Na początku kilka słów o Duomo.
Jak w wielu świątyniach, tak i w katedrze chowano ludzi, oczywiście tych co bardziej zasłużonych, ze znakomitych rodów. Często rodziny sieneńskie fundowały ołtarz boczny mający upamiętniać ten pochówek. Wszystkie obecne ołtarze są z końca XVII wieku, barokowe, ale jest pomiędzy nimi jeden dużo starszy, przywołujący wędrowca bielą marmuru.
To ołtarz Piccoliminich, który według przewodniczki ma cztery figury dłuta Michała Anioła - na dole św. Piotra i św. Pawła, wyżej św, Augustyna i św. Grzegorza. Zapisuję to do wyjaśnienia, bo byłam bardzo przekonana o autorstwie względem dwóch najniższych, inne wydają się zbyt odbiegać stylem od dłuta wielkiego geniusza. Chociaż może to i być prawdą, bo wszak Michał Anioł był wtedy jeszcze młodym rzeźbiarzem i mógł być mniej "zdecydowany". Ponoć atrybucję dzieł potwierdza sam artysta w liście do Piccolominiego, w którym przeprasza, że tylko tyle zdołał zrobić i dzieła nie dokończył. Patrząc na daty, od razu domyślamy się przyczyny wyjazdu ze Sieny - kierunek Florencja, olbrzymi złom marmuru zamieniony po 4 latach w Dawida.
Siadamy pod kopułą, na skrzyżowaniu naw. Jak już wcześniej wspomniałam sześć filarów podpiera tambur kopuły. Na zwieńczeniu każdego widzimy patrona Sieny, sześć filarów - sześcioro patronów. Ansano (wprowadził chrześcijaństwo do Sieny), Savino, Crescenzio i Vittore - rzymscy żołnierze oraz św. Katarzyna i św. Bernardyn. Dwie figury pokazałam w artykule "Brama niebios".
Specjalnie dla Moniki Z. zrobiłam zdjęcia rzeźb z Kaplicy Wotywnej. Wielka miłośniczka Berniniego musiała mi się przypomnieć wobec jego dzieła, jakim jest projekt przebudowy kaplicy oraz dwie (św. Magdalena i św. Hieronim) z czterech rzeźb w niszach. Dwie pozostałe (bliższe obrazu) wykonali uczniowie rzeźbiarza.
Kaplica uważana jest przez Sieneńczyków za najświętsze miejsce w mieście, nazywają ją Sancta Sanctorum (święta świętych), jest Kaplicą Madonny Wotywnej. Każdego roku składa się tu mnóstwo przeróżnej postaci podziękowań za otrzymane łaski. Całe szczęście ściana przed kaplicą szybko się zapełnia. Całe szczęście, bo oznacza to, że ludzie mają za co dziękować. Najpiękniejsze się zostawia, ale wszystkie zdjęte nie zostają wyrzucone, tylko przechowuje się je w archiwum.
Trudno nie wspomnieć o ambonie Nicoli Pisano, zrealizowanej w połowie XIII wieku. Nicola jest uważany za pierwszego wielkiego rzeźbiarza Italii. Nazwisko wskazuje na Pizę jako miejsce urodzenia, ale to tylko miasto, z k†órym bardzo się związał, w rzeczywistości pochodził z Apulii. Tam spotkał Fryderyka II, stamtąd przywiózł bagaż artystycznych doświadczeń. Rzeźbiarz wydał na świat nie tylko dzieła w kamieniu, ale i syna, także wielkiego rzeźbiarza, tworzącego już w odmiennym stylu. Ojciec inspirował się starożytnymi sarkofagami, czy to rzymskimi, czy to etruskimi, syn (Giovanni) wszedł w kręgi rzeźby francuskiej, gotyckiej. Nicolę uważa się za pierwszego włoskiego twórcę, który w chłodnym kamieniu wyraził ludzkie emocje, podobną zasługę w malarstwie przypisuje się Giotto.
Niewyobrażalne, że ambona na początku była biała, zrobiono ją z marmuru z Carrary. Widzimy ją brudną, nigdy nieodczyszczoną. Czy zmieniać ten fakt? Czy brud jest jej integralnym elementem? Czy wrócić do bieli, tak jak to zrobiono z ołtarzem Piccolominich?
