sobota, 5 kwietnia 2014

Z PODZIWEM CAŁEJ FLORENCJI albo NAWRÓCENIE

Nie wiem, czy uda mi się odgruzować stare wykłady z historii sztuki, organizowane przez Grand Tour, nawet się nie przyznam, ilu nie spisałam, ale nie mogę pominąć pewnego dość odległego w czasie, bo aż z 1 lutego tego roku. Ważniejsza jednak w tym wszystkim jest postać samego malarza, do którego dotąd odczuwałam swoistą niechęć, więc chcę wyrazić swoją radość, że w końcu się polubiliśmy.
I znowu pojawia się nazwisko Capponich, zapraszam Was też niedaleko od ich Palazzo do Kościoła Santa Felicita.

Przyznam się od razu, że pierwszy raz zobaczyłam wnętrze tej świątyni. Oj! Skłamałam. Raz widziałam, ale z poziomu Korytarza Vasariego, który przebiega przyrośnięty do fasady, w naturalny sposób tworząc portyk. Byłam też kiedyś z boku, by zobaczyć pozostałości po epoce paleochrześcijańskiej, ale nigdy dotąd nie przekroczyłam drzwi Santa Felicita.

Nie miałam zbyt wiele czasu na rozejrzenie się po świątyni. Przybiegłam niemal na ostatnią chwilę, gdyż rzęsiste deszcze spowodowały zatłoczenie na dostępnych miejscach parkingowych, zostawiłam więc pojazd dość daleko od miejsca spotkania. Z kolei sam wykład znacznie się przedłużył,  a ja musiałam wracać do domu, więc mam tylko kilka migawek z wnętrza:

Po wielu przebudowach, zwłaszcza tej z XVIII wieku, trudno się tu dopatrzeć świadectw, że mamy do czynienia z jedną z najstarszych świątyń Florencji. Chociaż przyznam, że stonowane szarości, harmonijnie rozstawione kolumny, mogą wprowadzić w błąd i posądzić wnętrze o XVI wiek.
Z poprzedniej przestrzeni uchowały się dwie kaplice, z których jedna, po prawej stronie wejścia kryje obraz Jacopo Carucci, zwanego Pontormo, od miejsca jego narodzin, niedaleko Empoli. Sama kaplica, niestety, też uległa zmianom, wcześniejsza architektura była projektu samego Filippo Brunelleschiego.
Nie zachował się fresk w kopułce, są za to medaliony toczące swoistą rozmowę między osobą Stwórcy (był na tym fresku), między osobami z ołtarzowego obrazu Pontormo i modlącymi się w kaplicy.
Jest za to fresk Pontormo, przecięty obrazem i wykutym okienkiem z witrażem, którego oryginał znajduje się w Palagio Capponich.
Jacopo Carruci? Kim był, w jakim czasie historii sztuki go umieścić, kto był jego mistrzem? Kto uczniem?
Urodził się w pod koniec XV wieku. Był 19 lat młodszy od Michała Anioła, 11 od Rafaela Santi, 8 od Andrei del Sarto, a 9 lat starszy od Bronzino, czy 17 lat od Vasariego.
Spośród wymienionych tutaj, jego mistrzem był Andrea del Sarto, ale nie można nie zauważyć wpływów tak wielkich nazwisk, jak Santi czy Bounarroti.
Pontormo to bardzo ciekawa postać, nie tylko jako malarz.
Vasari ma do niego ambiwalentny stosunek, raz go chwali, by potem narzekać. Dobre słowa trafiają się młodemu artyście za pierwsze dzieła. Potem autor malarskich życiorysów zarzuca Pontormo zbytnie zaufanie we własne możliwości, nie rozumie zapatrzenia w malarstwo z Północy (m.in Dürera), dziwi się, że przecież Północ przyjeżdża uczyć się od florenckich mistrzów, a ten czyni coś zupełnie odwrotnego.
Z życiorysu (niestety nieprzetłumaczonego na polski przez Estreichera) możemy dowiedzieć się o niezwykle samotniczym charakterze malarza. O jego fobiach, hipochondrii, odizolowaniu, unikaniu tłumów, gdyż bał się, by go tam nie zaduszono, nie zabito. Śmierć była tematem, którego unikał w rozmowach. W domu, zamiast klatki schodowej, zainstalował drabinę, i jeśli nie chciał, by go odwiedzano podnosił ją, uniemożliwając wejście na piętro, udawał też, że go nie ma. W ostatnich latach swojego życia pisał przedziwny dziennik, zwyczajne informacje o aktywności artystycznej przeplata z bardzo wnikliwą analizą swojego ... jadłospisu.

Do Kaplicy Capponich Pontormo namalował obraz olejny znany pod tytułem "Zdjęcie z krzyża", spotkałam się też z określeniem "Opłakiwanie Chrystusa", chociaż Luca Vivona twierdzi, że jest to raczej "Przeniesienie do grobu", odnosząc się do dzieła mistrza Rafaello "Złożenie do grobu":
https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/f/f2/Raffaello%2C_pala_baglioni%2C_deposizione.jpg


 Obraz Pontormo powstał za przyczyną Lodovico Capponi, który zamówił u malarza całościową dekorację rodowej kaplicy i został w niej pochowany. 

Prace prowadzone przez artystę wzbudzały wielką ciekawość miasta, ale nie można było ich podejrzeć. Pontormo wszystko przykrywał i dopiero ujawnił ukończone dzieło, co spotkało się z podziwem całej Florencji (jak to opisał Vasari). 
Obraz podziwiamy w oryginalnej drewnianej ramie, wykonanej przez Baccio d'Agnolo. 

Vasari opisał reakcję Florentyńczyków, ale sam uważał, że obraz jest za jasny, że za mało w nim cienia. Niezwykłej świetlistości obrazu nie sposób nie zauważyć. W tej jasności kłębi się aż jedenaście ludzkich sylwetek. Ludzi, których stan ducha jest bardzo ekspresyjnie wyrażony pędzlem Jacopo.
Dwie osoby z lewej storny dźwigają ciało Chrystusa i mamy wrażenie, że zaraz je złożą. Nie przez przypadek tak jest, gdyż mamy do czynienia z obrazem ołtarzowym, a więc jest pod nim stół ołtarzowy, na którym podczas Mszy św. pojawiała się Krew i Ciało Pańskie. Człowiek, który przykucnął, spogląda w kierunku widza, nie sprawia wrażenia, by dokuczał mu ciężar, delikatnie opiera się tylko na palcach. Tak samo dzieje się w przypadku drugiej postaci podtrzymującej ciało. Ta lekkość i zwiewnośc kojarzyła się interpretatorom z aniołami, które czekają tylko, by ulecieć i zanieść Syna Ojcu.

Pochylająca się nad nimi kobieta każe zastanowić się, gdzie ona stoi? Na czym? Jak widać, malarz nie uznał za konieczne, by wszystko dopowiedzieć.

Twarzy dwóch kobiet nie widzimy, gdyż zwróciły się do omdlewającej Maryi. Nie jest to typowa Pietà, w której Matka tuli ciało zmarłego Syna. Jesteśmy świadkami tak wielkiego bólu, który prowadzi do utraty zmysłów, do zemdlenia. Jeszcze wyciaga rękę w kierunku dziecka, ale już słabnie.   Kobieta w różowej sukni podaje chustkę do otarcia łez, bo zaczerwienione oczy Madonny świadczą o płaczu.

Grupę wieńczą dwie kobiety ze smutkiem pochylone nad sceną.
Wyraźnie odcięty od wszystkich jest Nikodem, który bardziej zwraca się ku widzowi.
W tej postaci odczytano autoportret malarza, chociaż na obrazie widzimy wyraźnie starca, a Jacopo Carrucci miał wtedy tylko 33 lata. Bardzo znaczący wiek dla śmierci Chrystusa, stąd przypuszczenia, że w samym Zbawicielu widzimy twarz Pontormo.

Wszystkie emocje, smutek, żal, rozpacz, oszołomienie, zdumienie i dramat jakże dokładnie wpisują się w przeznaczenie kaplicy na miejsce pochówku członków rodu Capponi.

Pontormo ze swoim bardzo charakterystycznym stylem, niemal "landrynkowymi" kolorami, z jednej strony jawi się jako samotny malarz, nie tylko człowiek, ma swój bardzo specyficzny styl, wydłużone postaci, szaty zwiewne, ale też i takie przylegające do ciała niczym strój współczesnego nam sportowca.

