odpowiednio ją "nastawił". Ona sobie przetłumaczyła google translatorem i źle zinterpretowała moje słowa. Między innymi wymyśliła, że podana kwota stanowi zbyt dużą przebitkę w stosunku do ceny noclegu. W ogóle nie wzięła pod uwagę, że nadwyżka nad ich propozycję stanowi głównie cenę warsztatów. A nawet, gdyby chciała roztrząsać tę nadwyżkę, jako kwotę za warsztaty, to chyba byłoby jakąś szaloną pomyłką, by wynajmująca pokoje określała, jaki ma być koszt nauki?
Żeby dać Wam (Wam a nie tej pani) jakieś wyobrażenie, o jakim poziomie cenowym rozmawiamy, podam przykładowo, jakie są koszty podobnych zajęć np. w przeciętnym studiu artystycznym we Florencji. Za trzy godziny dziennie zajęć, przez 5 dni roboczych trzeba zapłacić 700 euro. Natomiast na polskich stronach hobbystycznych spotkałam niedawno cenę za pięciogodzinny warsztat 250 zł, czyli powyżej 60 euro. Niesmacznym więc wydaje mi się fakt, że miałabym tej pani tłumaczyć się z 300 euro od osoby za pełne pięć dni warsztatów, z których połowę zabiera mi państwo włoskie. Cały czas mowa tylko o warsztatach, bez noclegu i wyżywienia.
Szkoda, że "życzliwa" osoba nie przetłumaczyła dokładnie, tego, co napisałam. Sama postawa sprawdzania nas (pisania czerwonym kolorem, jak nauczyciel poprawiający błędy ucznia), której dopuściła się zarządzająca agriturismo jest dla mnie nie do przyjęcia.
Obawiając się, że może okazać równie niegrzeczne zachowanie wobec zaproszonych przez nas uczestników warsztatów, chcieć zepsuć nam atmosferę, albo zmienić wcześniejsze ustalenia dotyczące np. dostępu do sal, postanowiłyśmy z Joanną zrezygnować ze współpracy z klasztorem.
No cóż, nie wszystkie marzenia muszą się spełniać, a piękna sztuka nie wszystkich uszlachetnia.
SIGNORA ORNELLA, PER CORTESIA FACCIO LA TRADUZIONE PER LEI, DI NON FARE ERRORI CON GOOGLE TRANSLATOR. SE NON SA COME SI PARLA CON LA GENTE LE CONSIGLIO DI PARLARE PRIMA CON DUE PERSONE MOLTO ADATTE. SONO VICINO A LEI. UNA TROVA AL FRESCO DI SODOMA, SECONDA GUARDANDO NELLO SPECCHIO.
Pomyśleć by można cytując Osła ze Shreka "I skończyło się rumakowanie". Jeśli komuś nie w smak była nasza obecność w Camprenie, to chciałabym go poinformować, że mnie nie bawi ściganie się, żaden ze mnie koń wyścigowy, ale lubię dotrzymywać słowa, więc ...
Joanna, wiedząc, że różnie w życiu bywa, że ktoś czegoś niedopatrzy, że bywają podwójne rezerwacje, trzymała dla mnie w zanadrzu inną ofertę.
Będzie to agriturismo położone pół godziny drogi dalej, nieopodal Chiusi.
Zdjęcia pochodzą ze strony agriturismo. |
Już dzisiaj mogę zaoferować pięknie wyposażone pokoje dwuosobowe z łazienką, dostęp do profesjonalnej kuchni, by wspólnie kucharzyć, a w przypadku upałów basen (tego wszystkiego w Camprenie nie było). Zapraszam więc ponownie na:
WARSZTATY FOTOGRAFICZNE
I PLASTYCZNE
chyba powinnam je nazwać
"Życzliwa sztuka albo róbmy swoje"
ale jednak nazwę je
W ETRUSKIM SĄSIEDZTWIE
Przypomnę, że:
Warsztaty fotograficzne poprowadzi Monika Zawadzka, doświadczony pedagog, ale, co ważne i artystka, z bogatym życiorysem zawodowym, także fotograficznym. Najważniejsze jest spojrzenie fotografującego, a tego trudno nauczyć się z podręczników. Założeniem warsztatów będzie więc nauka fotografowania, bez względu na posiadany przez uczestnika sprzęt.
No, może tym razem nie posuniemy się do propozycji budowania camera obscura, ale kto wie, czy i kiedyś nie zaproponujemy, by przyjechać do Toskanii jedynie z pudełkiem na buty i skonstruować z niego aparat?
Chętnych na warsztaty fotograficzne zapraszam do portfolio Moniki Zawadzkiej oraz kontaktu z nią poprzez FB.
Warsztaty rysunkowe, a może i malarskie - dla chętnych - poprowadzę ja. Dodatkowo dołączę do nich jeden wykład z historii sztuki, muszę zmienić temat, więc zostawcie mi proszę trochę czasu na przygotowanie propozycji.
termin 27 kwietnia - 4 maja 2013 roku
wszystko w kwocie 700 euro
w cenie:
- 7 noclegów
- 7 śniadań
- 2 wspólne kolacje
- 5 dni warsztatów wraz z materiałami (nie wliczając w to, oczywiście aparatu fotograficznego)
Proszę nie obawiać się też braku innych posiłków, bo dzięki dostępowi do kuchni będziemy mogli wspólnie popróbować toskańskiego gotowania. Obiecuję transport składników ze sklepu.
W obydwóch rodzajach warsztatów musi uzbierać się co najmniej 8 osób razem, z czego rozkład liczby uczestników w grupach może przedstawiać się jako: 3+5, albo 4+4. Mogą też być wśród nich osoby towarzyszące, gdyż chodzi o to, by wynająć minimum 5 pokoi, razem z prowadzącymi. Maksymalnie możemy przyjąć 17 osób. Powyżej 10 zapełnionych miejsc, cena ulegnie obniżce.
Termin na decyzję potwierdzoną zaliczką wysokości 150 euro możemy w tej sytuacji przedłużyć do 1 lutego 2013 roku.
ZGŁOSZENIA PRZYJMUJE JOANNA Z VISITOSCANA
Jak to się mówiło? ,,Każdy dobry uczynek niewątpliwie zostanie ukarany"
OdpowiedzUsuńNiestety tzw. ,,życzliwych" nigdzie nie brakuje ,szkoda... Mimo to mam nadzieję ,że warsztaty odbędą się i udadzą, powiększając grono osób zakochanych w Toskanii i zauroczonych sztuką.
Pozdrawiam ciepło znad chłodnego Bałtyku.:)Gdynianka
Też mam taką nadzieję i dlatego nie odpuszczam pomysłu :)
Usuńzawsze się znajdzie jakiś "życzliwy", nie ma się co przejmować, sama chętnie bym się chętnie wybrała na takie warsztaty...
OdpowiedzUsuńWiadomo, ale wolę nie być obojętna na takie sytuacje, żeby samej nigdy komuś czegoś podobnego nie zgotować.
Usuńtzw.życzliwi są wszechobecni. Proszę się nie martwić i robić swoje nie dając im satysfakcji, że psują coś czy chcą popsuć nastrój...
OdpowiedzUsuńIch satysfakcja niewiele mnie obchodzi, niech wiedzą, że się przejmuję, ale to nie ma wpływu na plany i ich realizację. Mnie nawet nie interesuje, kto to jest :)
UsuńJa na Waszym miejscu nie przejmowałabym się zbytnio,rezygnując dacie tej babie pełną satysfakcję,dziewczyny walczcie!Mam podobne doświadczenia tu z Polski,zazdrość z sukcesów,kradzież moich pomysłów w dziedzinie turystyki dużo by gadać...Po prostu mniej emocji,trzeba mieć skórę pancernika i nie dawać się!!!
OdpowiedzUsuńSądząc po słowach tej kobiety, jesteśmy z Joanną zadowolone, że tak szybko wyszło szydło z worka. Gorzej, gdyby zaczęła mieszać, gdy ludzie już mieliby porezerwowane loty, wpłaciliby zaliczkę.
UsuńA z emocjami nie dam rady, są i tyle. Lecz nawet bez skóry pancernika da się z nimi żyć :)
Gratuluje operatywnosci,powodzenia ,bede z Wami myslami/mysle ,ze jakis komentaz sie potem ukaze/irena zPoznania
OdpowiedzUsuńDziękuję, na pewno, jeśli warsztaty dojdą do skutku, przedstawię reportaż, tak jak to było poprzednim razem.
Usuńno ręce opadajo Pani.
