Dzień powszedni z akcentami egzotycznego mercato (rynku). Rano pojechałam zorientować się, co się na czymś takim sprzedaje, jak to się ma do sklepów? Mercato odbywa się w środy i soboty na paru uliczkach i placach Pistoi. Dziwnie wyglądają kramy powstałe najczęściej z niesamowicie zbudowanych samochodów (z małej furgonetki powstaje spore zadaszenie, w środku zaś przymierzalnia). A to wszystko nos w nos z katedrą.
![](http://www.matyjaszczyk.art.pl/img/zapisnik/Image/zapisnik/Pistoia/mercato.jpg)
Co jeszcze dziwniejsze, w końcu zobaczyłam nieźle zaopatrzone pasmanterie, kórych jak dotąd nie mogłam znaleźć w mieście. Porównałam też ceny butów i asortyment, i przyznam, że nie dość że tańsze, to jeszcze wydały się niektóre ciekawsze, przynajmniej dla mojego "spaczonego" słowiańszczyzną gustu
Jedna para nie oparła się pokusie wskoczenia na moje stópki - jedyne, co nie przytyło
Trochę byłam oszołomiona ilością ludzi, towaru, a przede wszystkim cieniem na to kładły się nienajweselsze wieści o stanie zdrowia mojej Mamy. To są odczuwalne minusy odległości Italia-Polska.
![](http://www.matyjaszczyk.art.pl/libs/fsck/fsck/editor/images/smiley/msn/regular_smile.gif)
![](http://matyjaszczyk.art.pl/libs/fsck/fsck/editor/images/smiley/msn/teeth_smile.gif)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz