wtorek, 15 marca 2011

CIĄG DALSZY PRZYJAŹNI

Trochę opieszała ta przyjaźń, ale można ją zacząć podtrzymywać jedynie w dni powszednie, a jakoś w tym roku się ciągle nie układało, by wtedy wybrać się do Florencji. Tęsknota nie dawała za wygraną i w końcu zawiodła nasze kroki do Przyjaciół Uffizi.
Grono chętnych na przyjaźń z florenckimi muzeami wzrasta i w tym roku osiągnęło już liczbę 5000 członków.
O przedsięwzięciu pisałam tutaj, a tu jest strona Amici degli Uffizi.
Przy okazji oczywiście nie odpuściliśmy sobie Uffizi, głównie wystawy tymczasowej umieszczonej w dziale rysunków. Rysunek jest tym, co bardzo sobie cenię w sztuce, dużo trudniej w nim ukryć nieumiejętności warsztatowe, niż pod barwną plamą naniesioną przez pędzel. Wystawa zawiera niedużo prac, lecz dzięki temu można jej poświęcić sporo czasu i uwagi, można spokojnie wejrzeć w każdy detal, zobaczyć, jak mistrzowie prowadzili swoją rękę, jak operowali światłem i cieniem. Ja się muszę dużo napracować, a tu niektóre rysunki zdawały się być narysowane tak lekko, tak od niechcenia. Nie wiem, dlaczego na stronie wystawy eksponaty nie pokrywają się z tymi zobaczonymi, ale zajrzenie na nią może dać Wam pojęcie o mistrzostwie dawnych artystów.
Uffizi były tak zatłoczone grupowymi wycieczkami, że czasami trzeba było czekać na wejście do konkretnej sali. Miło było zrezygnować pomyślawszy: "innym razem".
Tym razem pogoda była łaskawsza od tej niedzielnej (pomógł zabrany parasol, gracił ręce skutecznie odstraszając deszcz),  ale i tak nie chciałam realizować planu, o którym ostatnio wspomniałam, za słabo jeszcze jestem do niego przygotowana.
Wyruszyliśmy na krótki spacer, zachęcani przez taką oto temperaturę:
Wyjście z Uffizi (na tyłach budynku) aż się prosiło o obranie Santa Croce jako kierunku wędrówki, tak przed siebie. Gdzieś po drodze zjedliśmy skromny obiad i okrężną drogą szliśmy na dworzec. Niestety nie mogliśmy poświęcić całego dnia na Florencję.
Programem spaceru był brak programu. To tu, to tam.
Zauważyłam, że w tej okolicy też jest dużo sporti, o których kiedyś pisałam.
Wypatrzyłam następne drzwiczki na wino, opisane w tym wpisie. 
Jak zwykle przejęłam się tabliczkami wskazującymi poziom powodzi z 1966, choć ... stop! Jedna wskazuje dokąd sięgała woda w 1557 roku!

Dzisiaj Piazza Santa Croce wypełniona była muzyką.
Aparat nie jest dobrym nośnikiem ruchomego obrazu i dźwięku, ale nie mogłam się opanować.

Z Placu Santa Croce ruszyliśmy Via Giuseppe Verdi zwaną kiedyś Ulicą Powodzi.
Pierwszy raz tędy szłam i z zaciekawieniem patrzyłam na nowe miejsca. Trafiliśmy na uroczy Plac S. Pier Maggiore, na którym kiedyś musiało rozstawiać się więcej kramów, niż ten jeden warzywny, trochę widoczny na prawym górnym zdjęciu.
Nieopodal u wylotu ulicy wypatrzyłam tabliczkę oznaczającą granicę targu.

Programowo przy szwendaniu się patrzę na piętrzące się domy,
zaglądam sklepom w wystawy,
domom w dziedzińce,
nie odpuszczam lampom
i innym detalom.

Zaskoczył mnie jeden palazzo, ale o nim napiszę w przyszłości osobny wpis. Trzeba było wracać do domu - zawsze żal, że tak krótko.
Od powrotu śmieję się słysząc deszcz uderzający o szyby. To się nazywa wyczucie czasu!

10 komentarzy:

  1. Pomyślalam o innej przyjaźni .....

    A potem :)
    Pogapiłam się na zdjęcia tradycyjnie z zachwytem :)i niedowierzaniem jak to możliwe że tam jest tak pięknie ?

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawy blog, świetne opisy i zdjęcia oddające szczegóły tych fascynujących miejsc. Gratuluję i pozdrawiam. Zapraszam na swojego bloga ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za piękną wycieczkę-nie wiem na co patrzeć,tyle wspaniałości jak na jeden spacer!Już widzę mojego synka z nosem przy wystawie z samochodami,a siebie siedzącą na któres ławce i rysującą detale! Zaraz obejrzę dokładnie link do wystawy.
    Serdecznosci przesyłam.

    OdpowiedzUsuń
  4. AAAAAA! Ja chcę zobaczyc te rysunki! Chyba zamówie sobie katalog,dzwonię po Mikołaja!

    OdpowiedzUsuń
  5. Liczę... i wychodzi mi, że dokładnie za pięć miesięcy tam będę!
    Kinga z Krakowa

    OdpowiedzUsuń
  6. Florencja! nareszcie. Przymykam oczy i idę razem z Tobą na dworzec, znam tę trasę. Staraliśmy się wracać różnymi uliczkami.... Mam dziś marny dzień, który potwierdził, że w tym roku Florencja nie moja, ale dzięki za osłodę! DZIĘKUJĘ

    OdpowiedzUsuń
  7. Detale zawsze zachwycają, perełki. Piękne zdjęcia lamp...

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak zawsze pięknie. Ciepło, radośnie, mnostwo fantastycznych detali. Uwielbiam oglądać:)

    Pozdrowienia z Gdańska:)

    OdpowiedzUsuń
  9. ten wspomniany sklep z samochodami przez Panią Joannę Burdę to coś znacznie więcej niż sklep dla Włochów
    to miejsce niemal czci i "pielgrzymek", szczególnie tych płci męskiej. Ten sklep, salon, muzeum na via degli Strozzi jest poświęcony Ferrai i należy do 26 innych tego typu salonów na całym świecie. Wielu ojców przyprowadza swych synów, lub odwrotnie ... dziadkowie wnuczków, przychodzą rodziny... żeby zobaczyć modele, które tworzyły historię Formuły Uno. Lub żeby zakupić wyśnione gadżety... Inauguracja tego salonu zresztą odbyła się parę lat temu, a wstęgę przecinał sam Felipe Massa.
    M.

    OdpowiedzUsuń
  10. dziwny jest ten świat bo trafiło się mijać z Panią w salach galerii. Usłyszałam polaków zachwycających się nad rycinami i matrycą w malutkiej salce tuż obok tych z rysunkami i twarz wydała mi się znajoma :) Pozdrawiam już z Warszawy, zazdroszcząc możliwości wybrania opcji "innym razem" ;)

    OdpowiedzUsuń