sobota, 9 maja 2015

NOWE LĄDY FLORENCJI - cz.1

Tak, tak, w pełni zasługują na nazwę lądów, zajmują dużą powierzchnię i dopiero je odkryłam. A raczej po raz pierwszy spotkałam, bo o ich istnieniu wiedziałam wcześniej.
W majową niedzielę wyciagnęłam Krzysztofa na ogrodniczą wystawę, imprezę towarzyszącą EXPO poza terytorium Mediolanu. 
Wiecie, co mnie skusiło?
Logo.

No krócej i lepiej chyba nie można było, pokusiłabym się nawet o ujęcie listka ze słowa, ale i tak kupili mnie tym znakiem. 
Aby dotrzeć na miejsce ekspozycji trzeba było znaleźć się w Parco delle Cascine.
Nie będę się teraz wielce rozpisywać na temat tego parku, ale pomyślałam, żeby go zasygnalizować, może przydać się umęczonym zwiedzaniem turystom.
To olbrzymi, jak na miasto, teren zielony, ciagnący się niemal 3 kilometry wzdłuż Arno. Ze względu na ruchliwą drogę, z dodatkowym utrudnieniem w postaci jej wylotu z tunelu, pieszo najlepiej dotrzeć na miejsce od strony Porta al Prato, albo autem, mając do dyspozycji wiele miejsc parkingowych wzdłuż parku, lub na dojazdowych ulicach.
Z okazji wystawy te ulice były zamknięte dla ruchu kołowego, dzięki czemu poznałam chociaż kilometr parku. 
Już ten fragment zachęcająco zaprasza swoją zielenią, olbrzymią łąką, elementami małej architektury.

Muszę koniecznie przyjrzeć się bliżej całemu parkowi, lecz chyba nie zdążę przed wakacjami. Tyle się teraz dzieje.

"Natura staje się sztuką" to hasło przewodnie wystawy Flora Firenze.

Na powierzchni byłego hipodromu ustawiono gigantyczny namiot, w którym i wokół którego, znajdowały się różne ekspozycje związane z szeroko rozumianym ogrodnictwem i strefami klimatycznymi.






zdjęcie sferyczne

Środek hali zajmowała imponująca konstrukcja, wewnątrz której  odtworzono środowisko przyjazne storczykom. Poczułam się jak w jakiejś bajkowej kapsule.

zdjęcie sferyczne


Na nagranym filmiku słychać zachwyt jakiejś dziewczynki, podpisuję się pod nim obiema rękami. Hałas powoduje woda spływająca na zewnątrz kopuły.  

Jak zawsze, z nieodmiennym oczarowaniem, oglądałam wszelkie cytrusy, choć nic nowego akurat wśród nich nie wypatrzyłam. Były w rewelaycjnej kondycji, więc podejrzewam je o mnóstwo środków chemicznych. Nasze cytrusy wyglądają dużo marniej, choć i tak w tym roku zebrałam kilka kilogramów cytryn.

Tym, co mnie absolutnie zaskoczyło, była bugenwilla, tak bardzo kojarząca mi się ze śródziemnomorskim klimatem. Precyzyjniej, to zaskoczyły mnie barwy podsadek, czyli tych kolorowych liści tuż przy kwiatach. Dotąd byłam przekonana, że bugenwilla jest fiolotowo-purpurowo - fuksjowa, a tu ...

Niespodziewanie trafiliśmy na finał krajowego konkursu układania bukietów dla panny młodej. Ha!

Coś dla mnie. Do Joanny z VisiToscana trafiają nowi klienci chcący zaślubić się w Toskanii i dla niektórych wykonuję dekoracje kwiatowe, łącznie z bukietem. W konkursie było kilka ciekawych kompozycji, ale nie za bardzo widzę kobietę, która w tak ważnym dniu niesie niemal florystyczną instalację. Warto jednak podpatrzeć, chociażby sposoby montowania elementów. W namiocie konkursowym była też pokonkursowa wystawa florystyczna podzielona na regiony Włoch.

Już od kilku lat mam wrażenie, że włoscy floryści nie są potęgą w tej dziedzinie. Zawsze interesowała mnie ta tematyka, śledziłam strony , bywałam na pokazach, kupowałam czasopisma poświęcone florystyce. Polacy nie mają się czego wstydzić, wręcz mogliby mieszkańców Italii wiele nauczyć. Skądinąd nie dziwię się, że tak jest, porównując chociażby liczbę kwiaciarni w Polsce i we Włoszech oraz ich asortyment. W mojej okolicy cięte kwiaty kupuje się głównie na groby i z bardzo rzadkich okazji. My, Polacy, o wiele częściej wręczamy sobie kwiaty.
Kilka kompozycjo-instalacji bardzo przypadło mi do gustu, ale nawet nie chcę się domyślać, jak by tu zaszaleli nasi floryści :)
Vespa może jest i oczywista, ale lubię ten skuter.
Nie obyło się bez zakupów. Wróciliśmy z czterema olbrzymimi cebulami, ponoć bardzo łatwej w uprawie, urginiii morskiej.
Drugi zakup jest mało ogrodniczy, choć, jeśli wierzyć sprzedającemu, może zamienić się w takowy. Chodzi o nóż do cięcia ananasu. Jego ogrodniczy apsekt może się pojawić, jeśli uda nam się ukorzenić zielony wiecheć pozostały po odcięciu od owocu.

