poniedziałek, 27 grudnia 2010

ŚWIĄTECZNE POGADUCHY


No to pogadajmy :)
Pytanie pozakonkursowe: wolisz być z Krainy Deszczowców czy Śniegowców?
W powszedniości to chyba wolę deszcz, bo oznacza temperaturę powyżej zera stopni, a ja jestem ciepłolubną gadziną. Choć przyznam, że tutejsza wilgotność powietrza jest bardzo dokuczliwa. Zwłaszcza Pistoia jest położona pomiędzy dwoma łańcuchami górskimi, co wiąże się z jeszcze większą wszechobecną wilgocią. 
Małgosiu czy jest coś w mentalności Włochów, co trudno Ci zaakceptować?
Trudne do odpowiedzenia pytanie, bo nie wiem, czy o tym już tu pisałam, że nie ma we mnie postawy chcącej zmieniać mentalność tubylców. W związku z tym, nawet jeśli wydaje mi się ona dziwna, nielogiczna, irytująca, to przyjmuję, że tak jest, odbieram to raczej jako egzotykę, a nie coś nie do zaakceptowania.. Jest mi o tyle łatwiej, że na co dzień moje życie nie ma bezpośredniego powiązania z Włochami. Wolę zresztą pisać o pozytywach :) Np. o nieagresywnej codzienności w sklepie, na ulicy itp.
Czy wiążesz z tym krajem swoją przyszłość?
Tak, na razie nie mam wizji powrotu do Polski. Chcę się nawet jeszcze bardziej związać z Italią poprzez założenie tu własnej firmy artystycznej.
Myślisz o trzeciej książce? 
W tej samej formule? Nie. Nie czuję się pisarką, blog zakładałam nie myśląc o tym, że zamieni się w książki. Coś innego kiełkuje mi w głowie, ale bez pośpiechu. Chcę się obecnie skupić na pracowni i właśnie założeniu zarejestrowanej działalności.
Chciałabym zapytać czy podczas zwiedzania Toskanii coś zachwyciło Panią zupełnie nieoczekiwanie, a coś rozczarowało? Tak przez zaskoczenie, bo na pewne cuda jesteśmy jakoś przygotowani poprzez lekturę przewodników czy albumów. Miałam takie momenty oczarowania (i rozczarowania) i pewnie ma je każdy, ciekawa jestem czy pozostają w pamięci na długo.
Z zaskoczeniem to może być trudno, bo Toskania ciągle zaskakuje. Pamiętam pierwsze łzy wzruszenia, gdy zobaczyłam kościół San Miniato we Florencji. Z chęcią wróciłabym do Kalwarii Toskańskiej. Tego jest tyle, że właściwie w tej odpowiedzi zawierałaby się większa część bloga. Za to na pewno nie tęsknię za Livorno. Pewnie i tam znajdzie się obiekt, na którym można zawiesić oko, ale jeszcze długo się o tym nie przekonam.
W wywiadzie pisze Pani o włoskim innym od naszego rozumieniu czasu. Nie znam włoskiego języka, ale jestem ciekawa jakie powiedzenia dotyczące czasu mają włosi. My mówimy czas to pieniądz, czas nas goni, czas ucieka... a co mówią Włosi?
Przysłowia to właściwie natura języka Toskańczyków. Ciągle wtrącają jakieś powiedzonka. Mnóstwo tych związanych z czasem opiera się o obserwację natury, widocznego w porach roku upływu czasu. Niedawno kupiłam książkę z przysłowiami, jestem na etapie jej rozgryzania.
Podam kilka przysłów związanych z czasem, niektóre bardzo nam bliskie: 
Chi ha tempo e tempo aspetta, tempo perde - kto ma czas i czasu oczekuje, traci czas.
Molte cose il tempo cura che la ragion non sana - Czas leczy wiele rzeczy, których rozum nie uzdrowi.
Tempo fatto di notte non vale due pere cotte - Właściwie to można przetłumaczyć, że noc jest od spania. Dosłownie tłumacząc, to czas zużyty nocą nie jest wart dwóch pieczonych gruszek.
30 febbraio / 31 febbraio - nigdy
Ammazzare il tempo - Zabijać czas
Andare a letto con le galline - Chodzić do łóżka z kurami.
Anni di piombo - Czasy terroryzmu (lata 70 i 80 XX wieku), dosłownie: lata ołowiu
Il tempo rimane la vita passa - Czas pozostaje, życie mija.
Da che mondo è mondo - Od kiedy świat jest światem, czyli: od zawsze.
Co do powiedzeń, które mocno zapadły mi w pamięć,  jest jedno niezwiązane z czasem, ale zaraz na poczatku pobytu spotkałam się z takim i długo nie kojarzyłam o co chodzi.
Usłyszycie je tu często, jako życzenie powodzenia. In bocca al lupo - dosłownie "w paszczy wilka"
Zastanawia mnie Małgosiu skąd Ty bierzesz te wszystkie tak ciekawe informacje i kiedy znajdujesz czas na to wszystko?
No z czasem to nie jest dobrze. Z chęcią bym rozciągnęła dobę. A źródło informacji stanowią dla mnie głównie książki. Czasami dobrym punktem wyjścia jest przewodnik, by potem zagłębić się w opracowania bardziej specjalistyczne. Przydają się książki zakupione jeszcze podczas studiów i pisania pracy magisterskiej. Na szczęście Toskańczycy są na tyle dumni ze swojej krainy, jej historii i sztuki, że bardzo ciekawe wydania można nawet kupić w markecie albo taniej księgarni. I oczywiście ciekawym źródłem jest internet oraz znajomi.
Bardzo mnie ciekawi, czy dotarła Pani do wspomnień Moniki Żeromskiej. A jeśli tak, jak Pani odbiera jej "włoskie" opisanie świata.
Udało mi się zakupić wszystkie trzy tomy jej wspomnień. Ale dopiero zaczęłam czytać, więc jestem na etapie, gdy jeszcze nie jest dorosła, już po śmierci ojca. Niektóre anegdotki są pyszne i dodają smaku. Już nie mogę się doczekać "włoskich" wspomnień.
Chciałabym też spytać o Pani ulubione książki, niezwiązane z tematyką włoską.
Już miałam napisać, że "Opowiadania" Grudzińskiego, ale one wszak poniekąd włoskie są. Do pewnego momentu bardzo zaczytywałam się w Coetzee, lecz jego dzieła są bardzo nierówne i jakoś mi przeszło. Zawsze przyjemnie czytało mi się Myśliwskiego. Lubię wracać do Szekspira. Zwłaszcza w tłumaczeniu Słomczyńskiego czy Barańczaka. Trudno nawet określić gatunek, bo np. nie ma to jak dobre kryminały, "babskie czytadła", biografie. No nie da się wszystkiego wymienić. 
I tu boję się pytać, ale spróbuję i zrozumiem brak odpowiedzi: jaka jest Pani ulubiona modlitwa, czy ma Pani jakąś "technikę" modlitwy?
Hmm, to jest akurat problem. Bo ja to bardziej Marta, niż Maria, jestem. Trudno mi mówić o ulubionych modlitwach, gdyż w tych kategoriach o nich nie myślałam, ale np. z chęcią jeździłam do Dominikanów w Poznaniu na Roraty i z chęcią śpiewałam Godzinki. Te ostatnie wspominam z pieszych pielgrzymek, gdy bladym świtem szliśmy wśród pól i śpiewaliśmy tę modlitwę. 
A mnie ciekawi w jakim stopniu opanowała już Pani język włoski i czy wyjeżdżając do Toskanii zalążki tegoż języka były już poczynione? 
Ja bym to nazwała językiem komunikacyjnym. Jestem w stanie porozumieć się i wyjaśnić, o co mi chodzi. Ostatnio bez problemu porozumiałam się z krawcową w sprawie uszycia sukienki :) Choć były przy tym i śmieszne momenty. Na początku koronki wzięłam za buty, a miałam szukać i tego i tego. Na koniec efekt je pracy bardzo mnie zadowolił. 
Językowo radzę sobie samodzielnie, ale np. do lekarza, czy urzędu, wolę zabrać tłumacza, gdy,ż to są zbyt istotne sprawy, bym mogła się skazać na jakieś niedomówienie.. 
Rozumiem, oczywiście, znacznie więcej, niż jestem w stanie wyrazić. Nie czytam płynnie, więc każde grzebanie we włoskich pozycjach związanych z dawnymi czasami, historią sztuki itp. to towarzystwo słownika, a czasami dręczenie Krzysztofa. W tego typu opracowaniach używa się nagminnie czasu przeszłego nieznanego nam w języku polskim.
W Polsce kiedyś wzięłam trochę lekcji włoskiego, ale nie miałam wtedy w planach wyjazdu na stałe. Potem  chodziłam na kurs, już tu na miejscu. Uznałam jednak, że nie mam ciśnienia na zupełną płynność, bo są inne bardziej interesujące mnie dziedziny życia, niż nauka obcego języka. A tłumaczem przysięgłym nie mam zamiaru zostać :)
Jakie i z jakich produktów serwowane są dania wigilijne we Włoszech?
Ha! W Toskanii rzadko kto urządza Wigilię. Taka rodzina pochodzi wtedy najczęściej z południa lub północy Włoch. Najważniejszym posiłkiem Świąt jest dla nich obiad 25 grudnia. Niemal wszystko, czego udało mi się dowiedzieć, opisałam w pierwszym roku pobytu tutaj. 
Jakie są Twoje marzenia turystyczne, najpierw te toskańskie, potem włoskie i  te dalsze?
Ba! Turystyka wcale nie jest treścią mojego życia. He, he. Wiem trudno w to uwierzyć. Nie przepadam za samym podróżowaniem. Marzę o guziczku, który by mnie przenosił od razu w oczekiwane miejsce. Nie snuję dalekosiężnych planów turystycznych. Choć przyznam, że chyba coś by się w takiej puli marzeń znalazło. Np. gotyckie katedry we Francji, Złoty Pierścień Moskwy, Ziemia Święta, którą wszak już miałam w planach, ale wtedy zmarła Mama.
A to mnie zaskoczyłaś, zwłaszcza w kontekście zimowej podróży , nic a nic mi się nie zgadza , w ogóle nie jestem usatysfakcjonowana odpowiedzią a właściwie chyba wcale Cię nie znam , kobieta zmienną jest ?
Ależ ja nie napisałam, że nie lubię turystyki. Może jaśniej wyrażę się, że gdybym miała wybierać pomiędzy zwiedzaniem a pracownią, bez namysłu wybrałabym tę drugą. Nie przepadam za przemieszczaniem się, ale jestem w stanie się poświęcić, by spotkać kogoś, albo zobaczyć coś bardzo ciekawego. Obcowanie z ludźmi, sztuką to wzbogacające doświadczenia.
Czy fakt przybycia z Polski coś utrudnia, ułatwia?
Raczej nie myślę, że pochodzenie z kraju wielce decyduje o stosunku do mnie. Wiem, że wiele lat temu Polski były tu traktowane jako prostytutki, bo takie "urzędowały" w niedalekim uzdrowisku Montecatini Terme. Z tego powodu dziewczyny nieparające się tą profesją spotykały ogromne przykrości i trudności. Teraz to się zmieniło. Na pewno Jan Paweł II dodał pozytywów do odbioru Polaków. Ostatnio w sklepie pasmanteryjnym sprzedawca uprzednio zapytawszy się mnie, skąd jestem, rozwodził się nad tym, jak to nasz naród ucierpiał podczas wojny. Ja się jednak wielce nie zastanawiam nad tym, bo jestem przekonana, że najpierw jestem człowiekiem a potem dopiero Polką. 
Czy jest Pani postrzegana, jako "obca" chwilowo obecna? 
Podejrzewam, że wpisałam się już parafianom w krajobraz. O czym świadczyła kiedyś reakcja na sugestię pewnych Państwa, żebym sobie męża znalazła. Starsza pani, Natalia, wtedy powiedziała: "O nie! My jej nie oddamy".
I tu płynnie przechodzę do pytania o adoratorów
Myślę, że chyba wysyłam jakieś tajemne sygnały, typu cezura wieku hi hi hi, bo jakoś nie muszę się opędzać od natrętów. A takimi by mi byli :) Ja po prostu nie mam w planach zamążpójścia.
Jakiej muzyki lubisz słuchać i czy mieszkając we Włoszech wciągnęłaś się w jakieś ichnie seriale. To, że nasze Ranczo oglądasz już wiem :-)
Z muzyką jest trudniej niż z książkami, które lubię. Na początku nigdy mi się nic nie nasuwa na myśl. A zaraz potem jest tego tyle, że trudno nazwać którąś preferowaną, bo to zależy też od nastroju, miejsca słuchania, tego co w tym czasie robię itp. Nie dam rady odpowiedzieć konkretniej.
Za to seriale jako takie nie są czymś, co mnie wciąga. Lubię Ranczo, i owszem. ale nie żeby mnie pochłonęło.Włoskiej telewizji, oprócz "Yes Italia" nie oglądam wcale. Wydaje mi się być jeszcze głupsza od naszej.

Mam pytanie o Twoja książkę nową. gdy byłaś w Polsce powiedziałaś, że się przymierzasz do napisania książki o świecach.
I ja na nią czekam...bo Twoje świece są cudowne...
Zgadza się, to jest właśnie najbliższy mój projekt książkowy. Właściwie to już go zaczęłam i w Nowym Roku będę kontynuować.
Jak Ty się wyrabiasz czasowo z tym wszystkim?
Właśnie, że się nie wyrabiam, dlatego książka czeka na lepsze czasy, nie tyle może lepsze, co wolniejsze.



Na razie to wszystko. Jeśli ktoś chciałby jeszcze o coś się zapytać, proszę wpisać w komentarzu a ja uzupełnię ten wpis.

10 komentarzy:

  1. nie zdążyłam wcześniej :) więc pytam teraz o Twoje marzenia turytstyczne , najpierw o te toskańskie potem włoskie i dalej o te dalsze :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tyle nowego, a myślałam, ze dużo wiem. Moje pytanie to jest Pani postrzegana, jako "obca" chwilowo obecna, czy fakt przybycia z Polski coś utrudnia, ułatwia.

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja zapytam Malgosiu o przyziemne sprawy, czy nie ma/bylo jakiegos wloskiego kawalera, ktory by sie staral o piekna i madra Polke z plebanii ksiedza Krzysztofa?
    Moze w zwiazku z tym nie masz ochoty na powrot do kraju? :)

    P.S. W kategorii zartu pytam i mozesz nie odpowiadac :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ha, to jest pytanie. Dołączam do pytania WILDROSE :) nie ma to jak babska ciekawość......

    OdpowiedzUsuń
  5. a to mnie zaskoczyłaś , zwłaszcza w kontekście zimowej podróży , nic a nic mi się nie zgadza , w ogóle nie jestem usatysfakcjonowana odpowiedzią a właściwie chyba wcale Cię nie znam , kobieta zmienną jest ?

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja mam pytanie: jakiej muzyki lubisz słuchać i czy mieszkając we Włoszech wciągnęłaś się w jakieś ichnie seriale. To, że nasze Ranczo oglądasz już wiem :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj Gosiu!
    A ja mam pytanie o Twoja książkę nową. jak byłaś w Polsce powiedziałaś, że się przymierzasz do napisania książki o świecach.
    I ja na nią czekam...bo Twoje świece są cudowne...
    I teraz jeszcze jedno moje pytanie- Jak Ty się wyrabiasz czasowo z tym wszystkim....
    Pozdrawiam gorąco

    OdpowiedzUsuń
  8. niebieska, odpowiedziałam pod Twoim pierwszym pytaniem :)

    OdpowiedzUsuń
  9. A ja zastanawialam się wlaśnie nad tematem książki. Czy bedzie 3 część. No, ale teraz juz wiem:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Małgosiu dlaczego nie masz w planach zamążpójścia.Rodzina to przecież biologiczna potrzeba kobiety.A wiesz jaka frajda cieszyć się wnukami???

    OdpowiedzUsuń