czwartek, 13 stycznia 2011

Z NOTATNIKA SURREALISTY - cz.1

W potocznym języku przyjęło się uważać za surrealistyczne coś, co jest nierealne czy niedorzeczne, coś co przypomina marzenia senne.
Wyjątkowo uprzedzam całą treść wpisu, i to nie jednego, gdyż stawiam tezę, że wtorek 11 stycznia mi się przyśnił. Takie przynajmniej miałam nieodparte wrażenie następnego dnia i gdyby nie te fotografie, to ...
Postaram się w najbliższych wpisach udowodnić, nie tylko samej sobie, że taki dzień owiewa oniryczna nuta.
Pobudka 4:30.
Wyjazd dokładnie 5:30
Pora nieludzka, ale cel pomaga otworzyć oczy, zwłaszcza Krzysztofowi jako kierowcy. Cierp ciało, coś chciało. To on wszak jest maniakiem zjawiska nazywanego książką. I to nie myślę akurat o czytaniu, choć czyta, i owszem, ale chodzi mi też o szersze spektrum: wygląd ksiąg, wykonanie, przechowywanie, funkcjonowanie, bibliotek, itp. U siebie na monitorze, jako wygaszacza ekranu, używa pokazu slajdów ze zdjęciami różnych bibliotek.
Dokąd więc mknęliśmy Autostradą Słońca? Do Rzymu! Sama droga w tę i z powrotem do zwyczajnych nie należała. Za przyczynkiem informacji na tablicach świetlnych nad autostradą, Isoradio podającego komunikaty drogowe i GPS znaleźliśmy się przy Lago Trasimeno, które owiane porannymi mgłami ładnie wpisało się i zapowiedziało niezwykłość dnia. Bo to tak jak we śnie, zmiana miejsc następuje płynnie i niemal nie jesteśmy nią zaskoczeni. Objazd był spowodowany wypadkiem w okolicach Fabro, który zablokował zupełnie przejazd.
Zawsze się zarzekałam, że na jeden dzień jechać do Rzymu to mordęga, ale nie mamy teraz czasu, by zniknąć na dłużej, a wystawa Biblioteki Watykańskiej czynna jest tylko do końca miesiąca.
No to już prawie wszystko wiadomo.
Udało się nam zajechać na zarezerwowaną godzinę zwiedzania.
Na wystawę "Poznać Bibliotekę Watykańską. Historia otwarta na przyszłość" wchodzi się z lewego ramienia kolumnady Berniniego.
Okazało się, że wchodzi się pewnymi grupami, gdyż całość jest nie tylko do oglądania, dotykania, ale i do słuchania. Na szczęście musieliśmy poczekać na grupę 8 latków, której rozdawano słuchawki, więc w tym czasie buszowałam po faksymilach wystawionych w pierwszej sali. Jestem zaskoczona, że dano je tak spokojnie do wglądu, bo niby to tylko kopie, ale wykonane mistrzowsko przy użyciu fotografii i oprawione z pełnym pietyzmu kunsztem introligatorskim. Tam , gdzie w oryginale były jakieś tłoczenia na kartach, to i tu się pojawiały. Taki rodzaj kopii jest niezwykle kosztowny i sięga kilku tysięcy euro za jeden egzemplarz. Słuchawki, które dano nam na uszy odtwarzały dźwięk bardzo dobrej jakości, więc gdy rozległy się pierwsze słowa pana z ekranu uciszającego zwiedzających, miało się wrażenie, że to specjalnie dla naszej grupy, ku uciszeniu dzieciaków.
Z ekranu? A tak. W kilku salach umieszczono ekrany, na których oglądaliśmy pokazy uzupełniające wystawę. Czasami były to bardzo praktyczne wiadomości, czasami rozważania na temat słowa pisanego, wartości wiedzy, zahaczające o filozoficzne wywody. Słowom towarzyszyły efekty dźwiękowe i bardzo ciekawy podkład muzyczny nadający całości lekko drapieżnego i tajemniczego charakteru.
Przeszliśmy do sali związanej z historią Biblioteki.
Na ścianach powieszono kilka portretów kardynałów, z różnych epok, zarządzających tą instytucją, herby z kolei ich wszystkich. Jeden portret autorstwa Natalii Tsarkowej zweryfikowaliśmy niebawem, gdy zobaczyliśmy na żywo Kardynała Farinę -obecnego dyrektora Biblioteki.

