Florencja obchodzi dzisiaj święto patrona czyli św. Jana, z przyczyn obiektywnie-domowych nie świętuję z moim ukochanym miastem, ale za to pamiętałam, by przygotować słodkie nocino do świętowania wszelkich innych okazji w przyszłości, czyli wbrew wszelkim wytrawnym nalewkowcom, minimum za 50 dni. Pisałam o nim dokładnie rok temu, ale przepis rozczłonkowałam, zgodnie z procedurą wykonania, więc mógł w końcu umknąć czyjejś uwadze.
Oto więc nalewka orzechowa:
1 kg zielonych orzechów włoskich
1 litr spirytusu
3 g przypraw - kory cynamonu i goździków (rozdzielić na pół)
pół cytryny
potem
butelka czerwonego wina (zawsze w przepisach, jeśli nie jest podane inaczej, chodzi o wino wytrawne)
700 g cukru
Doświadczeni smakiem gości i własnym, potroiliśmy objętość i wagę składników.
Zalać pocięte orzechy spirytusem. Tym razem nie miałam problemu z przecięciem lekko twardych orzechów, gdyż jakimś obłędnym geniuszem wpadłam na pomysł użycia nożyc do cięcia kurczaka. Do przygotowanych niedojrzałych orzechów dorzuciłam pokrojoną cytrynę, korę cynamonu i goździki (połowę porcji). Teraz przez czterdzieści dni całość ma zażywać za dnia światła słonecznego oraz codziennego wstrząsania. Potem należy cukier rozpuścić w podgrzanym winie, wraz z przyprawami. Radziłabym zwiększyć ilość wina (tak jeszcze o pół butelki w podanych przeze mnie proporcjach), gdyż nam się nalewka wydała bardzo mocna i potem rozcieńczaliśmy ją właśnie winem. Przestudzony syrop wlać do zatopionych orzechów i jeszcze przez 10 dni poddawać je codziennym wstrząsom. Na koniec odfiltrować wszystkie stałe składniki i cieszyć się smakiem pysznej nalewki orzechowej.
I tu właśnie odezwą się spece od trunków, że trzeba poczekać minimum pół roku, ale oni wiedzą swoje, ja piję swoje :)
A dzisiaj to trzeba by wraz z Włochami utopić żal, rozpacz i wstyd, bo ich "Błękitni" odpadli z rozgrywek Mistrzostw Świata. Przyznam się, że fanem piłki nożnej nie jestem, ale wyobrażam sobie tubylców, co czują. Toć to tragedia narodowa!
To ja wyjechałem z Montagnany 24 czerwca, a Azzurri ze smutku dostali łomot...no szkoda, kibicowałem im całe dwa tygodnie...
OdpowiedzUsuńCudna ta orzechówka, nie jestem w stanie wyobrazić sobie smaku, bo nigdy nie piłam,ale jak z orzechów to na pewno wspaniała.
OdpowiedzUsuńSzkoda,że Włosi odpadli :(
Byłam, piłam :)). PYCHA!
OdpowiedzUsuńKinga
Nalewka mmm... brzmi cudownie! Druzyny wloskiej mi zal, chcialam razem z domownikami zobaczyc ich radosc z wygranych meczy, kibicowalismy im wszyscy w domu, ale wciaz sie nie moglismy doczekac i w koncu, masz! Odpadli...
OdpowiedzUsuńMnie nalewka orzechowa niezmiennie się kojarzy z lekiem na dolegliwości żołądkowe.
OdpowiedzUsuńAle taki już likier orzechowy nooo...
No odpadli niestety.
4 lata temu jak zostali Campioni del Mondo to akurat byłam w IT i mogłam uczestniczyć w tym szale.
Ależ się działo...
zapowiada się bardzo aromatycznie..
OdpowiedzUsuń