piątek, 10 sierpnia 2007

BURZA I JEDZENIE

Reszta środy, mimo krzątania się i dalszego ogarniania domu, zdominowana jednym tematem – burza. Takiej burzy to tu mieszkańcy przypomnieć sobie nie mogą, a ja na pewno na długo zapamiętam. Zalało nas maksymalnie. Woda lała się do pracowni strugami, po prądzie, po ścianach i w dół do pomieszczeń mieszkalnych. Dzisiaj coś tam łatają na dachu. Zadziwili mnie ci robotnicy punktualnością i słownością, mam nadzieję, że idzie to w parze z ich umiejętnościami. Może okazać się niebawem, gdyż w oddali widzę ciężkie chmury i siekący deszcz. A może jednak tu nie dojdzie?
Wczoraj rano Krzysztof był umówiony w Pistoi u dentysty a ja sobie skiknęłam do pobliskiego kościoła Św. Pawła.
Wnętrze nie zwala z nóg, są tu lepsze, ale bryła z zewnątrz a zwłaszcza portal, to już inna śpiewka. Usiadłam na chwilę i poszkicowałam. Nie było za wiele czasu, ale zawsze jakieś rysowanie.
    
     
   
   
Na 13.00 umówieni byliśmy w domu Marisy na błogosławieństwo domu z obiadem. Oczywiście nie ja błogosławiłam ani gotowałam. Marisa podała przepychotki: makaron z pomarolą, kwiaty cukinii w cieście, wołowina i kurczak panierowany, fasola gotowana podana na zimno w oliwie i z ziołami. Na deser kruche ciasto, świeżo z pieca i kawusia. Mniam! Nie wiem, czy wspominać o winie? Jednak wspomnę: czerwone Montepulciano Abruzzo, albo białe fresco, do wyboru. Ale na deser przepyszne vinsanto. Vinsanto jest słodkim winem podawanym po jedzeniu, robionym z suszonych winogron. Tutaj gospodarze podali od kogoś prywatnie zdobyte, rewelacyjne, nie za słodkie, więc i nie za ciężkie. Nic, tylko cmoktać! Podczas jedzenia owoców padłam zachwycona smakiem świeżej figi. Mniam! Podjęto nas w świeżo wyremontowanej kuchni, więc jak najbardziej na miejscu okazała się gruba świeca kawowo-kakaowa, tym bardziej, że Marisa określiła się jako pasjonatka świec.
Dalszy ciąg dnia, to dom, a Krzysztof mnóstwo zajęć poza. Wyciszenie podczas wieczornej adoracji.
Dziś przemalowywanie motywów na kafelkach, co by jakoś ta łazienka wyglądała. Jeszcze tylko przecierki i będzie. W kolejce już przytupuje salon.
A na życzenie Tatiany niedowiarka - jeszcze jedno zdjęcie - dowód na to, że zaczęłam nosić korale  Jest ktoś, kto się temu bardzo dziwi:
   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz