Żeby mi nie umknęło.
Chyba dwa lata temu pisałam o liściach szałwi w cieście naleśnikowym smażonych na głębokim oleju. Wczoraj zamiast ziemniaków podałam je do kurczaka.
Ale przy okazji poczyniłam eksperyment i w ten sam sposób usmażyłam liście mięty, tylko zmieniłam smak samego ciasta - dodałam cukru i cynamonu. Ach! Polecam. Zajadałam je z czereśnami, które przyniosła sąsiadka.
Bardzo ważne jest, by jeść je zaraz po usmażeniu, kiedy ciasto jest kruchutkie.
Takie pyszności Małgoś, ze w brzuchu burczy :) No i ciekawostki, których nigdy nie próbowałam.
OdpowiedzUsuńUściski:)
Ha! a co zrobić z szałwią ananasową? Tak jak z mietą na słodko?
OdpowiedzUsuńK. z K.
No wlasnie, moze nie pisz wiecej o takich kulinarnych ekscesach popoludniami bo czytam poznym wieczorem i jak tu nie wejsc do kuchni??? Figura zagrozona!!!
OdpowiedzUsuńCzereśnie to mój numer jeden wśród owoców, uwielbiam, i jak tylko zjawiają się w czerwcu to dziennie przybieram na wadze 2 kg bez opamiętania przez 2-3 tygodnie !!!
OdpowiedzUsuńMega-egzotyczne zestawienia :)
OdpowiedzUsuńTe liście szałwii takie gigantyczne. Na czereśnie to jeszcze trzeba troszkę poczekać. Zamiast ziemniaków świetnie! A mięta - muszę popróbować.
OdpowiedzUsuńPróbuję ale walczyć z komputerem
OdpowiedzUsuńNigdy bym nie wpadła na to, żeby smażyć miętę w cieście. Używam jej tylko do napojów. Teraz spróbuję ich użyć robiąc naleśniki.
OdpowiedzUsuń