czwartek, 27 września 2012

A KARAWANA IDZIE DALEJ

Bardzo proszę Czytelników o zrozumienie, ale ponieważ nie wszyscy zaglądają, bądź wracają, do komentarzy pod wcześniejszymi wpisami, postanowiłam osobno tutaj odpowiedzieć Pani   podpisanej (w końcu!) jako Violetta Radecka, co pozwoli wyjaśnić moją postawę szerszemu kręgowi odbiorców.
Jej uwagi są pod notką pt. "Zmassowany atak drapieżników".

No cóż Pani Violetto, podpisała się Pani, więc postaram się grzecznie Pani odpisać.
Po pierwsze, to że ludzie się lubią, wcale nie oznacza, że mają te same poglądy. Wyciąga Pani dalekosiężne wnioski. Obie z Kingą wiemy, na ile prawdziwe. Każdą znajomość i przyjaźń można spostponować nazwaniem jej klubem wzajemnej adoracji. Nie wiem, co myślą inni czytelnicy o Pani wypowiedziach, ale cenię sobie, że Kinga staje w mojej obronie. 
Po drugie, pisze Pani, że poczuła się Pani zlinczowana. Rozumiem, że tylko Pani ma prawo do krytyki, a każda forma wyjaśnienia, czy obrony, będzie nazwana linczem. Ale wara Pani od łączenia tego z przymiotnikiem chrześcijański! Cóż za demagogia!
Po trzecie, nigdzie nie zachwycałam się swoją pracą i nie dyskutowałam z Pani określeniem, że jest słaba. Po prostu taki szkic zrobiłam, a jeśli się podoba Kindze, to się cieszę, bo najgorsze to dać komuś coś, co będzie chował głęboko za książkami. 
Po czwarte, o pozostałych moich pracach Pani się nie wypowiadała, choć mogę się spodziewać, jaka byłaby ich ocena. Przewidując więc opinię o mojej działalności, chcę Panią zapewnić, że nie zabierze to mi radości tworzenia i ciągłego doskonalenia warsztatu, że nie z braku pokory pokazuję te prace, lecz z chęci dzielenia się moim postrzeganiem świata. Uznaję swoją ograniczoność i nie porównuję się na tym polu z nikim innym, zwłaszcza w celu wywyższania się. Gdyby tak było, wtedy mogłaby Pani zarzucać mi pychę. Szafuje Pani agumentami, jak wytrawny populista. 
Po piąte, ma Pani problem z czytaniem ze zrozumieniem - Kinga napisała o 11 (słownie: jedenastu) procentach - to są cyfry arabskie. Od kiedy to o mocy alkoholu pisze się cyframi rzymskimi? 
I po szóste, ostatnie, mogłam Panią zignorować, skasować komentarz, lecz podjęłam się wyjaśnień z szacunku dla Pani, jako człowieka, nie dla słów, bo te  są jakoby "brzęczenie muchy", że tak strawestuję słowa z "Egipcjanina Sinuhe".  Jednak będzie to ostatnia moja odpowiedź, bo szkoda mi czasu, który mogę spędzić w o wiele bardziej twórczy sposób. Nie obawiam się Pani zarzutów, nie chowam głowy w piasek, bo wiem, czego chcę w życiu i co jest w nim nadrzędną wartością. Mam wrażenie, że przychodzi Pani na mój blog z misją dokuczenia mi,  więc usiłuję zrozumieć, jaką Pani znajduje w tym przyjemność. Zastanawiam się, co gryzie człowieka, który katuje się oglądaniem prac, które mu się nie podobają, dlaczego w ogóle tu zagląda? To wywołuje we mnie odruch współczucia, bo chyba musi być Pani bardzo źle na tym "łez padole"?

Na koniec ponawiam chrześcijańskie zaproszenie do San Pantaleo. Chociaż odnoszę wrażenie, że to moje chrześcijańśtwo bardzo Panią boli. Porozmawiamy sobie o cnotach kardynalnych, teologalnych oraz grzechach głównych :) 

42 komentarze:

  1. ależ każdy artysta ma wielbicieli i to "kółko adoracji" właśnie świadczy jak najlepiej o jego talencie, Małgorzato, proszę się nie przejmować, wszystkim nie musi się podobać, zadałam sobie trud i odszukałam wątek - nie ma co się tłumaczyć, uśmiechnijmy się pobłażliwie i róbmy swoje. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dokładnie tak!
    Zdawać by się mogło, że taki blog, traktujący o sztuce, pięknych miejscach, miłych ludziach i drobnych radościach skromnego życia, przyciągnie osoby o podobnych upodobaniach. A tymczasem od czasu do czasu przyciąga frustratów, wycierających sobie (za przeproszeniem) gębę sformułowaniami w rodzaju "lincz chrześcijański" i innymi populistycznymi hasełkami, za którymi najczęściej nic się nie kryje, za to - zdaniem ich autorów - świetnie służą obrażaniu ludzi.
    Rozumiem, że my wszyscy, którzy lubimy Małgosię i z wielką przyjemnością czytamy kolejne jej wpisy, możemy drażnić takie osoby, zapewne mało doceniane przez innych, a przede wszystkim nielubiące siebie. Ale - nic na to nie poradzimy. No - przykro nam, przepraszamy :)))))
    A zatem: charty, mopsy i buldogi francuskie szczekają, a karawana idzie dalej.
    Kinga

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieję, że ten post utnie bezsensowne komentarze Pani V. i innych Anonimów. Ja, jak mi się nie podoba jakiś program w TV to przerzucam na inny kanał... Nikt, nie ma obowiązku czytania bloga Małgosi. Można to robić jedynie z przyjemności i niech tak pozostanie. Nerwy zaczynają powoli puszczać, Pani Violetto "Jak się ma taką sztukę przed sobą (jak Pani), to trudno zachować kulturę"! Joanna

