sobota, 10 listopada 2012

ZAMYŚLENIE

Chęć spotkania z mistrzami była jednym z motywów poniedziałkowej wyprawy do Florencji.
Przecież byliśmy w oktawie dni zadusznych, a mamy w tradycji nawiedzić w tym okresie jeden z florenckich cmentarzy.
Który tym razem?
Pierwszy raz, gdy przejeżdżaliśmy autem koło tego miejsca, nie miałam pojęcia, że kształt nazwany przez GPS rondem, kryje w sobie piękne pochówki.
Jego topograficzna nazwa to Piazzale Donatello.


Niewielkie wzgórze dzieli ulicę na dwa trakty o jednokierunkowym ruchu. Dlatego teren zdaje się być wyspą na morzu opływających ją samochodów.
W tym artykule napiszę o wizycie na Cimitero degli Inglesi (Cmentarzu Anglików).
Tego typu cmentarze przyciągają mnie w jakiś specjalny sposób, gdyż większość pochowanych na cmentarzu to osoby spoza Włoch. Przyciągają też pięknem, zamyśleniem, szacunkiem do pochowanych na nim ludzi.
Inaczej nazywa się go Protestanckim Cmentarzem, ze względu na to, że większość pochowanych osób była tego wyznania,  choć zdarzają się i bezwyznaniowcy. Na pewno za to brakuje tu pochówków katolickich oraz żydowskich, choć tego jestem mniej pewna, bo widziałam jedną gwiazdę Dawida, ale zgodnie z judaizmem i Żydzi grzebią swoich bliskich na własnych cmentarzach.
Jeszcze, nie bezpośrednio, inną nazwę nadał temu miejscu malarz Arnold Böcklin. 
Namalował 5 wersji obrazu pt. "Wyspa zmarłych", także ku pamięci pochowanej tam sześciomiesięcznej córeczki. 
Samo dzieło cieszyło się jakimś przedziwnym zainteresowaniem, obsesję na jego punkcie miał Freud, Lenin powiesił kopię na ścianie, a Hitler zakupił jego trzecią wersję i nie rozstawał się z nią aż do śmierci.
http://it.wikipedia.org/wiki/L%27isola_dei_morti_(dipinto)
Nie jest do końca pewne, czy faktycznie Böcklin inspirował się tym kawałkiem florenckiej ziemi.
Z daleka rzeczywiście jawi się ono niczym wyspa. 
Z kolei już po przekroczeniu czułam się jak na jakiejś   nierealnej wyspie w centrum miasta, wyspie ciszy i zamyślenia.
Z samym cmentarzem nie są powiązane tak słynne nazwiska, jak z obrazem "Wyspa zmarłych".
Za to najbardziej znana pochowana na nim Elizabeth Barrett Browning to bohaterka niezwykłej historii miłosnej. 
http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/5/59/ElizabethBarrettBrowning.jpg/220px-ElizabethBarrettBrowning.jpg
Młoda, ponoć nie za ładna poetka, uwięziona w domu przez chorobę i apodyktycznego ojca poznaje korespondencyjne poetę zauroczonego jej wierszami. W końcu dochodzi do spotkania w domu Elizabeth. Ona obawia się, że nie zostanie zaakceptowana, ale Pan Browning nie ustaje w zalotach. Uskrzydlona miłością kobieta przełamuje chorobę, sukcesywnie wstaje, w końcu nawet wychodzi na spacery z domu. Poeci potajemnie się poślubiają i emigrują do Włoch. Osiadają we Florencji, gdzie Elizabeth rodzi synka w wieku 43 lat. O małżeństwie przetrwała opinia jako bardzo zgodnego i odnoszącego sukcesy także na polu literackim. Niestety poetka umiera w wieku 55 lat i zostaje pochowana właśnie na Cimitero degli Inglesi.
Idąc główną aleją dość szybko trafia się na miejsce jej spoczynku. 
Napisałam "główną aleją", tak jakby było ich tu wiele. Jeśli przestrzega się prośby umieszczonej na wejściu, by chodzić tylko alejkami, to możemy przeciąć cmentarz wzdłuż, wszerz i go okrążyć. Gdzieniegdzie tylko pojawiają się dojścia do dalszych grobów. Chciałam np. zobaczyć słynne, także z angielskiej literatury, nazwisko - Shakespeare, ale nie dało się bez zejścia z alejki. Nie szkodzi, zamyślę się nad losami potomków dramatopisarza. 
Trudno za to nie zauważyć kolumny stojącej w centralnym punkcie cmentarza. 
Trudno też było mi znaleźć informacje o tym obiekcie. Król Prus? Fryderyk Wilhelm? Ale nie było takiego, który umarłby w tym czasie (czyli 1858r.). Chyba wiarygodna informacja mówi, że kolumna została podarowana przez króla.
Tutaj dotykamy kwestii opisu cmentarza. Jedyne bogate źródło, to strony internetowe prowadzone przez kobietę (zakonnicę?), której powierzono opiekę nad cmentarzem. Niestety są mało czytelne. 
Trzeba niezłego zacięcia, by się w nich zorientować. 
Na którejś podstronie znalazłam szczegółowy opis, dokumentujący proces odnawiania nagrobków.
Gdzieś indziej mapę z opisanymi grobami.  
Na pewno warto poszperać, bo zdarzają się tam niezwykłe zdjęcia pokazujące etapy odnawiania grobów, pamiątki z życia osób w nich leżących, itp.  Wiadomo, z takimi obiektami zawsze jest dużo pracy, więc nie dziwi wołanie kamieni.
Jestem pełna podziwu dla Julii Bolton Holloway. Mówiła nam, że ma wyjść też książka o niezwykłym cmentarzu. Będę czuwać z nadzieją, że książka w czytelny sposób zaprezentuje Florencką Wyspę Zmarłych. 
W tym czasie możemy zamyślić się nad kształtami nagrobków, nad ich motywami, nad życiem osób w nich pochowanych.




Jeden nagrobek zostawiłam na koniec, sam w sobie jest zamyśleniem, rozmodleniem.

Odpowiadam na pytanie z komentarza:
Na nagrobku widzimy rzeźbę pewnego sycylijskiego artysty, która przedstawia matkę Julię pochowanego w tym grobie malarza Arnolda Savage Landora. Co ciekawe, na tym samym cmentarzu, po drugiej stronie cmentarza pochowany jest jego ojciec Walter Savage Landor (pod koniec swojego życia przygarnięty przez wspomnianą tu już Elizabeth Browning, a kiedyś właściciel pełnej splendoru Villa Gherardesca). Wdowa odwraca się nie tylko od miejsca pochówku męża (prawdopodobnie w nawiązaniu do rodzinnych waśni), ale i od pozostałych grobów. Zamyka się w żałobie. 

13 komentarzy:

  1. Piękna starsza pani. A szczegóły ubioru tak realistyczne i miękkie! Rzeczywiście daje do myślenia - o losie człowieka, jego kruchości tu na ziemi i o pokorze tej szlachetnej kobiety przed Bogiem. Tak ją odebrałam. A czy z napisu na nagrobku wynika coś bliższego na temat jej tożsamości? Małgosiu, Twoje wpisy to kopalnia wiadomości i odkryć! Annamaria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, napisałam uzupełnienie w samym tekście, bo myślę, że i niepiszący i nieczytający komentarzy chcieliby coś więcej wiedzieć o tym nagrobku.

      Usuń
  2. Małgosiu piekne są te stare nagrobki; bardzo lubię odwiedzać takie stare cmentarze.
    Pozdrawiam Ania K.

    OdpowiedzUsuń
  3. Piszesz o bardzo ciekawych rzeczach.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy ja dobrze zrozumiałam, że na tym cmentarzu pochowana jest córeczka Böcklina? i dletego przypuszcza się, że ten cmentarz był inspiracją dla "Wyspy umarłych"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, znalazłam tę informację podczas żmudnych przeszukiwań stron Julii Bolton, albo innych. Już teraz nie pamiętam, gdzie. Na sam grób nie trafiłam.

      Usuń
    2. Córeczka Mary tam jest pochowana. A z kolei na obrazie inspirował się Siergiej Rachmaninow i tak ponoć powstał poemat symfoniczny: "Wyspa umarłych" .
      Szkoda, że jest tam ograniczony dostęp do grobowców i szkoda, że jest to teraz taka wyspa otoczona hałaśliwymi arteriami samochodowymi,
      ale i tak pozostaje niezwykle pięknym miejscem we Florencji.
      O ile dobrze pamiętam spotkałam tam Pana, który za pracę na cmentarzu
      dostał od Siostry opiekującej się cmentarzem pokój, w którym mógł mieszkać dopóki nie rozwiąże się jego sytuacja bezdomnego. I tak
      dzięki mądremu posunięciu wiele grobowców zostało uchronionych przed całkowitym zniszczeniem.
      Pozdrawiam,
      Małgorzata Kistryn

      Usuń
    3. Bardzo dziekuje za obszerna informację. Kiedys interesowałam się Böcklinem, ale o tym nie wiedziałam, ani cmentarza nie znałam.

      serdeczności dla obu Małgorzat,

      iwona

      Usuń
  5. Kilka dni temu oglądałam obraz Arnolda Bocklina i znów jestem pod wrażeniem Paniu Małgosiu wyprawy na Cimitero degli Inglesi....
    Świetna relacja ,tyle ciekawych wiadomości ,zdjęć ...
    Dziękuję za ten reportaż i za fakt ,że podzieliła się Pani z nami .
    Udanej niedzieli ...

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękne nagrobki.Można powiedzieć dzieła sztuki.Teraz prawie nikogo już nie stać na takie gesty wobec umarłych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie. Ale u nas w kraju i tak chociaż groby trwają, a tutaj... te ziemne współczesne 10 lat i wykopują szczątki, zsypują do urn i wkładają do specjalnych wnęk (ossarium), więc już nawet, gdyby kogoś było stać, to to nie ma sensu.

      Usuń
  7. Lubię odwiedzać cmentarze.A szczególnie te stare i u nas i za granicą. Nagrobki tyle mówią o ludziach i obyczajach.Nagrobek matki malarza jest tak realistyczny i tak wymowny. Zdziwiło mnie,to co napisałaś, że po 10 latach wykopują i zsypują do urn.Jakieś to straszne.
    A oglądając zdjęcia nagrobków skojarzył mi się cmentarz na Rosie w Wilnie.Też niesamowite nagrobki tylko bardziej zaniedbane.

    OdpowiedzUsuń