Winnice rozciągają się na wschód od Pistoi, w miejscowości Santomato, mają licencję (czy jak się to zwie?) na nazwę Chianti dla swoich win, bo geograficzny rejon Chianti wcale nie pokrywa się z miejscem produkcji tego typu trunków. Ale ja wcale nie Chianti się u nich zachwycam. Ich marką wiodącą są własne wina, wśród których serce mogę oddać winu "Orchidea" i "Opus Magnum". Ceny w sklepie internetowym 25 i 15 € za butelkę, na miejscu o kilka euro taniej. A takiego vinsanto nieprodukowanego przez chłopa (bo od tych zazwyczaj trafiamy najlepsze), to wielu producentów może pozazdrościć. Nie widzę tego produktu w sklepie online, więc nie pozostaje nic innego, tylko jeśli ktoś chce nabyć, to musi jechać osobiście.
Zwróćcie uwagę też na etykiety, pasiasta ich część bardzo przypadła mi do gustu. Widać je w internetowym sklepie.
Oczywiście na miejscu spróbujecie każdego produktu. nie obawiajcie się prosić o otworzenie następnej butelki. Vinsanto na przykład nie stało wśród tych do degustacji, a jednak na naszą prośbę, bez problemu zostało nam podane.
Czułam się rozdarta między degustacją a obfotografowaniem piwnic. Wybrałam to drugie, wszak do domu wróciliśmy z produktami Fattorii Casalbosco.
Jeszcze jedną przydatną wiadomością będzie na pewno ta, że na miejscu sprzedaje się też wino sfuso (luzem, takie stołowe), najczęściej po 1,52€ za litr, a jeśli ktoś odrobinę dopłaci, to kupi trunek w specjalnej kartonikowej konfekcji (wewnątrz są metalowe worki).
No i nie mogę zapomnieć o oliwie, choć tę wykupiła akurat rodzina Krzysztofa, więc trzeba czekać na nowe tłoczenie, a do tego czasu można podziwiać stare amfory na oliwę, już nieużywane.
Zaraz obok ulokowano agriturismo, ale to nie moja działka. Wiem, że Joanna z VisiToscana przeciera do nich szlak. Ja tylko tam pozaglądałam i szybko uciekłam do klimatyzowanego auta.
Nie lepiej było zostać w chłodnej piwnicy z winami?
GDY JUŻ OPUBLIKOWAŁAM TEN WPIS, SPOSTRZEGŁAM,
ŻE TO RÓWNO TYSIĘCZNY ZAPISEK.
PIJĘ WIĘC WASZE I SWOJE ZDROWIE!
GDY JUŻ OPUBLIKOWAŁAM TEN WPIS, SPOSTRZEGŁAM,
ŻE TO RÓWNO TYSIĘCZNY ZAPISEK.
PIJĘ WIĘC WASZE I SWOJE ZDROWIE!
Małgosia nic a nic nie oszukiwałaś. Jest post i bardzo dobrze ,że jest, bo przecież nie można takiego miejsca pominąć. Dziś już zapasy wypite ale jutro na pewno wypijemy za posta,i za Ciebie, i za Joannę.
OdpowiedzUsuńMaszko kochana! Jakże śmiałabym Cię oszukiwać? To nie w mojej naturze, zresztą nie za bardzo umiem kłamać. Jeśli już, to bym dzielnie przemilczała co nieco, ale serio, serio - pracy huk, a czasu jakoby mniej niż huk :) Cieszę się, że Cię poznałam osobiście, zupełnie inaczej teraz te 6 literek Twojego nicka się czyta :)
UsuńI znowu jest powód do świętowania. Wznieśmy więc podwójny toast Orchideą i Opus Magnum za pomyślność i barwne życie Małgosi!!!
OdpowiedzUsuńWino Orchidea na lotnisku w strefie wolnocłowej było po 28 euro.Drożej o 8 w stosunku do winnicy.Winnica oferuje je po 20 euro :)Piękne miejsce!
OdpowiedzUsuńCudne klimaty i cudne zdjęcia..... nie mogę się doczekać - jeszcze miesiąc. Gratuluję i dziś toast wzniosę za Ciebie i bloga toskańskim Jupigo od Świętego Benka .. tak, tak przetrwało kilka butelek od zimy :) pozdrawiam KasiaG
OdpowiedzUsuń