OdpowiedzUsuńGosiu, mógłbym ponownie zacytować to co pisałem tydzień temu...
Trzymam kciuki i momo iz mnie nie będzie wiem ,że bedzie to fantastyczny czas dla wszystkich osób z tym projektem związanych.
Pozdrawiam
j.
Opadajo, a pote sie podnoszo :)
UsuńDzięki za wsparcie, wiem, że nam dobrze życzysz :)
Ajajajaj....
OdpowiedzUsuńŁadna świąteczna zmiana w Toskańskich zapiskach spełnionych marzeń :))))*
OdpowiedzUsuńO, to to :)
UsuńNie fajna sytuacja. Przypomniał mi się refren piosenki Młynarskiego " Róbmy swoje" i tego się trzymaj Małgosiu. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJago, inaczej nie mam zamiaru. Toskania jest duża, wystarczy jej dla każdego :)
UsuńRęce opadają po prostu.Będzie dobrze Małgosiu mimo wszystko.
OdpowiedzUsuńMaszko, myślę, że takie działania mają jeszcze większy sens, gdy się czyta wsparcie tylu osób :)
UsuńCo nas nie zabije, to nas wzmocni :)
OdpowiedzUsuńW matematyce stosuje się taki skrót: c.b.d.u. Mam nadzieję, że rozwiniemy go na wiosnę :)
UsuńZamurowało mnie :/.
OdpowiedzUsuńW poprzednim wpisie miałam się dopisać, że dokładnie zaczynam wiedzieć jak zorganizowanie najtańszych warsztatów (pracuję nad projektem - i kosztorysem) okazuje się trudne, gdy się zaczyna sumować i dojazd, i wynagrodzenie dla prowadzących, i koszty wyżywienia, nie mówiąc już o tym, że zaczynam odczuwać presję czasu (ukłony dla Joanny - za chwilę będę już wiedzieć o co mam pytać w sprawie wiadomej) i przewidywać pewne problemy strategiczne...
I mogę potwierdzić, że w żadnym razie kwota przez Was zaproponowana nie jest żadnym naciągactwem i pazernością.
A kobieta zachowała się paskudnie i w sposób bardzo Was krzywdzący.
Dziewczyny, nie dajcie się!
Kinga
Nas na początku podobnie, ale potem zakasałyśmy rękawy i teraz śmiejemy się z całej przygody i niebywałych wywodów pani :)
UsuńDacie radę, dziewczyny! Naprawdę "jeśli zmiana, to na lepsze"...
OdpowiedzUsuńokolice Chiusi pierwszy raz zwiedzałam z konieczności (gdy na lawecie zjechaliśmy z autostrady i przez kilka dni czekaliśmy na naprawę auta, bo święta po drodze: Boże Ciało i narodowe włoskie nie pozwoliły pracowitym Włochom skończyć wcześniej), ale już następnego roku SPECJALNIE pojechaliśmy tam. Spotkałam tam NAJPIĘKNIEJSZE PEJZAŻE, jakie widziałam we Włoszech, małe zakątki, urocze stare wille, gaje oliwne itp. Po prostu miodzio.
Katedrę w Orwieto odchorowałam mentalnie, tak mnie powaliła jej uroda i zawartość, procesję Bożego Ciała mam wciąż przed oczami (to osobna opowieść).
Nie chcę się rozpisywać, bo już czuję doganiające mnie galopem wspomnienia...
Insomma - dobra zmiana, już Wam zazdroszczę :)
Pozdrawiam cieplutko
Małgosiu, ja sama cieszę się, jak łysa norka, że takie miejsce wyszukała nam Joanna :)
Usuńjak to mówią "nie ma tego złego..." Powodzenia - nowe miejsce super! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, miejsce świetne i na pewno warsztaty też takie będą :)
Usuńojej ale przykra historia aż niewiarygodne no ale jak na Panią przystało już jej Pani zaradziła :))) prędko i sprawnie myślę, że się znajdą chętni :))
OdpowiedzUsuńNie było na co czekać, przecież nie siądę, by w kątku płakać :) Jeśli ktoś chciał nam wyrządzić świństwo, to mu się nie udało :)
UsuńA to niemiłe zdarzenie. Może ona poczuła się pominięta? Czy ona wiedziała, ze planujecie takie warsztaty? Zresztą mniejsza o to, i tak zachowała sie paskudnie, ale masz racje - w sumie to lepiej, ze szydło z worka wyszło teraz.