Z drugiej strony, naprzeciw Kaplicy Wotywnej, możemy podziwiać Jana Chrzciciela autorstwa Donatella. Kto czytał artykuł o jego twórczości z Muzeum Katedralnego we Florencji, ten sam się domyśli, że figura świętego jest jednym z ostatnich dzieł artysty. Przypomina podobne podejście do ciała, jak w przypadku Pokutującej Marii Magdaleny, z tym że tamta jest drewniania, a Jan Chrzciciel to odlew z brązu, mistrzowsko operujący światłem, połyskiem i matem.
http://it.wikipedia.org/wiki/File:Cappella_di_s._giovanni,_siena,_16_s._giovanni_di_donatello.JPG |
I moje małe prywatne "odkrycie". Wśród pasów, rzeźb, obrazów, światła, przestrzeni, nigdy wcześniej nie dostrzegłam kapiteli. Ile jeszcze jest niezobaczonego? Ile nie widzę?
Ile "widzi" niewidomy?
To tylko niewiele słów o katedrze, pożegnaliśmy się z przewodniczką i wyszliśmy na zewnątrz. Słońce stało jeszcze wysoko i jak wysoko było, tak mocno grzało. Schowaliśmy się na dziedzińcu Palazzo Chigi. Przymierzyłam się do rysowania. Znowu mogę pokazać tylko szkic, bo o 19 wyproszono nas, by zamknąć podwoje.
Jakoś tak nam się nie chciało wracać.
To może zajdziemy na Il Campo, zobaczymy przygotowania do próby?
Ha! Zobaczyliśmy nie tylko przygotowania, ale i samą próbę.
W oczekiwaniu na bieg (mało ciekawy, nie wiem czemu służący) rozglądałam się po ludziach, no i znowu rysowałam.
Owszem, patrzę na wszystko z zainteresowaniem, ale takim socjologicznym, nie porywają mnie emocje tłumu, czuję się klaustrofobicznie w morzu głów.
Nie rozumiem tak niebezpiecznego dla ludzi i zwierząt wyścigu, bardziej już jestem w stanie pojąć niezwykłą identyfikację ze swoją dzielnicą, w której wiele znaków mówi, którą contradę się przemierza.
Krzysztof wypatrzył, że nawet zewnętrzne puszki elektryczne mają swoje oznaczenia. Żelazna konsekwencja! Najbogatszy zbiór mam z Contrady Ślimaka, którą idzie się z parkingu przy Bramie św. Marka. Tym razem głównie nowinki, bo część już kilka lat temu pokazywałam.
Podobał mi się widok stołów na ulicach i zasiadających przy nich biesiadników.
Trochę już znam to uczucie siedzenia, gadania właściwie o niczym, jedzenia na plastikowych talerzykach, wychodzenia z posiłku w wyśmienitym humorze. Może nie mogłabym tak co tydzień, ale czasami bardzo lubię te tłumne biesiady. No, nasze parafialne, maksymalnie na 70 osób, nie mamy gdzie pomieścić setek :)
Nie burczało mi w brzuchu, gdy przechodziliśmy koło stołów, bo gdzieś po drodze zatrzymaliśmy się na jednodaniowy posiłek. Lokal nazywa się Numero Unico i stara się troszkę modyfikować i unowocześniać tradycyjne przepisy. Szybciej domyśliłabym się tego, gdybym zobaczyła wnętrze restauracji, ale zasiedliśmy na zewnątrz przy bardzo stromej uliczce, z boku lokalu, więc dopiero menu powiedziało trochę o kuchni Numero Unico. Warto spróbować. Z wielkim aptetytem zjadłam makaron wstążki z kakao jako barwnikiem ciasta oraz do tego sos z królika z vinsanto - przepychota, dwa składniki kojarzące się ze słodkością (kakao i wino), a potrawa jakże wytrawna i wyśmienita.
I takim pełnym wrażeń był dzień, gdy zobaczyłam Bramę Niebios, gdy zjadłam pyszne lody i co raz bardziej upodobałam sobie Sienę.
PS. Dzień, albo dwa dni, po Palio przeczytałam informację, że jedna z contrad tymczasowo wykluczyła ze swojej społeczności dwóch mężczyzn, którzy skopali dżokeja konkurencyjnej dzielnicy. To chyba w tym mieście musi być dotkliwa kara?
ooooooooo Palio ... a ja gdzieś całkiem niedawno czytałam, że Siena słynie z blisko zerowej przestępczości i jest baaaardzo bezpieczna :)
OdpowiedzUsuńJeśli to jest jedno z poważniejszych wykroczeń, to chyba faktyznie nie jest źle :)
UsuńCzy można wiedzieć, która Contrada wygrała ?:) Widowisko niebezpieczne, ale myślę, że piękne jest przywiązanie do tradycji, tak ogólnie. Siena i jej mieszkańcy żyją pewnie od jednej do drugiej contrady. A ile się naspisują, zanim dojdzie do ustaleń ostatecznych, która contrada ma wygrać. Zapewne obce osobniki nie mają dostępu i możliwości uczestniczenia w całym tym widowisku- oczywiście nie mam na myśli gapiów. Dla mnie pewnie najciekawszym doświadczeniem byłaby możliwość uczestniczenia w biesiadzie, która została zapewne przez Panią uwieczniona na powyższej fotografii. A katerda... dziękuję za szczegóły , których nie zauważyłam- bo całość tak zachwyca, że na detale potrzeba drugiego i pewnie trzeciego podejścia.
