W ostatnią niedzielę znowu nie było Florencji, ale ona cierpliwa i poczeka. Gdy się ochłodziło na chwilę wyruszyliśmy z psami na spacer. Najpierw Krzysztof pokazał mi widoki, które widzi jeżdżąc do Castelliny, w zastępstwie za kolegę. Wzięliśmy nawet lornetkę, więc ta nieodwiedzona w tym dniu Florencja stała się i tak dużo bliższa, choć na zdjęciach tego nie widać. Aparat nie wytrzymał konkurencji z zoomem lornetki.
Serravalle Pistoiese wydawało się być na wyciągnięcie ręki.
Miło tak pozaglądać ludziom w gaje oliwne i na podwórka.
Miło też ze smokami, które zziajane z zadowoleniem patrzą się na swojego pana.
Miło ze słonecznikami, z nimi zawsze miło.
Te Toskańskie widoki, zawsze zapierają dech nawet pieskom!
OdpowiedzUsuńMogłabym tak patrzeć....
dziękuję za ten nostalgiczny dla mnie spacer..tęsknie nieustannie za Toskanią.. ale w tym roku malutka miejscowość na Krecie - Matala:)Toskania za rok...nie mogę się doczekać. Pozdrawiam - dzisiaj z Mazur
OdpowiedzUsuńUwielbiam te widoki. A słoneczniki nastrajają tak optymistycznie.
OdpowiedzUsuńPięknie:)
Miłej niedzieli Małgosiu.
Jak tu nie kochać tych włoskich rejonów?
OdpowiedzUsuńMoje słoneczniki.....
OdpowiedzUsuńPani Małgosiu słoneczniki wspaniałe,opowiadania wspaniale.Czekam na następną ksiązkę,tak jak pisałam ''Mój pierwszy rok..'' czytam jeszcze raz.tytuł jaki przychodzi mi do gowy to ''Moje nowe zycie w Toskanii'',tak się rozmarzyłam.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam.
Magda