środa, 15 listopada 2017

KURSANTKA

Ciągle mi mało. Lubię pogłębiać umiejętności. Niestety, na wiele wspaniałych kursów po prostu mnie nie stać. Nie uważam, że ceny bywają zawyżone, praca warta dobrej płacy, te trafiane przeze mnie niskie ceny są okazją, gdyż do kosztów kursu dokłada się instytucja promująca daną aktywność. Tak było w Sienie, gdzie głównym organizatorem warsztatów iluminacji była Opera del Duomo, tak też było w ostatni poniedziałek, gdy Giełda Kwiatowa z Pesci, w ramach wydarzenia Fiore Colore zaproponowała Master Class z prowadzącą florystką Dini Holtrop (Mistrzynią Holandii i finalistką Europejskich zawodów florystycznych z Genui).  Samo miejsce już znam, bo tam się zaopatruję w kwiaty do ślubnych i parafialnych kompozycji.
Na zdjęciu widzicie stan po zakończeniu sprzedaży, z wielkim stoiskiem z ozdobami, gdzie zawsze coś muszę kupić, no, muszę. Tym razem padło na dwie latarnie w ulubionym niebieskim odcieniu.



To było bardzo interesujące doświadczenie z wielu punktów widzenia. Poznałam kwiaciarki i florystki o bardzo różnym poziomie i podejściu do swojego zawodu. Podpatrzyłam nowe dla mnie techniki i miałam świetną okazję pracować z materiałem roślinnym, używając go bez żadnych ograniczeń. Jeśli były takowe, to stawiałam je sobie sama, gdyż jestem bardzo przyzwyczajona do komponowania "maksimum z minimum". Czułam, że Dini myśli podobnie, widząc to, co proponuje.  Podobało mi się jej malarskie i rzeźbiarskie podejście do układania kwiatów, nie ograniczała się praktycyzmem. Z drugiej strony trzymała się realiów rynku, bo sama ma doświadczenie własnej kwiaciarni w Holandii.
  Podpowiadała, jak rozmawiać z klientami, jak przekonywać ich do indywidualnych projektów, a nie kopii na podstawie fotografii przynoszonych do kwiaciarni.
Pod okiem Dini wykonaliśmy dwie kompozycje: propozycję bukietu ślubnego oraz swobodną instalację kwiatową, która może równie dobrze zagościć na świątecznym stole, jak i w wielu innych miejscach,
Mimo, że punktem wyjściowym była propozycja Dini Holtrop, powstały bardzo zróżnicowane układy, wynikające a to z chęci dodania czegoś od siebie, a to z powodu nieakceptacji użycia kwiatu bez dostarczenia mu wody, a to z racji bycia sroczką, a to z racji zapierania się przed kopiowaniem. Powodów było wiele, ciekawie było to obserwować. Ze swojej strony nie starałam się wiele zmieniać, zamieniając w bukiecie perełki na żywe zielone kuleczki, czy dodając do trawy dwie zielone chryzantemki Santini.
Miło mi było, że wzięto mój bukiet do zrobienia wywiadu z Dini.


W drugiej kompozycji zadecydowałam tylko o użyciu barw i ich rozłożeniu, nie zmieniając wiele w technice i rodzaju użytego materiału.

Nie wstydzę się i nie zapieram kopiowania, uważam, że to jest jeden ze sposobów nauczenia się techniki od mistrzów, tak robili i wielcy malarze chodząc kopiować do muzeów. A ze mnie wcale wielka florystka, więc tym bardziej pokornie słuchałam, obserwowałam, doświadczałam.

Zgodnie z przewidywaniami Dini kalie (będące lejtmotywem warsztatów) wytrzymały bez wody dwa dni, potem wyjęłam je z kompozycji, zamieniłam na jednostronną i ustawiłam pod ścianą.
   
 Jeszcze parę dni będę cieszyć  się kwiatami, które ułożyłam pod okiem mistrzyni.

8 komentarzy:

  1. Wspaniałe. Bardzo mi się podobają twoje „rzeźby z kwiatów”. Ten zielony bukiet jest ożywczy jak tryskająca wodą fontanna. Mnie się wydał bardzo oryginalny… panom z kamerą chyba też :) Latarnie świetne, też bym się im nie oparła! Pierwszy raz widzę szarobłękitne – mój ulubiony kolor.
    Pozdrawiam, Aldona

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to tylko wierna uczennica :) Wszystkie pracowałyśmy na piankowej misie. A latarni było tyle odcieni, że z chęcią wypatroszyłabym tam portfel, tylko nie było z czego patroszyć :)

      Usuń
  2. Ale super! Małgośka w szale twórczym!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Florystyka ciągnie mnie od wielu lat, tylko w tym kraju to jej nie wróżę wielkiego powodzenia :)

      Usuń
  3. Szczerze powiem iż jestem fanem rzeźbienia kwiatami. Od wielu lat tylko w takich kwiaciarniach zamawiam bukiety. Różnie z tym bywa. W jednych kwiaciarniach pracownikom wydaje się, że są mistrzami a wychodzi z tego wiecheć do zarządu partii. W innych cieszę się, że mogłem być wentylem dla szalonego kapelusznika w kwiatach:) od jakiegoś czasu mam jedną ulubioną, przez przypadek znalezioną kwiaciarnię, w której na dźwięk mojego nazwiska, oprócz śmiechu, słyszę ‘O, pan architekt łatwo nie będzie’ ale nieskrywana duma pań przy odbiorze zamówienia cieszy podwójnie. Nawet potrójnie biorąc pod uwagę obdarowaną osobę.
    Pięknie Pani Małgorzato, pieknie. A ta pozioma konstrukcja boska. Oby jak największe grono odbiorców doceniło Twoje starania. Choć raz na jakiś czas nie zaszkodzi poczciwy, klasyczny bukiet. Twierdzi żona ma.
    Pozdrowienia chwilowo z Barcelony
    jerczy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami marzy mi się taka kwiaciarnia, ale florystyczna, artystyczna. Może byłbyś moim klientem? :)

      Usuń
  4. Serce i delikatność-z taką florystyką dałaś się poznać na swoim blogu.Post:Florystyczne marzeń spełnienie"artyzm w każdym calu:),a "maksimum z minimum" Twój znak rozpoznawczy i moc.Myślę,kurcze wiem to na pewno,że kobieta z takim wnętrzem.....no,wiedziałam,wiedziałam,że perełki nie znajda miejsca w Twojej kompozycji.Takie doświadczanie technik super sprawa...a potem sami sercem malujemy swoje:)Super wyszło:)Pozdrawiam dzielnego,pokornego kursanta Roksana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojeryńciu! Tyle pięknych słów. Dziękuję z całego serca!

      Usuń