środa, 2 kwietnia 2008

~ SPÓŹNIONE O WIELKANOCY

Ciągle mam mętlik w głowie, od czego zacząć.
Może najpierw kościelnie?
Wielki Post w Polsce kojarzy nam się między innymi z rekolekcjami. Tutaj są one rzadko w której parafii. Krzysztof myśli jednak, żeby jakoś powoli wprowadzić ten dobry zwyczaj. Powedrujmy więc do Niedzieli Palmowej, która, jak sama nazwa wskazuje, obfituje w gałązki oliwne, ale przecież i w Polsce to jest zazwyczaj bukszpan i w niczym on palmy nie przypomina.

Kościół został też przystrojony gałązkami. Srebrzysta zieleń liści i soczysta czerwień oprawy ołtarza oraz ambony dały imponujący efekt.


Ja trochę tęskniąc za tymi polskimi witkami zrobiłam palmę na modłę polską, czym wzbudziłam sensację wśród co bardziej spostrzegawczych parafianek.


Ale wróćmy do niedzieli, a właściwie soboty, bo palmy są święcone raz, więc w naszej parafii ma to miejsce podczas dziecięcej mszy z rytem niedzielnym.



Gałązki ze świeżo przyciętego drzewa oliwnego poukładaliśmy w koszach i na placu koło kościoła zostało dokonane ich poświęcenie, by potem procesyjnie wejść do kościoła.


Nikt jakoś nie pomyślał, że pozostawione na placu kosze są wypełnione poświęconymi gałązkami, zawołałam więc jedną znajomą Włoszkę i wniosłyśmy kosze do wnętrza. Część z palm została do niedzieli na następne msze. Dowiedziałam się przy okazji, że vivaiści zabierają gałązki i utykają w ziemi na polach, by pobłogosławić plony.
W poniedziałek Krzysztof po raz pierwszy zorganizował specjalnie spowiedź wielkanocną, dało to nawet dobre rezultaty, biorąc pod uwagę fakt, że nasi parafianie (pewnie i inni tutejsi też) niezbyt sobie cenią ten sakrament, co nie przeszkadza im przystępować do Komunii.
Tak jak w końcu i w Polsce, tak i tutaj ludzie uczestniczą w całym Triduum. Dodatkowo w Wielki Piątek wiele osób idzie jeszcze na dekanalną Droge Krzyżową, która przy sprzyjającej pogodzie odbywa się przy świetle pochodni na specjalnej ścieżce z wymurowanymi stacjami wśród gajów oliwnych. Rzadko w którym kościele można spotkać tzw. Grób Pański. Jest tylko ołtarz wystawienia zwany u nas Ciemnicą.

Najważniejsza jest oczywiście Liturgia Paschalna w Wielką Sobotę i na nią przychodzą tłumy. Nie ma tu polskiego folkloru liturgicznego a mianowicie Mszy Rezurekcyjnej z procesją o świcie w niedzielę. Tegoroczna Liturgia była w parafii szczególnie uroczysta, gdyż do chrztu, I Komunii i Bierzmowania przystąpiła dorosła osoba. Fakt tym bardziej doniosły, że Krzysztof dostał pozwolenie na udzielenie wszystkich tych sakramentów. Na koniec pomieszał parafianom szyki, którzy szybko po błogosławienstwie przystępują do składania sobie życzeń, do kogo się da mówiąc "Auguri" albo rozwijąjąc wypowiedź. Gdy to usłyszałam za pierwszym razem, byłam porażona ilością dźwięków w świątyni. Tym razem wszyscy udali się do sali Circolo, bo tam ochrzczona Michela przygotowała skromny poczęstunek, tzw. rinfresco.
Czy coś pominęłam?
Aaaa! Pasquetta czyli poniedziałek wielkanocny. Tłumów na Mszy, zazwyczaj tylko jednej, a nie tak, jak w niedzielę, nie uświadczysz. Wolny dzień, gdy jest ciepło Toskańczycy, a może i pozostali Włosi, przeznaczają na piknikowanie.
Świeckie tradycje?
Mniej dekoracji domów niż na Boże Narodzenie, hmm, a może w ogóle? Jakoś nie kojarzę żadnej poza własną hihihihihi.



Za to w sklepach szał jajek niespodzianek, "Kinder" wysiada! Jajka są z czekolady i mieszczą właściwie wszystko, co się da: zabawki, biżuterię, gadżety. A jeśli ktoś chce być pewien tego, co jest w środku, niesie prezent do sklepu i tam mu "opakowują" go w czekoladę. Te na zdjęciu należą do gigantów, stanęłam przy nich dla porównania wielkości a nie dla gigantomanii :)

Zupełnie zapomniałabym dodać o cieście wielkanocnym, którym jest colomba czyli gołębica, bo ma kształtem przypominac tego ptaka. Ale to dla ludzi z wielką wyobraźnią, niektórzy obcokrajowcy ponoć mylą ją z krzyżem, niewielka różnica! Jest to też ciasto drożdżowe, jak panettone na Boże Narodzenie. Jeśli się jakaś ptaszyna w domu uchowała, to postaram się jutro zrobić zdjęcie.

Colomba poszła w ręce bardziej odpowiedniego człowieka, któregoś z biednych, co tu do nas zachodzą. Dodam jeszcze tylko o święconce. Spotkałam się w internecie z opinią, że w ogóle jej nie ma we Włoszech, jest, ale w szczątkowej postaci. Ludzie przynosza ugotowane jajka, albo te czekoladowe. Nie zawsze nawet kładą je w koszyczki. Może to być na przykład zawiniątko z serwetki. Potem jajko ugotowane bywa podawane jako przystawka na obiad - koniecznie z jagnięciny. I tu dygresja: Tuż przed Świętami pojawiła się tutaj zmasowana akcja plakatowa obrońców jagniąt. Ciekawe, że nikt nie stanął np. w obronie kapłonów podawanych na obiad bożonarodzeniowy. Podejrzewam, że brzydziej by się prezentowały na plakatach i nie byłyby tak "serceszczypatielnyje". No bo jak popatrzysz na takie białe stworzonko, to od razu masz się litować, a może komuś bardzo przeszkadza tradycja Paschy?

3 komentarze:

  1. Excellent posting.
    Tank you.
    I loved this blog.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie jestem wegetarianką, ale jednak nie zjadłabym takiego białego jagniątka...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też, ale po prostu nie jestem miłośnikiem jagnięciny.

      Usuń