Zapraszam znowu do Muzeum Katedralnego, do jednej tylko sali, w której zgromadzono dzieła artysty. Nie wszystkie rzeźby tego dnia były na miejscu, gdyż trafiły na wystawę w Palazzo Strozzi, która jeszcze trwa i mam nadzieję na nią dotrzeć.
Dorobek Donatella obfituje w dzieła, gdyż, jak na tamte czasy, żył długo - 80 lat i był bardzo pracowity. Pierwsze, co przychodzi na myśl, jeśli chodzi o Donatello, to jego niesamowita kreatywność, zawsze świeże spojrzenie na rzeźbę.
Życiorys Donatella spisany przez Vasariego jest jednym z ciekawszych i piękniejszych, wielkie wrażenie robi spis dzieł, które pozostawił po sobie rzeźbiarz, a wszystko przeplata smakowitymi opowiastkami, jak ta o krucyfiksie (pisałam tutaj). Do innych mam nadzieję jeszcze kiedyś razem z Wami zajrzeć.
Tenże Vasari rozróżnia trzy maniery, można by powiedzieć trzy szkoły: pierwsza to Giotto, drugą wiąże z Masaccio (tu lokuje takie renesansowe nazwiska jak Brunelleschi, Donatello, Luca della Robbia), a trzecia promieniuje nazwiskiem Michała Anioła (zwana maniera moderna), w tym kręgu jest i Leonardo da Vinci i Rafaello. Do tej ostatniej stylistyki Vasari zalicza i siebie.
Donatello stwarza jednak poważne trudności w klasyfikacji. Datą urodzenia bliski jest renesansowym artystom z drugiej maniery, lecz niektóre rozwiązania stylistyczne wyprzedza o niemal wiek. Zauważmy, że rodzi się w 1386 roku, Leonardo da Vinci w 1452, a Michał Anioł w 1475.
Inną ważną cechą Donatella jest fakt, że wraz z Brunelleschim ( 9 lat starszym od niego) jako jeden z pierwszych sięgnął po inspiracje do świata antycznego Rzymu, który odkrywał wraz z przyjacielem podczas wypraw do Wiecznego Miasta. Chodził z Filippo, robił odkrywki archeologiczne, co było wtedy absolutnym novum. Ludzie myśleli, że oni szukają skarbu, nawet tak ich nazywano "ci od skarbu". Kto by ich posądził o archeologię?
Dlaczego jeździli do Rzymu? Ponieważ Florencja nie obfituje w pozostałości rzymskie. To bardzo ciekawe, we Florencji rodzi się idea antyku, ale samego antyku w niej jak na lekarstwo. O wiele większe predyspozycje miały ku temu takie miasta, jak Mantua, Padwa, Werona, czy nawet Rimini.
Tak przygotowani wejdźmy do Museo dell'Opera del Duomo do sali, w której zgromadzono dzieła Donatella. To cenna okazja do prześledzenia rozwoju stylu rzeźbiarza.
Dzięki olbrzymiemu przedsięwzięciu, jakim była budowa florenckiej katedry (rozpoczęta w XIII wieku, zakończona wraz z położeniem elewacji w XIX wieku), możemy dzisiaj obcować z dziełami wybitnych artystów, wystarczy wspomnieć Giotto, Pisano, Brunelleschiego, Ghibertiego, della Robbię, czy w końcu Donatello, wzywanego parę razy przez komitet budowy świątyni.
Po raz pierwszy poproszono go w 1408, by zrealizował dwa posągi proroków, obecnie znajdujące się w muzeum rzeźby w Bargello (opisy w internecie informują, że rzeźby są w muzeum katedralnym - niestety, nie).
Następnie znowu go wezwano, by stworzył proroków dla dzwonnicy, na trzeci jej poziom.
Pierwszym jest bliżej nieokreślony profeta, zwany "zamyślonym".
Drugiego określa się mianem "bez zarostu".
Przypuszcza się, że artysta nadał mu rysy swojego przyjaciela Filippo Brunelleschiego. Postać wskazuje palcem na trzymany arkusz papieru. Być może były tam namalowane jakieś słowa, ale dzisiaj są nie do odczytania. Mamy do czynienia z rzeźbą z marmuru, w oryginale białego marmuru. Tu okrutnie już zabrudzonego.
Mimo tej przeszkody widzimy, że już we wczesnych rzeźbach Donatello rezygnował z pojęcia piękna, wdzięku na rzecz wyrazu, ekspresji postaci. Brud w większości zakrył ślady chromatyzmów, czyli podmalówek wykonanych przez samego autora. Pamiętacie wizytę w domu Michała Anioła? Wspominałam wtedy o podobnej technice. Teraz możemy się przekonać, skąd szła inspiracja. Zresztą nie tylko w podmalówkach Donatello był mistrzem dla Michała Anioła, ale o tym później.
Znowu pojawia się problem odnawiania, czy też czyszczenia dzieł sztuki. W przypadku Donatella, wraz ze zdjęciem brudu, zlikwidowano delikatne podmalowania wykonane przez rzeźbiarza. Podobne straty dotyczą na przykład Kapeli Sykstyńskiej, w której podczas prac zmyto naniesione przez Michała Anioła na sucho przecierki, zniknęły welony, czasami nawet oczy. W Lukce jest cudowny posąg Ilarii Jacopo della Quercia, której podczas konserwacji zmyto całą autorską woskowaną patynę.
Czy brud stanowi część dzieła? A może raczej historii tego dzieła? Czy go zostawiać? Czy ryzykować utratę chociażby podmalówek zwiększających ekspresję rzeźby? A może dałoby się tak umyć figurę, by nie stracić subtelnych wykończeń?
Z takimi pytaniami stajemy przez następnym prorokiem, znanym z imienia (wykute na szarfie) - Jeremiaszem.
Zdjęto z niego brud, ale zabrano mu ekspresję, jego oczy są ślepe.
A wyglądały przedtem tak:
http://www.scultura-italiana.com |
http://habanera-nonblog.blogspot.it/2008/10/saper-guardare-1.html |
I Jeremiasz i sąsiadujący z nim prorok Habakuk, zwany Lo Zuccone (głowacz, łysa pała, tępak - jak wolicie) mają bardzo pewną atrybucję, gdyż są podpisane. Choć tę pewność tak naprawdę to mają chyba tylko historycy sztuki, bo wiadomo, że powszechną praktyką było autorskie wykańczanie dzieł zaczętych przez ucznia i firmowanie ich jako własnych.
Tego typu rzeźba stoi po lewej stronie Zuccone.
Wróćmy do Jeremiasza, by odkryć sekret Michała Anioła. Porównajcie sami Dawida i rzeźbę Donatella.
http://www.lombardiabeniculturali.it/ |
To jeszcze nie wszystkie wpływy. Pierwszym, który umiał w reliefie oddać głębię trzech wymiarów był właśnie Donatello. I znowu odsyłam do wpisu o Michale Aniele i jego płaskorzeźbach, ewidentnie czerpiącym z dokonań poprzednika.
Wraz z postacią proroka Habakuka zbliżamy się jeszcze bardziej do tematu wykładu. To niezwykle ważna rzeźba w dorobku Donatello.
Artysta wyraźnie skręca w kierunku brzydoty, pozostawia kategorię piękna innym renesansowym kolegom. Możemy powiedzieć o rzeźbie, że jest piękna, ale piękna jako dzieło, lecz o samym proroku trudno byłoby powiedzieć, że przystojniaczek z niego, nieprawdaż? Vasari mówi o Habakuku, że to portret Franciszka Soderiniego (przeciwnika Medyceuszy). Artysta podczas pracy nad dziełem ciągle powtarzał "gadaj, gadaj, niechbyś czerwonki dostał".
Komitet zamawiający był na tyle zafascynowany zrealizowanym zamówieniem, że postanowił zmienić planowane położenie posągów (Habakuka i Jeremiasza). Pierwotnie miano je umieścić na najmniej widocznym północnym boku dzwonnicy, zdecydowano się na najlepsze miejsce, od strony zachodniej. Obecnie są tam kopie. Co ciekawe, na "mało atrakcyjną ścianę" trafili Andrea i Nino Pisano.
Oryginały przeniesiono do muzeum w 1937 roku. Marmur nie tylko brudzi się, ale wystawiony na warunki atmosferyczne zamienia się w zwykły gips.
Po jednym z następnych wypadów do Rzymu Donatello otrzymuje zamówienie od kanoników katedralnych na kantorię, czyli trybunę śpiewaczą. Obiecują, że jeśli wykona swoją lepiej od della Robbi (obecnie na przeciwległej ścianie) otrzyma 50 florenów za jeden kawałek (o 10 florenów więcej od Luki). Miałabym wielki problem z określeniem, że któraś kantoria jest lepsza. Pisałam o nich w pierwszym opisie muzeum.
Dzisiaj tylko o kantorii Donatella.
Widać w niej wyraźny wpływ rzymskich sarkofagów. Amfory, kolumny, maski, festony, czy cały układ - nasiąknięte są antykiem. Rzeźbiarz "na chwilę" odchodzi od "brzydkiego" naturalizmu.
Obiekt umieszczony był w głębokim cieniu, aby rozświetlić miejsce, artysta użył złoconych elementów dekoracji, w tym tło wyłożył złotymi płytkami, co z kolei przypomina mozaiki bizantyńskie.
Zamawiający bardzo docenili Donatella i, według zachowanego w archiwum rachunku, zapłacili za dzieło dwukrotnie więcej niż Luce della Robbia.
Zwieńczeniem linii ekspresywnej, naturalistycznej u Donatella (oczywiście w katedralnym muzeum) jest Maria Magdalena (także już przeze mnie wspominana) - rzeźba w drewnie topoli białej.
Antyk to nie tylko spokojne linie, harmonia, doskonałe kształty, to także groteska, maska, potwory. Nie tylko więc kantoria swoją dostojnością wpisuje się w renesansowe nawiązanie do starożytności, ale i ta brzydka, zniszczona ascezą kobieta wskazuje na inspiracje rzeźbiarskie Donatella. Brzydota jej ma niezwykłą siłę wyrazu, intensywnie wpływa na nasze doznania natury ludzkiego ciała. Można się pokusić o stwierdzenie, że brzydota jest bardziej ekspresywna od piękna. Takie podejście do sztuki każe traktować naszego bohatera wykładu jako wyjątkowo nowoczesnego artystę, protagonistę sztuki nowożytnej.
Kantoria wywołuje dobre doznania, miłe oku, lecz to Maria Magdalena zatrzymuje na dłużej każdego zwiedzającego. Donatello tworzy ją sam będąc ciężko chorym, rozumiał więc odczucia pokutującej świętej.
Zastanawiające, lecz zapewne przemyślane jest użycie topoli białej, mało cennego drewna, a następnie pokrycie jej złotem, resztki polichromii widać w zakamarkach posągu. Do tego jeszcze temat - zniszczona ascezą kobieta, a do tego jeszcze historia rzeźby ciężko doświadczonej przez wylane wody Arno w 1966 roku. I to złoto!
Mimo, że mamy do czynienia ze zwykłą topolą, to wcale nie oznacza łatwości rzeźbienia w niej. Kamień (dzięki jednolitej budowie) daje większe możliwości ukazania miękkości, drewno ma niejednorodną strukturę, jest włókniste, co utrudnia pracę z tym materiałem.
Jak już wspomniałam na początku, rzeźbiarz pozostawił po sobie bardzo bogaty dorobek, nie tylko ten "bez wdzięku". To, co ma katedralne muzeum, jest jego małym wycinkiem, choć zapewne stanowi i tak marzenie wielu muzeów, by posiadać choć jedno dzieło na tak niezwykłym artystycznym poziomie. Z łatwością można nazwać Donatello ojcem włoskiego renesansu.
Małgosiu jak zwykle douczyłam się dzięki Twojemu
OdpowiedzUsuńopisowi dziękuję i pozdrawiam
Warmianka
Dziękuję za jakże interesujący tekst i, jak zawsze, piękne zdjęcia.:-))
OdpowiedzUsuńPolecam się na przyszłość :)
Usuń