OdpowiedzUsuńW Santa Anna byłam i też mnie zachwyciła. Mój przewodnik mnie zaintrygował: "if you are lucky you might even find Sant'Anna in Camprena...", no i byłam "lucky". Niestety nie zobaczyłam kościoła wewnątrz, bo był zamknięty i nikt nie chciał wiedzieć o jakiejkolwiek możliwości otworzenia go (fakt, teraz sobie przypomniałam, że ludzie obsługujący agriturismo byli niesympatyczni, a jak na Włochów, to nawet wyjątkowo niesympatyczni)- cieszę się, że dzięki Tobie udało mi się zobaczyć to wnętrze - dziękuję! Czy wiadomo coś o tym fresku ze św. Anna Samotrzeć? Bez problemu za to spacerowaliśmy po ogrodzie - był dostępny. A na kościele chyba była informacja o mszach w niedzielę, to było jednak kilka lat temu. Sodomy się spodziewałam, ale i tak stanęłam jak wryta - zachwycił mnie. W Monte Olivieto finezja i elegancja Signorellego pozostawia Sodomę na drugim planie, choć i tam są frapujące "kawałki". Na szczęście zakaz fotografowania, umieszczony na przy wejściu do refektarza, zauważyłam wychodząc, jak już wszystko opstrykałam. Swoją drogą - taka ikonografia w refektarzu? W kościele w Trquandzie, o której wspominasz, jest Wniebowstąpienie Sodomy. Bardzo ciekawy malarz - ileż piękna jest we Włoszech! Rację miał Muratow pisząc, że kto nie kocha sztuki, nie powinien jeździć do Włoch.
serdeczności z Gdańska,
iwona
ps. rysunek oprawiony, w głębokim passe-partou i wąskiej, drewnianej ramce.
Co do tego , nie ma wątpliwości, że wiedziała. Od początku była o tym poinformowana, poza tym oni specjalizują się właśnie w noclegach dla warsztatów artystycznych. Dziwne tylko było, że dla grup nocleg na osobę wychodził drożej, niż dla klientów indywidualnych, bo zmuszają do posiłków w ich wykonaniu. Poza tym ta pani nie wiedziała o mnie jako prowadzącej, więc skąd niby tak od razu po powieszeniu ogłoszenia trafiła akurat na mój blog? Aż taka naiwna to ja nie jestem, ale nie mam ochoty dochodzić, kto to zrobił. Życzę mu spokojnych Świąt :) Bo ja takie na pewno będę miała :)
UsuńO freskach z kościoła nic nie wiem, ale widać niezwykłe podobieństwo kompozycyjne z Anną Samotrzeć Sodomy z refektarza. He, he, ja tak samo miałam z zakazem fotografowania, spostrzegłam potem. Przecież nie będę kasować takich zdjęć :) A co do rysunku, to aż pokraśniałam z dumy :)
Tak sobie pomyślałam,że to też Sodoma. Dziwne, że nie można znaleźć o tym żadnej informacji, googlałam na różne sposoby i w różnych językach, i nic. A omijanie zakazu fotografowania uważam za usprawiedliwione w miejscach, które nie oferują widokówek. Tak było tam - dostępne były jedynie z widokiem całego założenia i dookolnymi pejzażami, a i to w bardzo skromnym wyborze.
UsuńWydaje sie, ze bardzo dobrze sie stalo. Dzisiaj w innym miejscu napisalam komentarz o zawisci w sieci i jak widac, wiecej jest tego, niz sie wydaje. Swinstwo i tyle. Ale pani z agriturismo nie zarobi i dobrze. Szczegolnie w kryzysie, a we Wloszech taki jest, niech bedzie to jakas nauczka. Nowe miejsce sliczne i bardziej wygodne, a to sie ogromnie liczy. Poza tym bedzie mialo lepsza energie, a to sie pozniej pamieta.
OdpowiedzUsuńGratuluje pomyslu i mam nadzieje, ze firma sie rozkreci. Sama wiem, jaka to ciezka praca, ale daje satysfakcje, a efekty rowniez przychodza.
Emocje sa, normalnego czlowieka takie rzeczy zapowietrzaja. Ludzka zawisc, chociaz wiem, ze istnieje, zawsze bedzie dla mnie niemila niespodzianka.
Milla