A anioły czuwały!
Wróćmy do spływu łodziami.
Nasza wyprawa zbiegła się z "wodowaniem" kultowego, niebieściutkiego cinquecento. Mam wielką słabość do tego modelu, więc popadłam w skrajny zachwyt nad nierelanością obrazu, który ukazał się moim oczom.
Siedząca obok mnie pani wyjaśniła, że to przygotowania do wielkiego widowiska z okazji uruchomienia nowego oświetlenia Ponte Vecchio.
Czujka zapaliła mi się w głowie.
Kiedy?
Podobno w poniedziałek, około 20.00.
Dlaczego nic nie wiedziałam?
Hmmm. Śledzę mnóstwo "toskańskich" stron, także tych informujących o atrakcjach i wydarzeniach, a tu cisza. Chyba że ja coś przeoczyłam?
Zaraz po powrocie zaczęłam szperać. Łatwo nie było, sprzeczne informacje, albo skąpe.
W końcu dowiedziałam się, że na poniedziałek, 16 czerwca, zaplanowano wyjątkową uroczystość.
Florentyńczyk, Stefano Ricci - prezes znanej na całym świecie firmy promującej męski, luksusowy styl życia - zafundował miastu nowe oświetlenie najstarszego mostu. Do niego przyłączył się jeden z banków, dzięki któremu miałam wyjątkowo przyjemną okazję obejrzenia spektaklu francuskiej trupy Ilotopie.
Świadomie zdecydowałam się na dużo wcześniejsze dotarcie nad Arno, bo spodziewałam się, że mogą być problemy ze znalezieniem miejsca, z którego dobrze będzie oglądać całą imprezę.
Od 20 zaległam więc na murku między Ponte Vecchio a Ponte Santa Trinità, bliżej tego drugiego.
Zasłaniałam się od z rzadka spadających kropel, mając nadzieję, że przejaśnienie widoczne od zachodu nadciąga ku nam, a nie odchodzi :)
Atmosfera powoli się odrealniała.
Zrobiło się bardzo tłumnie. Koło mnie stała starsza para z Florencji, ale przeważająca większość gapiów pochodziła zza granic Italii.
Na samym Moście św. Trójcy nawet nie myślałam się lokować, bo miała się tam odbyć kolacja dla VIP-ów, którą poprzedził marsz sbandieratori.
Co tam kolacja, gdy przede mną rozegrała się prawdziwa uczta.
Grupa Ilotopie przedstawiła na Arno wizjonerską wersję społeczności.
Kocham teatr, taki niby jarmarczny, ale przez duże "J". Scenografia z rozmachem, woda niczym twarda, solidna podłoga, po której jeżdżą aktorzy. Wszystko wzbogacający dźwięk - no uczta!
Fabuła prosta - w radosny, z lekka zwariowany, baśniowy świat, powoli wkrada się zło. Widzimy dosłowną walkę Diabła i Anioła na łódkach, walczących ogniowymi dzidami.
Przyznam, że palące się skrzydła przyprawiły mnie o ciarki na plecach.
Efekty tej walki widzimy w ludzkich zachowaniach - matka wychowuje żołnierza - zbója, ludzie stają się wrodzy wobec siebie, a później pokiereszowani próbują wrócić do normalnego życia.
Wszystko to z Florencją w tle.
Największa trudność, związana z przedstawieniem, pojawiła się dopiero podczas pisania tego artykułu. Które zdjęca wybrać? Wiele było nieostrych, wiadomo wieczór, ja bez statywu, a nie chciałam nastawiać na zbyt dużą czułość, by uniknąć ziarna.
Jak pokazać zdjęcia? Jak pokazać rozmach, ruch, dźwięk, a nawet zapach odpalanych sztucznych ogni?
Naoglądaliście się? Mi jakoś ciągle mało :)
Może jakiś film na youtube?
Jest firmowa zajawka, w trochę innej wersji, nie z Florencji, ale zawsze to coś:
A teraz pomyślcie, jak skromnie musiało wyglądać po tym przedstawieniu nowe oświetlenie Ponte Vecchio. I ja nie marudzę, bo ten most zawsze mnie zachwyca, tylko kontekst jakoś tak zmienił akcenty.