Mogliśmy przyjrzeć się też grafikom z przedstawieniami zabudowań bibliotecznych i różnym starym dokumentom związanym z funkcjonowaniem szacownego przybytku.
Zawsze poruszają mnie manuskrypty, poświęcono im osobną salę. W gablotach za szybą  umieszczono nie tylko faksymile, ale i oryginalne księgi. Naszym oczom ukazała się bulla papieska ustanawiająca pierwszy Rok Jubileuszowy 1300 roku, fragmenty Biblii, różnych kazań, strony z cudnie ilustrowanych modlitewników, listy znanych osobistości, lekcjonarze, wycinki Koranu, Sutry.
Osobno zestawiam dwie księgi skrajne rozmiarami. Dla porównania wielkości: przy jednej palec Krzysztofa, przy drugiej mała dziewczynka.
Przy okazji zwróćcie uwagę, że dziecko to robi zdjęcie, wykazuje zainteresowanie tym, co ogląda. W ogóle ta grupa była bardzo zainteresowana wystawą. Gdy komuś słuchawki się popsuły, a raczej gdy sobie przycisnął przypadkiem jakiś nieodpowiedni przycisk, szedł natychmiast do pani obsługującej, bo chciał słyszeć komentarze. Spodziewałabym się po takich maluchach większego harmideru, braku koncentracji, niewielkiego zainteresowania eksponatami.
I nastała era druku. Te pierwsze wydruki żywo przypominają manuskrypty. Podobna kompozycja tekstu i ilustracji. Często brak karty tytułowej.
Ciekawy jest źródłosłów określenia takiej formy książki - inkunabuł, czyli powijaki, kołyska (z łac. incunabula). Biblioteka Watykańska ma 70% wszystkich zachowanych na świecie inkunabułów!
Nie mogło zabraknąć na takiej wystawie rysunków i grafik z fascynującymi mapami na czele.
Zwróciliście uwagę na rycinę w prawym dolnym rogu, na pewną część kolumnady, która nie istnieje? Tak miała wyglądać według pierwotnego projektu Berniniego. Jedna sekcja zaskakuje zawartością  - są to monety i medale. Nie jestem numizmatykiem, ale rozważania o srebrnikach wręczonych Judaszowi wywarły na mnie wielkie wrażenie. Otóż udowodniono, że tą monetą był najprawdopodobniej sykl ( a nie denar) bity w Tyrze. Przeliczając wartość pewnych usług w tamtych czasach na obecne wyszło naukowcom, że Jezus Chrystus został sprzedany za ok 13000 €!
Przewrotna była też volta myślowa łącząca kształtem "pramonetę" republiki rzymskiej "aes signatum" czyli sygnowany spiż (z trójzębem) z obecnie jakże rozpowszechnioną "postmonetą", czyli kartą kredytową.
W ostatnim pomieszczeniu przedstawiono niektóre narzędzia z laboratorium konserwatorskiego. Specjalistyczny sprzęt do zapisu cyfrowego zbiorów, pigmenty, matryce do tłoczenia, a wśród nich ta z herbem Jana Pawła II.
I to tylko tyle, albo aż tyle. To nie jest całość wiedzy zdobytej na wystawie. Uzupełnia ja wyśmienicie katalog, lecz zdaję sobie sprawę, że napisałam i tak wiele.
Prawdziwą Bibliotekę Watykańską mogą nawiedzić nieliczni szczęśliwcy. Zajrzeć do jej katalogów możecie i Wy, oto Biblioteca Apostolica Vaticana , której półki liczy się na dziesiątki kilometrów.


c.d.n.

6 komentarzy:

  1. Jesteś Wielka, choć ta księga też wielka była. Ciekawe czy nasze nośniki przetrwają, widzę co dzieje się z archiwaliami domowymi po latach.Książka i papierowy zapis ponad wszystko,!

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozpisałam się wyżej, ale Jan Paweł i ślady po nim zawsze są wzruszające...podobnie jak polskie akcenty poza krajem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Surreal but nice ;)))

    OdpowiedzUsuń
  4. No i cóż z tego, że teraz sobie pluję w brodę?
    Wiedziałam, mogłam iść. I nie poszłam. Echhhh...
    Kinga z Krakowa

    OdpowiedzUsuń