Pamiętacie cytrynowego dziadka?
Jeśli nie, to kliknijcie tutaj.
Ostatnio usłyszałam od jego sąsiada pewną historyjkę.
Dziadek obecnie mało ruchliwy, pozbawiony nawet prawa jazdy, ze względu na stan zdrowotny, swego czasu mieszkał w domu, przy którym hodował kury. Tuż obok przebiegała droga. Pewnego razu, wtedy jeszcze nie dziadek, wyglądał przez okno i zobaczył auto, które przejechało jego kurę. Wybiegł z domu i zobaczył kierowcę ładującego potrąconą kurę do bagażnika. Rezolutnie zapytał:
"Rozumiem, że zabiera ją pan na pogotowie?"
Dobrego końca tygodnia Wam życzę i pamiętajcie, że już czas nastawiać ciasto na pierniczki.
już?! Pierniczki?! Ano faktycznie!
OdpowiedzUsuńAno, ano :)
UsuńJeśli możesz Małgosiu to przypomnij kiedy podawałaś przepis;albo gdzie szukać w Twoich książkach /poszperam również,to może znajdę sama/.
OdpowiedzUsuńDziadek faktycznie błyskotliwy.
Pozdrawiam Ania K.
Już podlinkowałam ostatnie słowa do przepisu.
UsuńMam nadzieje, ze humor dziadka nie opuszcza do dziś! To mnie rozweselilas a wlasciwie dziadek!
OdpowiedzUsuńZ przyjemnoscia wrocilam do wpisu z 2009 roku, cytrusy to moj smak i zapach, uwielbiam!
Ano nie, chociaż czasami trudno mi go zrozumieć, bo ma po operacji tembr głosu niczym Jan Himilschbach.
UsuńDobre :) Cytrynowego Dziadka pamiętam :).
OdpowiedzUsuńA jego tekst dobry.
Ciasto na pierniczki oczywiście już stoi i dojrzewa :)
Pozdrawiam
No, Tobie o pierniczkach nie trzeba przypominać :)
UsuńChi, chi... wydaje mi się, że mam taka samą spódniczkę jak Ty. Kupiłam ją w Zakopanem, oczywiście w sklepie z włoską odzieżą i butami włoskim. Pod spodem ma taką haleczkę z falbanką w drobne prążki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :))**
W tej mojej wystająca falbanka z podszewki nie ma prążków, bardzo lubię tę spódnicę, bo nie trzeba jej prasować.
UsuńDowcipny dziadzio. Przy okazji zajrzałam do wspomnianego posta i .....nie pamietałam ,że taki był. To znak ,ze trzeba koniecznie wrócić do początków .Bardzo ciekawe rzeczy o cytrusach. A jak tam Twoje drzewka? Będą zomować na zewnątrz ? Chciałabym być w tej cytrynowej szklarni ,gdy drzewa zakwitną. Uwielbiam.
OdpowiedzUsuńNasze pojechały do zimowego hotelu, choć akurat nie u dziadka. A po zapachy kwitnących cytryn przyjedź wiosną, mogą już być wystawione na zewnątrz.
UsuńMistrz ciętej riposty. Bravo!
OdpowiedzUsuńA pierniczki nigdy w życiu mi nie zmiękły, więc tak czy siak, lądują na choince, gdzie miękną błyskawicznie! Mam czas ;-))
No to może to jest sposób na nie? Wieszać na choince przed konsumpcją :)
Usuń:))))))))))))))))))))))))))
OdpowiedzUsuńDziadkowi Cytrynowemu, zdobnemu w cytryny i Małgosię, życzę dużo zdrowia.
Ale masz fajny sweterek!!
Waham się z pierniczkami. Je się robi i robi, a potem tak szybko znikają... w biodrach.
Echhhh...
Kinga
A ja dla samego procesu ich przygotowania nie patrzę na biodra. Najwyżej potem rozdam, komu się da :)
UsuńA sweterek to taki starutek, nie jestem pewna, czy nie na ciuchach wyszperany.
...plasterki cytrynek na choinkę też już można zacząć suszyć. No a pierniczki to raczej trudne wyzwanie. Ciągle czekam na znak, że to już jest TEN rok, w którym jestem gotowa na pieczenie pierniczków. "Cytrynowy dziadzio" - na zdjęciu widać, że krzepki niczym smak cytryny. Gorąco pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTu mnie masz, ja już pierwszą porcję ususzyłam. A pierniczki wcale nie takie trudne, a zapachy rozchodzące się po domu na każdym etapie ich powstawania są niepowtarzalne. Ja bym może i się za nie długo nie zabrała, ale gdy znalazłam kiedyś ten przepis, że mogę bez kupnej przyprawy, której tu nie uwidzisz, to szaleję każdego roku. To dla mnie niemal obrządek. Najpierw przygotowane wszystkie składniki, tłuczenie przypraw w moździerzu i obowiązkowe wylizywanie surowego ciasta.
UsuńŚwietny dziadek, cytrynowy i aluzyjny ! Dużo zdrowia i poczucia humoru dla tego Pana! Umysł ma w porządku.
OdpowiedzUsuńTak, to bardzo sympatyczny pan, choć ta akurat dykteryjka pochodzi z jego dużo młodszych lat. Tak mi się spodobała, że chciałam się nią z Wami podzielić.
UsuńNo tak... nie ma jak świeża cytrynka do porannej cherbatki... prosto z podwórkowego drzewka...
OdpowiedzUsuńPozdarwiam
Paweł ze Szczecina
Wiesz Malgosiu dzis otwarlam kalendarz aby zanotowac postepy w chorobie mojego tescia a tam adnotacja ZAROBIC CIASTO NA PIERNIKI,dasz wiare ,cos nas chyba laczy a swoja droga przepis jest prawie taki sam jak moj ale ja nie daje kakao,reszta identyczna tylko ,ze ja robie z podwojnej albo potrojnej porcji.Pozdrawiam irena z Poznania
UsuńPawle, ja akurat do herbaty ładuję już przetworzoną. W ogóle to swoich cytryn na razie mam za mało, żeby robić z nich przetwory :)
UsuńIreno, coś ludzi do siebie ciągnie, myślę że tutaj, nie tylko Toskania :) Właściwie to nawet wiem o tym, bo mam tego dowody :)
Dziekuję Małgosiu za przypomnienie przepisu; już dzisiaj zarobiłam ciasto.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ania K.
Mój Tato wytrzymał z nimi przez kilka miesięcy i były ciągle smaczne. U mnie się tak długo nie uchowają :)
Usuń