Kiedyś specjalnie mu się przyjrzę, bo nawet śpiewający pieśni o Florencji Andrea Bocelli musiał swoją sławą przebijać się przez wrażenia pozostawione przez francuskich aktorów.
Poza tym to chyba jakaś ironia losu, albo bezmyślność organizatorów, poprosić o włączenie świateł osobę niewidomą. Dojmująco zabrzmiały w jego wykonaniu słowa "Fiat Lux".
I taka to historia niebieskiego cinquecento :)
Rewelacyjne! Jak z filmów Felliniego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wszystkie ranne ptaszki:)
Joanna
Śliczności. Fantastycznie było to oglądać na żywo. Tylko pozazdrościć; )
OdpowiedzUsuńBajecznie, Małgosiu! Dziękuję.
OdpowiedzUsuńAngelika
Niezwykłe widowisko !
OdpowiedzUsuńPiękne, jak ze snu. I takie bardziej "weneckie"....
OdpowiedzUsuńChciałabym coś takiego zobaczyć na żywo kiedyś.
Kinga
Twoje foty i filmowa zajawka wprawiły mnie w zachwyt, wszystko zjawiskowe i nierealne. I kolombina na kole i łodzie jak łupiny z pochodniami i skrzydłami i rowery .... i cała ta zabawa z ogniem. Ale najbardziej mnie oczarowało łoże z lampką i wiosłami. Rozmarzyłam się :-) A może by tak na tratwie ustawić łoże i popłynąć z nurtem polskiej rzeczki, nawet małej? Na dwa lub trzy dni.
OdpowiedzUsuńgenialne ! ! ! wymarzona sceneria ;), i świetne zdjęcia, myślę, że nawet na to ziarno, gdyby było, nikt nie zwróciłby uwagi, a jeśli to potraktowałby jako dodatkowy urok ;)
OdpowiedzUsuńAle widowisko, bajkowe,zdjecia cudne! Malgosiu, dobrze,ze, jestes, dzieki Tobie przez kilka minut "bylam" w Florencji.....!
OdpowiedzUsuńFantastyczne! Baterie wytrzymały Ci świetnie .
OdpowiedzUsuńPrzypomina "prawie" poznańską Maltę, ale "prawie" robi tu lata świetle, bo sceneria prawdziwych domów jest niesamowita...
Widowisko bajkowe, zdjęcia ... genialne. Jakim cudem jest Pani robić zdjęcia oglądając takie przedstawienie, ja w takich sytuacjach oglądam, chłonę, delektuję się i oczywiście zapominam robić zdjęcia, a potem żałuję. Wszystkie zdjęcia są świetne, ale te przedstawiające cień kobiety z parasolką na kole to poezja.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ania.
Piękne widowisko :)
OdpowiedzUsuńNie będę sie powtarzać, oryginalniej zachwytu swojego nie wyrażę, więc sie podpisuj e tylko pod wszystkim, co powyżej., ale... te samochody, wózki dziecięce, i inne - jak to sie utrzymywało na wodzie? to było umocowane na platformach ukrytych pod powierzchnią?
OdpowiedzUsuńiwona
Rozmach imprezy nie dziwi tu w Italii. Włosi lubią i potrafią zorganizować duże przedsięwzięcie- widowisko, dopinając wszystko na ostatni guzik. Pięknie.
OdpowiedzUsuńchciałabym tam wtedy być. Bajkowo
OdpowiedzUsuńOdpiszę może wszystkim w jednym komentarzu. Bardzo się cieszę, że udało mi się choć trochę oddać atmosferę tego wieczoru :) A co do możliwości oglądania i robienia zdjęć, to faktycznie jest pewną rezygnacją z całości, za to uskrzydla mnie radość podzielenia się tym z Wami :) Wyjaśnię też, że oni pływali na swego rodzaju płozach znajdujących się tuż pod powierzchnią wody. Takie z lekka zanurzone katamarany.
OdpowiedzUsuńCoś cudownego! A jakie zdjęcia! Do zapamiętania na całe życie takie widowisko... jak ja bym chciała móc zamieszkać we Florencji... :) Po tym spektaklu, "syndrom Stendhala", z omdleniem i gorączką włącznie, obawiam się - miałabym zapewniony. Ach, jak ja pani - nieszkodliwie - zazdroszczę!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Aldona
Zgadzam się na każdą reakcję, każda adekwatna, tak było :)
Usuń