czwartek, 6 marca 2008

~ UŚMIAŁAM SIĘ SERDECZNIE, CZEGO I WAM ŻYCZĘ

Miejsce akcji:
Wołomin, kościół z tradycjami;
Uczestnicy akcji:
Panna Młoda - uczestnik bierny i niemy.
Pan Młody - ponieważ był w kompletnym stresie, ktoś wpadł na pomysł, żeby go napompować hydroksyzyną (chyba), która podziałała jak najlepsze dragi z Berlina
Ksiądz - słynący z tego, że zapominał imiona tych, którym udzielał wszelkich sakramentów

Tuż przed przysięgą Ksiądz zrobił to, co zwykle - zapomniał, z kim ma do czynienia. Opuścił mikrofon i zapytał: - Jak pan ma na imię?
Długa chwila ciszy, Pan Młody nie zajarzył, a może nie usłyszał.
Ksiądz zapytał jeszcze raz, bardzo wyraźnie i już do mikrofonu: - Jak pan ma na imię?
Piętnaście sekund ciszy, z których każda - jak to w kościele - zdawała się wiecznością. Nagle spojrzenie Pana Młodego ożyło i zaczęło płonąć. Chwycił mikrofon i bardzo poważnie, z mocą w głosie przemówił:

- Pan ma na imię Jezus.

ze strony: kosciol.pl

1 komentarz: