Niedawno miałam okazję docenić jeden z florenckich chórów - Maggio Musicale Fiorentino.
Zaśpiewali "Requiem" Mozarta.
Nie zanalizuję poziomu muzycznego. Ja byłam zachwycona.
W dodatku sam występ miał niezywkłą oprawę w postaci refektarza przy Santa Croce.
Nakładały mi się znaczenia, muzyka do pogrzebowej Mszy, a w tle Drzewo Życia z Ukrzyżowanym oraz sceny różnych posiłków (biblijnych i związanych ze światem franciszkańskim), łącznie z największą, będącą tradycyjnym wieczernikiem (autorstwa Tadeo Gaddiego).
Głosy, warstwy, pasy w oknach - wszystko razem komponowało się w Piękno. Przyznam, że nie tylko Lacrimosa wycisnęła łzę wzruszenia, niezwykła muzyka.
Niestety, była to wersja "light" z dwoma panistami zamiast orkiestry. I to mnie trochę raziło. Nie, żeby pianiści byli mierni, ale stanowili zbyt duży kontrast wobec 50 osobowego chóru.
Taki minus, na szczęście, nie ujął mego zachwytu.
Siedziałam w pomieszczeniu, które znałam od strony muzealnej (wszelkie obiekty ruchome wyniesiono, nawet olbrzymi obraz "Chrystusa zstępującego do limbo"). Słuchaczy niewielu (około 200), więc, atmosfrea bardzo kameralna, dająca mi poczucie wyjątkowości.
Zapomniałabym - była jeszcze jedna warstwa - filmowa. Zaraz na przylegającym dziedzińcu nakręcono scenę z koncertu, na którym Hannibal poznał żonę inspektora Pazzi, Allegrę.
Wtedy rzecz się działa wieczorem, w oświetleniu, którego nie znałam, bo Santa Croce zwiedza się za dnia.
Widać, nie ja jedna zachwyciłam się nocnym wystrojem chiostro. Nawet muzycy przystawali po koncercie, by utrwalić mało znany turystom wygląd.
Do tej radości dodam jeszcze jedną, wybraliśmy się wraz z Tatą, który tradycyjnie jest z nami w październiku. To było takie wspaniałe patrzeć na jego zachwyt, słuchać jego wrażeń.
A potem choć chwilę rozjerzeć się jeszcze po Piazza Santa Croce i sięgnąc wzrokiem dalej.
W związku z obecnością Taty na koniec jeszcze praktyczna uwaga. Jest to już pan w słusznym wieku, z problemami zdrowotnymi. Skończyła mu się legitymacja inwalidzka i nie chcąc przechodzić żmudnych starań o nową, zrezygnował ze swoich przywilejów. Jednak zdrowia nie poprawił, oczywiście. Krzysztof wyszukał garaż-parking najbliższy Kościoła Santa Croce. Bliziutko, bliziuteńko - 60 metrów od Piazza Santa Croce. Tylko jeden mankament: jak tam dojechać nie narażając się na mandat za wjazd do strefy ograniczonego ruchu? Okazało się, że można. Parkingowy zgłasza natychmiast samochód do miejskiego systemu, ich garaż ma pozwolenie na dojazd, więc kary nie było. Dobrze wiedzieć, zwłaszcza, gdy się ma mniej mobilnych gości.
Jeśli więc i Wy będziecie w potrzebie, kierujcie się na Garage Verdi di Bruno Diego, przy Via Giovanni da Verazzano, 9/11, 50122 Firenze. Liczba miejsc: 80, ale jest ciasno, więc zostawia się tam samochód z kluczykiem, żeby garażowy mógł swobodnie manewrować autem. Na wszelki wypadek i tak wcześniej zadzwoniliśmy, by zarezerwować miejsce. Cena: 3 euro za godzinę.
Piękna muzyka w pięknych wnętrzach - czego chcieć więcej... ależ Wam było PIĘKNIE!!
OdpowiedzUsuńBaaaardzo!
UsuńUczta dla zmysłów!
OdpowiedzUsuńTak, dla wielu :)
UsuńTo prawsza, w takich kościołach przy takiej muzyce nawet na zapach i tym samym smak człowiek zwraca uwagę w sposób zwielokrotniony. O dźwięku, świetle, obrazie ogólnym i czszegółowym nie napiszę. Znajoma, która mieszka niedaleko Edynburga przysyła mi zdjęcia z wycieczek, które razem z rodziną odbywa. W niedzielę przysłała mi nagranie chłru. Słuchałam i oglądałam kilka razy. I nie miałam dość. Dziękuję i Pani, że mogę zobaczyć zdjęcia i dowiedzieć się czegoś o tak niezwykłych miejscach.
UsuńTo czysta radość dzielić się radością :)
Usuń