wtorek, 21 sierpnia 2007

SAMA NA PLEBANII

I jakoś przenocowałam, choć nie był to szczyt marzeń sennych. Zasnęłam w  strachu około 2 w nocy. Musiałam się dodatkowo salwować stoperami, bo Druso niemiłosiernie chrapał oraz pierdz…. Do nosa korków nie stosowałam. Z kolei już o 6.30 obudził mnie Bojangles, chyba mu się znudziło spać. Wyprowadziłam je na dwór i po długich bojach z herbatą i książką zasnęłam, by zostać obudzoną o 9.30 przez Krzyśka z trasy.
Pół dnia się szwendałam, nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Potem poprasowałam trochę i zawekowałam 2 litry sosu pomidorowego, w malutkich 250ml słoiczkach. Kupiliśmy te słoiczki w markecie, świetne wieczka i ładne wzornictwo. Seria tych szkieł nazywa się „Cztery pory roku”. No i właśnie wlałam trochę lata, by potem jesienią i zimą powspominać.
Miałam też telefony od dwóch Włoszek, czy dam sobie radę, jedna nawet chciała przyjść do domu, spać tutaj, żebym się nie bała. Nie mówiłam im że się bałam, bo już wolę być sama, niż się męczyć próbą porozumienia.
Jutro muszę wcześnie wstać, bo przyjeżdża długo oczekiwany bagaż, a już popołudniem będzie Krzysztof, więc teraz lulu, dobranoc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz