Ostatnio miałam niezwykłą okazję ustroić w ten sposób ukochany kościół w Pistoi, czyli San Andrea.
Pojechałam rano ze stroikami, zanim wszystko ułożyłam, przez świątynię przewinęły się cztery grupy z turystami.
Wycieczka Włochów z Południa zaskoczona była i ziołami (zwłaszcza rozmarynem) i dniem ślubu - to był piątek. Nauczycielka z innej grupy, powiedziała, że u nich układa się dekoracje z "prestiżowych" kwiatów, ale ta jej się też podoba.
W końcu zakrystianin z San Andrea opowiedział mi historię jednej włoskiej pary, która pobierała się w piątek - rodzina z Kalabrii odmówiła przyjazdu na ślub, właśnie ze względu na dzień tygodnia.
Nasi rodacy nie mieli problemu ani z dniem ani z zielnymi stroikami.
Zanim o ślubie, napiszę o pierwszym wzruszeniu.
Kościół św. Andrzeja (opisany przeze mnie tutaj) to moje pistojskie oczko w głowie. W życiu nie pomyślałabym, że wejdę do niego w roli florystki.
Nie mogłam się oprzeć nie tylko wzruszeniu, ale i pokusie zrobienia zdjęcia bukietu Panny Młodej w oprawie ambony Pisano.
Bukiet, jak widać, powstał z tych "prestiżowych" kwiatów i moich dodatków.
Stroiki z ołtarza wędrowały potem na weselny stół, więc były dwustronne, także do oglądania z góry.
fot. agriturismo |
Znalazłam te rośliny nieopodal domu. Pomógł mi niezamieszkany dom parafialny, przy którym rosną różne krzewy i drzewa, przydała się magnolia wielkokwiatowa, czy dzika róża z delikatnymi różowymi kwiatami. Wykorzystałam też stokrotki z ogrodu i chryzantemki margaretkowe, które akurat miałam w domu.
Drugie wzruszenie wywołał sam ślub. Młodzi sami czytali fragmenty z Pisma św. Panna Młoda pięknie przeczytała fragment z "Pieśni nad pieśniami", miało się wrażenie, że zapomniała o całym świecie i z miłością mówiła do swojego narzeczonego. Słuchałam z zachwytem. Z kolei Pan Młody nie był w stanie płynnie przeczytać wybranego tekstu - wzruszenie, przełykanie łez to wspaniały przejaw miłości do swojej ukochanej.
Nowożeńcom złożyłam życzenia osobiście, nie znają mojego bloga, ale z chęcią powtórzę tutaj najszczersze gratulacje z okazji tak pięknego ślubu, niech zapach mięty i rozmarynu przypomina im szczęśliwe chwile pewnego popołudnia w Pistoi.
I taki drobiazg zupełny: Przyłożyłam się jeszcze wizytówkami do buteleczek z oliwą, które były prezencikami dla weselnych gości. Nad wszystkim, oczywiście, czuwała Joanna z VisiToscana.
fot. visitoscana.com |
cudo od A do Zet i dekoracje i miejsce i sam ślub .... ehhhhh uwielbiam. Może powinnam być organizatorką ślubów ...
OdpowiedzUsuń:)
Ja nie jestem organizatorką, nie wiem, czy by mnie nie zjadł stres. Podziwiam Asię za jej zmysł organizatorski, otoczenie opieką narzeczonych, wyczucie ich potrzeb.
Usuńudało Wam się obu fajnie wyczuć niszę i potrzebę. Tak wielu naszych rodaków chce wziąć ślub w pięknej Toskanii ... ehhhh każda z Was się odnalazła w swojej roli ... super !
UsuńJa nie mam tu żadnych załsug, jeśli chodzi o wyczucie niszy. Po prostu, układam kwiaty.
Usuńdekoracja kościoła i nie tylko jest tak samo ważna jak cała pozostała oprawa :) zasługa jest i to duża przecież panna młoda nie może sama dekorować ławek w kościele i ołtarza :) a Joanna by już ze wszystkim nie ogarnęła ...
UsuńPięknie!
OdpowiedzUsuńKinga
Cieszę się, że tak piszesz :)
UsuńTo fakt Pani Asia z VisiToscana organizuje rewelacyjne śluby - to miło, że ma Pani, Małgosiu możliwość ułożenia kwiatów na te uroczystości.
OdpowiedzUsuńTak, już wyżej napisałam o Joannie. To wspaniałe, jak współpraca nam się świetnie układa. A mnie się dobrze układa kwiaty :)
UsuńTak widziałam szkoda tylko, że dopiero po moim komentarzu bo wcześniej nie zająknęła się Pani o tym ani słowem - zresztą nie warto pisać bo ten komentarz i tak pewnie się nie ukaże - znając Pani "empatię"
UsuńDroga Pani, nie śmiałabym ukrywać, że Joanna jest organizatorką tych ślubów. Po prostu jest to dla mnie tak oczywiste, że zupełnie wyleciało mi to z głowy. Dziękuję za przypomnienie, od razu napisałam, chciałam tylko zauważyć, że podpis pod zdjęciem Joanny był od razu i może dlatego wyleciało mi to z głowy. Widzę, że nieanonimowo śledzi Pani moje wypowiedzi na Facebooku, ale tutaj już gorzej z ujawnieniem się?
UsuńNastępnego Pani komentarza jednak nie opublikuję, bo przekracza Pani granicę dobrych, wypracowanych zachowań, które dotyczą nie tylko spraw zawodowych, ale i kultury osobistej.
UsuńCudo!
OdpowiedzUsuń:)
UsuńPrzepiękne!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńAleż pięknie! :)
OdpowiedzUsuńW takiej przestrzeni - zawsze!
UsuńCudnie, szkoda, że już jestem po ślubie (29 lat po ślubie...)
OdpowiedzUsuńWażniejsze jest osiągnięcie! To może 30 rocznica w pięknych okolicznościach?
UsuńPani Małgorzato, dziękujemy z całego serca za kwiaty, za klimat jaki Pani stworzyła w kościele, za serce które Pani włożyła w to, aby nasz ślub był Absolutnie Wyjątkowym Dniem. Jest Pani współautorem tego Wydarzenia. Do dzisiaj wspominamy z żoną z ogromnymi pozytywnymi emocjami to, co Pani wyczarowała. Będziemy to pamiętać do końca życia!!! Z wyrazami szacunku - Piotr Łabuz i Ela Kluska-Łabuz
OdpowiedzUsuńDrogi Panie Piotrze, nic nie przebije serca, które Państwo włożyliście w tę uroczystość. Ślub - marzenie! Niech promieniuje na całe Państwa życie.
UsuńCudowne macie obie pomysły :)
OdpowiedzUsuń"A jakaś pani patrzy, i płacze... z zazdrości" (Maria Pawlikowska-Jasnorzewska).
Pozdrawiam, Aldona
Cudownie jest towarzyszyć zupełnie obcym ludziom w tak pięknym dniu.
Usuń