A potem ...
O tym w drugiej części.

20 komentarzy:

  1. Rzeczywiście, piękne i oryginalne - zarówno rośliny, jak i sposób ekspozycji.
    Ale niektóre "florystyczne instalacje" z wystawy bukietów ślubnych faktycznie mało nadają się dla przejętej ważnym dniem panny młodej. Przecież ma tyle ważniejszych spraw na głowie, żeby myśleć o bukiecie :-)
    Ale sezon na śluby w rozkwicie, więc zawsze warto się dowiedzieć czegoś nowego.
    Pozdrawiam serdecznie, wiosennie i majowo
    Ewa z Legnicy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak, czasami drobny szczegół techniczny może być bardzo pomocny, więc sobie podglądam i zapamiętuję :)

      Usuń
  2. A u nas pada deszcz ... ech.

    OdpowiedzUsuń
  3. A u nas pada deszcz ... ech.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem westchnienie, po zeszłorocznej fatalnej wiośnie i jeszcze gorszym lecie cieszę się każdym promieniem słońca, więc słonecznie pozdrawiam :)

      Usuń
  4. U nas w Toruniu też cudownie pada i podlewa roślinki. Jako zapalona ogrodniczka namawiam Panią do spróbowania z tym ananasem... i nie należy się przejmować niepowodzeniami. Ja też ciągle próbuję czegoś nowego... W tym roku posadziłam jadalnego kasztana. Ponoć wymagania klimatyczne ma podobne do orzecha włoskiego, więc jakaś szansa na przeżycie dla niego istnieje.. Na razie się przyjął i wypuszcza listki, a na zimę zrobię mu ciepłą pierzynkę. Na ananasa szans nie mam, ale rok temu próbowałam z mini kiwi. Co prawda nie widzę go na razie, ale cóż... nie należy się poddawać po jednej próbie - trzeba będzie zasadzić nowe.
    Pozdrawiam serdecznie
    Ewa z Torunia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to sę nazywa optymistyczne podejście do życia! Wiecheć od ananasa włożony do wody, czekam na wyniki :)

      Usuń
    2. Wiechec od ananasa najpierw trzeba podsuszyc lekko (ale nie ususzyc:)) to cienka granica ale na pewno sie uda. Taki swiezo sciety raczej zgnije. Mój mąż z powodzeniem ukorzenił juz kilkanaście takich wiechci:) ale póki co mamy tylko pióropusze w doniczkach:) Pozdrawiam Basia z Rzeszowa

      Usuń
    3. Bardzo dziękuję za podpowiedź. Z tym wiechciem już za późno, bo nam sprzedawca powiedział, że ma być swieży, ale przecież to nie był pierwszy i ostatni ananas na plebanii :)

      Usuń
  5. Logo przepiękne !!!! Cascine bardzo przyjazne turystom, ja zawsze polecam, tym bardziej, że można tam łatwo zaparkować. A w konkurencji na najładniejszy bukiet dla panny młodej mogłaś z powodzeniem wziąć udział ;) Miałabyś co zaprezentować !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do logo i parku się zgadzam. Co do konkursu, wybacz, ale nie :)

      Usuń
    2. I tu się mylisz :)
      Kinga

      Usuń
  6. Pewnie bym się tam rozpłynęła z zachwytu, normalne cuda, a niektóre to cuda na kiju;) Vespa wymiata:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami tego piękna jest tyle, że gdyby nie blog, to bym pękła. Wydaje mi się, że trudno wszystko pomieścić w jednej duszy :)

      Usuń
  7. Czytam Pani wpisy jak dobrą książkę. Czekam z niecierpliwością co znajdę na następnej "stronie" i zawsze coś ciekawego tu jest. Porównuję ten ogród z ogrodem z wpisu BIAŁE CHIANTI, no cóż przegrywamy ze Stwórcą naturalnego piękna na całej linii. Miałam niedawno możliwość zachwycać się drzewkami pomarańczowymi i cytrynowymi ale z pewnością dla Południowców egzotyczne są nasze jabłonie czy czereśnie. Życzę Pani samych ciekawych wypadów, bo i my czytelnicy z tego korzystamy,.
    Marysia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten ogród z Chianti, to faktycznie przegrywa w przedbiegach, ale nie jest tak źle z nami ludźmi, potrafimy tworzyć też i piękne rzeczy :)

      Usuń
    2. Może, źle się wyraziłam - miałam na myśli "twórców".

      Usuń
    3. Tak, właśnie zrozumiałam :) Rzec by nawet można "tfu"rców :)

      Usuń
  8. Przepraszam za ten błąd autorkę i czytających. Czerwienię się ze wstydu.

    OdpowiedzUsuń