środa, 21 maja 2008

~ ZALEGŁOŚCI

Wczoraj caluśki dzień padał deszcz. Całe szczęście, że w Chorwacji naładowałam swoje baterie słoneczne. Mogłam spokojnie posiedzieć w domu i porobić różne porządki, także te na blogu.
A zalegam z jedną krótką wyprawą, nieopodal Pizy, do San Piero a Grado. Stoi tam niezwykły kościół. Jego osobliwością jest i legenda i sama architektura i „prowadzenie”- zarządzanie.
Sama nie wiem od czego zacząć.
Legenda:
Nie wiedzieć czemu miejsce to wiąże się z przypłynięciem Św. Piotra w podróży do Rzymu. Na pewno kiedyś w tym miejscu był port morski Pizy, który potem się zamulił, przez co brzeg morza przesunął się parę kilometrów na zachód. Nie dotarłam jednak do wyjaśnienia, czemu domniemuje się ten port jako miejsce zejścia ze statku Św. Piotra a nie na przykład w Ostii, wiele kilometrów bliżej Rzymu. Ze Świętym Piotrem kojarzy się też jedną z kolumn umieszczonych w kościele, uważaną za ołtarzową, ale przecież w tamtych czasach nie wytworzyła się jeszcze znana nam liturgia Mszy Świętej. Owszem było takie miejsce, gdzie łamano się chlebem, ale to były tzw. kościoły domowe i zasiadano w nich przy stole a nie ołtarzu.
Architektura
Żeby nie było, że marudzę, to od razu powiem, że zachwyciła mnie dostojność i surowość budynku. Długo i ze spokojem przyglądałam się wszelkim detalom. Jeśli komuś zdarzyłoby się podejść do budynku od strony rozległej łąki, to mógłby mieć problem z odnalezieniem wejścia do świątyni. Jedno z trzech bocznych jest od strony parkingu a główne hmm, jak by to opisać? Kościół zamiast elewacji frontowej ma czwartą apsydę (trzy, jak to zazwyczaj bywa w romańskich budowlach sakralnych, usytuowane są po wschodniej stronie). Po jej zbudowaniu główny portal przeniesiono na boczną ścianę od północy.

Ta czwarta apsyda, zachodnia, wypełnia niemal całą powierzchnię fasady, więc malutkie, frontalne wejście do świątyni jest wtłoczone pomiędzy nią a narożnik. Nieopodal stoją resztki dzwonnicy zburzonej podczas drugiej wojny światowej.
Na zewnątrz północnej nawy widać bardzo ciekawe zdobienie, nigdzie takowego jeszcze nie spotkałam, są to wgłębienia wypełnione majoliką, wygląda to tak jak by ktoś wmontował tam misy ceramiczne. Ponoć jest to element pochodzenia arabskiego.

Ściana z lokalnego surowca (głównie tufu) nosi ślady różnych przeróbek, „wydrapywanek” przybyłych pielgrzymów oraz powodzi spowodowanych przez niedaleką Arno, są na niej także wstawki z ornamentami klasycznymi i romańskimi


Wnętrze kościoła na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie remontowanego.

Blisko zachodniej apsydy w podłodze wielka wyrwa ukazuje wcześniejsze warstwy zabudowy sakralnej. Widać nawet inną orientację poprzedniej świątyni. Tam też stoi owa kolumna ołtarzowa. Nad wykopaliskami wznosi się gotyckie cyborium (czyli kamienny baldachim symbolizujący grób Jezusa).


Gdy już oderwiemy wzrok od tej niezwykłej struktury widzimy, że część nawy północnej zaadaptowano na zakrystię – następna rzecz niespotykana. Wszystko jak na dłoni.


Główna nawa nie prowadzi do czynnego ołtarza, ten umieszczono w nawie południowej. Dzięki zabudowie typu bazylikowego na granicy naw pod oknami ciągnie się cykl ciekawych fresków z około XIV wieku, zainspirowanych „Złota legendą” a przedstawiających sceny z życia Św. Piotra oraz portrety papieży.


I teraz o ostatniej niezwykłości. A mianowicie o zarządzaniu tą niezwykła parafią. Oddalona od Pizy świątynia nie przyciąga takich tłumów, jak Pole Cudów z Krzywą Wieżą na czele. Nikt nie pilnuje wejścia do niej, nie płaci się żadnych biletów. Wszelkie materiały albo są z określoną ceną albo za „Bóg zapłać” . W tej słynnej „watykańskiej walucie” był na przykład kalendarz, w którym umieszczono zdjęcia z kościoła. Wśród różnych ulotek znalazłam list od proboszcza bazyliki, fascynata miejsca, który lubi zachodzić do świątyni i pogadać z turystami. Zobaczyłam go jednak dopiero, gdy już odchodziliśmy z powrotem do auta. Mam nadzieję, że kiedyś coś nam ciekawego jeszcze opowie. Tym razem mogliśmy zanurzyć się w dawne czasy bez towarzystwa, czasami tylko przemknął przez nawy jakiś zagubiony turysta.


Gdyby ktoś chciał zobaczyć usytuowanie bazyliki z lotu ptaka to Google Earth podaje takie namiary: "San Piero a Grado" lat=43.6796056143, lon=10.3467439868, zresztą wystarczy wpisać nazwę miejscowości i chwilę po niej poszperać, trudno nie zauważyć tego arcyciekawego budynku.
Acha! No i więcej zdjęć w albumie Toskania samotnych cudów.

3 komentarze:

  1. Pani












    Pani Małgosiu!Od miesiąca zagladam i czytam Pani stronę.To wielka przyjemność,bo wszystko jest jak należy- i tematy i opisy i zdjęcia.Istrię obejrzałam wspólnie z mężem,wspominając nasz pierwszy wyjazd właśnie tam.Ma Pani mnóstwo talentów i dobrze ze się nimi Pani dzieli.Serdecznie pozdrawiam i życze wszystkiego dobrego.Szczęść Boże!Jola Skorupa

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo się cieszę z tego opisu, bo będziemy w tym roku w rejonie Pistoi. Nie ciągnęła mnie Piza, za to ten romański kościół w Grado - ciągnie bardzo! Jakoś mam wrażenie, że freski wzdłuż głównej nawy mogą być równie piękne, a mniej znane niż słynne freski w San Giminiano. Dziękuję za kapitalne pomysły ma wycieczki, pani Małgorzato! Pozdrawiam, Aldona

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ w Pizie jest wiele pięknych miejsc. Niech przyciągną swoim urokiem, z całego serca życzę.

      Usuń