Uważny obserwator doszuka się jednak dowodów na to, że malarz żył w tradycji artystycznej, czego prostym przykładem może być ramię zmarłego Chrystusa, należące już w tamtych czasach do kanonu ukazywania śmierci.
Ramię to nazywa się ramieniem Meleagro, postaci z mitologii greckiej. Na pewnym sarkofagu rzymskim znajduje się scena przeniesienia jego zwłok i to ona zainspirowała wielu artystów przez wiele wieków.
http://www.dezenovevinte.net/obras/obras_messalina_arquivos/img07.jpg

Już pokazane wyżej dzieło Rafaela cytuje "ramię zmarłego", pozwólcie, że pokażę jeszcze inne, bardzo, bardzo znane:

https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/8/8a/Michelangelo%27s_Pieta_5450_cropncleaned.jpg

https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/a/ab/Caravaggio_-_La_Deposizione_di_Cristo.jpg

https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/a/aa/Death_of_Marat_by_David.jpg


Wspomniałam już tutaj określenie "manierysta florencki". W powszechnym odczuciu, od którego i ja nie byłam wolna, manieryzm ma zabarwienie pejoratywne, kojarzy się z naśladownictwem, albo ze zbyt wyszukanym malowaniem, z przesadą. O manieryzmie mówi się jako o sprzecznym z dobrym smakiem.  Określenie opisujące Pontormo, czy Rosso Fiorentino ma jednak zupełnie inne zabarwienie. Vasari używając słowa "maniera" myślał oczywiście o wzorowaniu się artystów na stylu Michała Anioła, Rafaella czy Leonardo da Vinci, głównie tego pierwszego. Uważał, że Buonarotti osiągnął szczyt, jeśli więc chce się być dobrym artystą, nie można nie znać stylu mistrza, nie zapoznać się z maestrią jego pędzla. Ale tak naprawdę zawsze w sztuce pojawiało się zjawisko inspirowania się, wzorowania na starszych malarzach.
Pewien detal może dobrze zobrazować, na czym polegał manieryzm Pontormo.
Na jednej z wielu Madonn Rafaella widzimy charakterystyczny układ dłoni trzymającej książkę:

https://upload.wikimedia.org


Pontormo używa tego układu, niczym lejtmotywu. Dłonie u jego postaci są charakterystycznie zgięte,  wydają się być niemal spastyczne. I to jest manieryzm, u Rafaella taka dłoń jest bardziej epizodem w jednym obrazie, u Pontormo - manierą, sposobem przedstawiania dłoni. Nawiasem mówiąc, bardzo trudnym do namalowania elementem ludzkiego ciała. Nasz bohater nie poszedł więc na łatwiznę, wybrał bardzo trudną manierę :)


Stojąc w kaplicy powoli nawracałam się na Pontormo. Całkowite oczarowanie przyszło po zwiedzeniu wystawy w Palazzo Strozzi. Do 20 lipca istnieje szansa zobaczenia wielu innych jego dzieł w zestawieniu z innym manierystą florenckim - Rosso Fiorentino oraz ich mistrzem Andrea del Sarto. Wystawa została urządzona z rozmachem, pokazuje wiele aspektów dróg artystycznych malarzy, o których mówi się, że byli bliźniakami, ale dwujajowymi :)
Z chęcią wracam do katalogu oraz na stronę internetową wystawy, której zapowiadający film choć trochę oddaje jej charakter.











10 komentarzy:

  1. Małgosiu, i znowu świetny wykład, bogato ilustrowany. Mamy u Ciebie prawdziwy kurs historii sztuki, tym prawdziwszy, bo smakowicie i z wielkim pietyzmem podany. I jeszcze tematyka na czasie.
    Wielkie dzięki.
    Pozdrawiam serdecznie
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze cieszę się, gdy ktoś docenia te wpisy, bo należą do najtrudniejszych, najbardziej praco i czasochłonnych. :)

      Usuń
  2. Jak pięknie opisałaś Zdjęcie z krzyża (cz też Złożenie do grobu)! Znam ten obraz na pamięć, do kaplicy zaglądam za każdym pobytem we Florencji, ale podążanie za czyimś bystrym okiem pozwala to samo zobaczyć na nowo, inaczej. Ja bardzo tez lubię Zwiastowanie. Maria jest urocza – taka dziewczęca, a jednocześnie kobieca, lekkość i siła.
    Spotkałam się z atrybucją Bronzina (wszak ucznia Pontorma) w odniesieniu do medalionów i nieistniejącego fresku w kopule. Ty zaś niedawno pokazywałaś tondo Pontorma - Maria z Dzieciątkiem - które znajduje sie w Palagio, a pochodzi z tej kaplicy. Nie wiem, gdzie wisiało - nie pomiędzy Marią i Gabrielem, bo ołtarzyk tam się znajdujący pochodzi chyba z późniejszych czasów (XVII?)
    Bardzo, ale to bardzo ciekawe analogie przedstawiłaś - dla mnie najbardziej interesująca jest ta z ręką Rafaela - taką dłoń widać też na wielu, bardzo wielu manierystycznych portretach florenckich - Bronzina, Alloriego, samego Pontorma, i innych. Często damy trzymają w takiej dłoni chusteczkę czy książkę.
    O wystawie myślę z radością, czekam na nią dwa lata - to powód, dla którego tegoroczna moja Toskania "odbędzie" się w maju. Widziałam filmik „Pontormo e Rosso arivato” – wnoszenie i rozpakowywanie skrzyń, wyjmowanie obrazów, pierwsze oglądy konserwatorów, kuratorów. Co za emocje! Ściągnęłam sobie tez inne materiały, ale… nie wgłębiam się w nie, bo chcę zobaczyć wystawę bez „podkładu”, żeby to, co tam znajdę, było niespodzianką. Nie wiem, na przykład, czy jest Zdjęcie z krzyża Rossa z Volterry? albo Złożenie do grobu z Borgo San Sepolcro?

    Serdeczności z, w końcu troszkę cieplejszego, Gdańska.

    Iwona

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już nie chciałam mieszać z Bronzino, choć wyraźnie widać, że dwa medaliony są namalowane inną ręką. Takie artykuły to zawsze sztuka rezygnacji, by nie rozgadać się za mocno. Nie zdradzę, co jest na wystawie, ja sama na razie byłam raz, porobiłam sobie notatki, bo byłam z przewodnikiem, a teraz wybieram się osobno, żeby w swoim tempie obejrzeć dzieła. Tym bardziej, że byłam w niedzielę, gdy po prostu były tłumy! Mnie osobiście bardzo porusza Nawiedzenie z Carmignano, bo to jeden z nielicznych obrazów dotąd zachowanych w kościele, a że z naszej diecezji to znam historię zadłużenia parafii na odnowienie tego jednego obrazu. Ciekawy też jest obraz Sacra Conversazione z kościoła San Michele Visdomini, gdyż widziałam do jeszcze przed odnowieniem, więc na wystawie niemal nie poznałam. A pisałam kiedyś o nim, tylko wtedy nie zrobiłam zdjęć.

      Usuń
    2. Skomponowanie takiego wpisu to nie lada sztuka - ja bym nie umiała, zanudziłabym szczegółami i informacjami, bo jestem zachłanna.

      Zdziwiła mnie informacja, że Estreicher nie wszystko z Żywotów przetłumaczył - myślałam, że to ośmiotomowe wydanie to pełny tekst Vasariego! Szkoda, że tak nie jest :-(

      Usuń
    3. Ha! Widzisz, ja mam jeden tom, nie miałam pojęcia, że jest takie duże wydanie, a w moim nie ma żadnej informacji o tym, że jest wyborem. Na szczęście na tyle posługuję się już włoskim, że gdy zobaczyłam grube tomiszcze w oryginale, kupiłam czym prędzej :)

      Usuń
    4. A mnie podoba sie nie tylko sam powyższy wpis, ale Wasza dyskusja. Prawdziwe z Was fachury, obydwiie!
      Dzięki!
      Te pastelowe odcienie u Pontorma są śliczne.
      Kinga

      Usuń
    5. Coś Ty! Ja Iwonie do pięt nie dorastam :) Widzisz, chyba przez te pastelowości było mi najtrudniej nawrócić się na Pontormo, ale teraz złego słowa nie dam powiedzieć :)

      Usuń
  3. Pierwszy raz malarstwem Jacopo Carrucci Pontormo zainteresowałam się kilka lat wstecz przy okazji przeczytania książki Tessy Capponi- Borawskiej "Moja kuchnia Pachnąca bazylią". Wystawę w Palazzo Strozzi na pewno warto zobaczyć, jest sporo czasu, więc może......Dziękuję za porcję wiedzy pięknie podanej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, po zwiedzeniu Santa Felicita wróciłam do jej zapisków, ciekawie było to przeczytać po doświadczeniu obcowania z dziełami Pontormo i w kościele i kapliczce w Palagio.

      Usuń