piątek, 13 maja 2016

PODWÓJNE WZRUSZENIE

Wiem, że lubicie śluby. Ja też je lubię, zwłaszcza, gdy robię do nich kwietne dekoracje. Właściwie to powinnam napisać ziołowe, a nie kwietne, gdyż o takie najczęściej jestem proszona.
Ostatnio miałam niezwykłą okazję ustroić w ten sposób ukochany kościół w Pistoi, czyli San Andrea.
Pojechałam rano ze stroikami, zanim wszystko ułożyłam, przez świątynię przewinęły się cztery grupy z turystami.
Wycieczka Włochów z Południa zaskoczona była i ziołami (zwłaszcza rozmarynem) i dniem ślubu - to był piątek. Nauczycielka z innej grupy, powiedziała, że u nich układa się dekoracje z "prestiżowych" kwiatów, ale ta jej się też podoba.
W końcu zakrystianin z San Andrea opowiedział mi historię jednej włoskiej pary, która pobierała się w piątek - rodzina z Kalabrii odmówiła przyjazdu na ślub, właśnie ze względu na dzień tygodnia.

Nasi rodacy nie mieli problemu ani z dniem ani z zielnymi stroikami.

Zanim o ślubie, napiszę o pierwszym wzruszeniu.
Kościół św. Andrzeja (opisany przeze mnie tutaj) to moje pistojskie oczko w głowie. W życiu nie pomyślałabym, że wejdę do niego w roli florystki.

Nie mogłam się oprzeć nie tylko wzruszeniu, ale i pokusie zrobienia zdjęcia bukietu Panny Młodej w oprawie ambony Pisano.
Bukiet, jak widać, powstał z tych "prestiżowych" kwiatów i moich dodatków.

Stroiki z ołtarza wędrowały potem na weselny stół, więc były dwustronne, także do oglądania z góry.

fot. agriturismo
Wszystko powstało po kilku wcześniejszych próbach, co jest w stanie przetrwać, co nie zwiędnie.
Znalazłam te rośliny nieopodal domu. Pomógł mi niezamieszkany dom parafialny, przy którym rosną różne krzewy i drzewa, przydała się magnolia wielkokwiatowa, czy dzika róża z delikatnymi różowymi kwiatami. Wykorzystałam też stokrotki z ogrodu i chryzantemki margaretkowe, które akurat miałam w domu.

Drugie wzruszenie wywołał sam ślub. Młodzi sami czytali fragmenty z Pisma św. Panna Młoda pięknie przeczytała fragment z "Pieśni nad pieśniami", miało się wrażenie, że zapomniała o całym świecie i z miłością mówiła do swojego narzeczonego. Słuchałam z zachwytem. Z kolei Pan Młody nie był w stanie płynnie przeczytać wybranego tekstu - wzruszenie, przełykanie łez to wspaniały przejaw miłości do swojej ukochanej.

Nowożeńcom złożyłam życzenia osobiście, nie znają mojego bloga, ale z chęcią powtórzę tutaj najszczersze gratulacje z okazji tak pięknego ślubu, niech zapach mięty i rozmarynu przypomina im szczęśliwe chwile pewnego popołudnia w Pistoi.

I taki drobiazg zupełny: Przyłożyłam się jeszcze wizytówkami do buteleczek z oliwą, które były prezencikami dla weselnych gości. Nad wszystkim, oczywiście, czuwała Joanna z VisiToscana.
fot. visitoscana.com

24 komentarze:

  1. cudo od A do Zet i dekoracje i miejsce i sam ślub .... ehhhhh uwielbiam. Może powinnam być organizatorką ślubów ...

    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie jestem organizatorką, nie wiem, czy by mnie nie zjadł stres. Podziwiam Asię za jej zmysł organizatorski, otoczenie opieką narzeczonych, wyczucie ich potrzeb.

      Usuń
    2. udało Wam się obu fajnie wyczuć niszę i potrzebę. Tak wielu naszych rodaków chce wziąć ślub w pięknej Toskanii ... ehhhh każda z Was się odnalazła w swojej roli ... super !

      Usuń
    3. Ja nie mam tu żadnych załsug, jeśli chodzi o wyczucie niszy. Po prostu, układam kwiaty.

      Usuń
    4. dekoracja kościoła i nie tylko jest tak samo ważna jak cała pozostała oprawa :) zasługa jest i to duża przecież panna młoda nie może sama dekorować ławek w kościele i ołtarza :) a Joanna by już ze wszystkim nie ogarnęła ...

      Usuń
  2. Pięknie!
    Kinga

    OdpowiedzUsuń
  3. To fakt Pani Asia z VisiToscana organizuje rewelacyjne śluby - to miło, że ma Pani, Małgosiu możliwość ułożenia kwiatów na te uroczystości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, już wyżej napisałam o Joannie. To wspaniałe, jak współpraca nam się świetnie układa. A mnie się dobrze układa kwiaty :)

      Usuń
    2. Tak widziałam szkoda tylko, że dopiero po moim komentarzu bo wcześniej nie zająknęła się Pani o tym ani słowem - zresztą nie warto pisać bo ten komentarz i tak pewnie się nie ukaże - znając Pani "empatię"

      Usuń
    3. Droga Pani, nie śmiałabym ukrywać, że Joanna jest organizatorką tych ślubów. Po prostu jest to dla mnie tak oczywiste, że zupełnie wyleciało mi to z głowy. Dziękuję za przypomnienie, od razu napisałam, chciałam tylko zauważyć, że podpis pod zdjęciem Joanny był od razu i może dlatego wyleciało mi to z głowy. Widzę, że nieanonimowo śledzi Pani moje wypowiedzi na Facebooku, ale tutaj już gorzej z ujawnieniem się?

      Usuń
    4. Następnego Pani komentarza jednak nie opublikuję, bo przekracza Pani granicę dobrych, wypracowanych zachowań, które dotyczą nie tylko spraw zawodowych, ale i kultury osobistej.

      Usuń
  4. Cudnie, szkoda, że już jestem po ślubie (29 lat po ślubie...)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ważniejsze jest osiągnięcie! To może 30 rocznica w pięknych okolicznościach?

      Usuń
  5. Pani Małgorzato, dziękujemy z całego serca za kwiaty, za klimat jaki Pani stworzyła w kościele, za serce które Pani włożyła w to, aby nasz ślub był Absolutnie Wyjątkowym Dniem. Jest Pani współautorem tego Wydarzenia. Do dzisiaj wspominamy z żoną z ogromnymi pozytywnymi emocjami to, co Pani wyczarowała. Będziemy to pamiętać do końca życia!!! Z wyrazami szacunku - Piotr Łabuz i Ela Kluska-Łabuz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drogi Panie Piotrze, nic nie przebije serca, które Państwo włożyliście w tę uroczystość. Ślub - marzenie! Niech promieniuje na całe Państwa życie.

      Usuń
  6. Cudowne macie obie pomysły :)
    "A jakaś pani patrzy, i płacze... z zazdrości" (Maria Pawlikowska-Jasnorzewska).
    Pozdrawiam, Aldona

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cudownie jest towarzyszyć zupełnie obcym ludziom w tak pięknym dniu.

      Usuń