OdpowiedzUsuńTak, zgadzam się, samo umiłowanie tradycji to piękna sprawa, lecz czasami te tradycje bywają bardzo okrutne.
UsuńA wygrała Contrada dell'Oca, czyli Dzielnica Gęsi.
Co do detali, zapewne jeszcze wiele przed nami :)
Kiedyś czytałam Julię Anne Fortier i prawdziwej historii Szekspirowskiej Julii. Początkowo, nie mogłam przebrnąć przez rozważania bohaterki Amerykanki, ale z przyjemnością czytałam o Sienie sprzed wieków i palio. Ot taki wakacyjny akcent.
OdpowiedzUsuńtwoje zdjęcia niesamowite!
OO, nie znam, muszę dotrzeć :)
UsuńTwój opis wizyty w Sienie przywołał wspomnienia mojego tam pobytu prawie cztery lata temu.Zobaczyć Siene w dniu najważniejszego wydarzenia- Palio, poczuć tę atmiosferę, byłoby dla mnie wielkim przeżyciem. Dziekuję za tę ciekawą relację, twój przekaz sprawił, że mogłam być tam jeszcze raz. Pozdrawiam. Bożena
OdpowiedzUsuńNo widzisz, a mnie nie ciągnie, ja taka anty tłumna jestem.
UsuńNieprawdopodobne jest to nagromadzenie arcydzieł! A przecież oprócz Duomo Siena oferuje inne cuda, z Ducciem na czele! A przecież oprócz Sieny jest tyle innych miejsc. Nie mogę się temu nadziwić. Bardzo czekam na Twoje impresje na temat posadzki - to moja fascynacja (nie jedyna!). Ja mam wątpliwości, czy współcześni wszystko rozumieli, np. postać Hermesa Trismegistosa? Obiema rękami podpisuje sie pod Twoją opinia o palio, zwłaszcza w odniesieniu do koni, bo w końcu ludzie maja rozum i wolna wolę, a konie nie.
OdpowiedzUsuńserdeczności,
iwona
nagromadzenie arcydzieł!
Nie mam pojęcia, co mogli rozumieć współcześni, ale może od razu widzieli odmienność stroju, rozumieli, że to ktoś inny, poważny? Ja mam wielką nauczkę od czasu zamieszkania tutaj. W Polsce dużo łatwiej było i chyba dotąd jest mniej więcej zastosować przysłowie "Jak cię widzą, tak cię piszą", tutaj bywało to bardzo, bardzo zmyłkowe. Nie rozumiałam, że głównie o stroju decyduje moda i pieniądze, więc nie odczytywałam , że bardzo elegancko ubrany mężczyzna jest niemal od pługa oderwany, z całym szacunkiem dla pracy fizycznej.
UsuńEch, z tymi posadzkami mam nadzieję wyrobić się w tym roku, bo tyle rzeczy mam do opisania, a przede mną już się szykują nie lada atrakcje.
Wygląda na to ,że będę w tym roku o właściwej porze ,żeby zobaczyć więcej . Zresztą po wycieczce z tobą nawet tej wirtualnej już jestem madrzejsza o 1000 procent. Palia też nie rozumiem. Nigdy mnie nie ciągnęło aby tam być. Ale samo campo najpiękniejsze na świecie.
OdpowiedzUsuńTak, Maszko - wbijesz się idealnie w czas odsłoniętych posadzek. Może uda mi się do tego czasu zrobić ich opracowanie?
UsuńAch, nam bardzo się podobało w Sienie. ŚLiczne miasto, fajnie się zwiedzało, spacerowało.
OdpowiedzUsuńDziedziniec Palazzo Chigi bardzo mi się podobał i mamy tam też zdjęcia.
Ja jestem zachwycona atmosferą Sieny :)
Pozdrowienia Małgosiu:)
Ja już niby się do niej przekonałam, lubię być w niej turystką, ale chyba nie chciałabym być jej mieszkanką :)
Usuń