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja to ujmę tak.Jeśli wchodzę do czyjegoś bloga , to tak jakbym wchodziła do jego domu , wiec po pierwsze się przedstawiam a po drugie , jeśli nawet mi się nie bardzo podoba , bo przecież nie musi , to staram się nie być niegrzeczna i w najgorszym przypadku nie mówię nic.Tak naprawdę to otwieramy tu nasze domy, nasze dusze niejednokrotnie i wcale nie dlatego ,że szukamy krytyki chociaż nieraz szukamy przyjaznych porad i podpowiedzi i z wdzięcznością je przyjmujemy.Może pani, której imienia niestety zapomniałam, powinna założyc własnego bloga z tabliczką "Uwaga, tu gryzą katolików" albo jakąkolwiek inną z ostrzeżeniem ,że lepiej nie wchodzić.Małgosiu, wpisz mnie do kółka:-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Pojęcia nie mam jak można było tak napisać. Dla mnie to najpiękniejszy blog jaki czytam. Oczywiście nie wyobrażam sobie,aby nie być we wspomnianym już "kółku":)
    Właściwie cóż to za krytyka, która posługuje się takim językiem, w takim tonie, w oparciu o przewrotne kryteria i bez minimalnych zasad kultury?
    Czy pogodna osoba, kochająca sztukę żywi się jadem?
    Pani Małgosiu, serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Pani Małgorzato nie warto tracić czasu na dyskusję z osobą, która ma przyjemność z tego, że nas obraża (sama doświadczyłam tego niedawno). To woda na młyn takich ludzi. Pani ma oddanych czytelników, jest Pani mądrą, ciepłą kobietą. Życzliwi Pani to wiedzą, pani Violetta i tak nie zrozumie. Nie warto dyskutować. Pozdrawiam Panią:) Monika

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja jestem zniesmaczona pani postawa,pani Malgorzato.Jestem bezstronna ale musze przyznac ze moim zdaniem rzeczywiscie ma pani problem z krytyka.Czy ja dobrze zrozumialam te pani i przyjaciolki to karawana a reszta ktora ma inne
    Zdanie to psy.
    Brak dystansu i niestety klasy .
    Mialam o pani blogu dobre zdanie ,niestety to sie zmienilo.
    Szkoda
    Iwona K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Iwono, ależ mi się przykro zrobiło, że nie zna pani znaczenia tego przysłowia. Tyle tu Pani była i uważa Pani, że o jakimś człowieku pomyślałabym, czy napisała "pies"? Napiszę więc wprost: źle Pani zrozumiała. To przysłowie tłumaczy się tym, że bez względu na to, co ktoś mówi, nie ma wpływu na bieg rzeczy. W tym konkretnym przypadku, Pani Violetta nie ma wpływu na moją radość tworzenia, bez względu na to, co pisze.

      Usuń
  8. Małgosiu, nie zawsze piszę komentarze, ale jestem z Tobą prawie od samego początku, bardzo Cię cenię za to co robisz dla nas, za Twoją twórczość także.
    Również za forum, które stworzyłaś i które bardzo mi pomogło w sprawach praktycznych przed pierwszą podróżą do tej cudownej krainy.
    Rozbudziłaś moją miłość do Toskanii i już zawsze będę miała dla Ciebie ciepłe uczucia, serdecznie pozdrawiam:)
    Karawana naprawdę idzie dalej, jadowite skorpiony nie są żadną przeszkodą na drodze.
    Eugenia

    OdpowiedzUsuń
  9. Wszystkim, którzy dodali mi otuchy i napisali, bądź też napiszą słowa wsparcia bardzo dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  10. ...a ja bym sie bala miec inne zdanie,popieram Pania Iwone!
    Jola.s

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może więc obie Panie pochwalą nam się swoją twórczością i swoimi blogami?

      Usuń
  11. PANI MAŁGOSIU DZIĘKUJĘ KOLEJNY RAZ ZA PRZESTRZEŃ KTÓRĄ SIĘ PANI DZIELI -A INCYDENT NIE JES WART DYSKUSJI-PIĘKNO NIE MOŻE BYĆ -NIE PIĘKNEM -POZDRAWIAM CIEPŁO SANDRA

    OdpowiedzUsuń
  12. O gustach sie nie dyskutuje, ale jezeli wstępujemy tutaj w obszar p. Małgosi to uszanujmy jej dom, jej wpisy a jak nam sie nie podoba Jej blog, Jej sposób prezentowania Toskanii, to po prostu odejdźmy, chamstwa wokół nie brakuje, ale po co sobie robić przykrość, przecież tak łatwo kliknać enter i po kłopocie, chyba, ze ma sie problemy emocjonalne i trzeba jadu utoczyc, tylko powtórnie pytam, po co?
    Toskania taka piekna
    j

    OdpowiedzUsuń
  13. Pani Małgosiu dzięki Pani bawię się decoupage, wystawiam swoje prace na blogu, a nawet wykonalam kilka dla koleżanek z pracy. Nie jestem Artystą, tylko mam swój mały świat Wiem też jak ważne jest pochwalenie i jak bardzo boli krytyka. Pamiętam że każda z nas jest inna i co innego ją zachwyca.
    Wchodząc na Czyjś blog staram się pochwalić wykonawcę ( większość z nas robi cuda) lub milczę gdy mi się coś nie podoba ( bo tam ja jestem gościem, a bycie goszczonym ma swoje prawa )
    Pani Małgosiu bardzo proszę pamiętać o mnie w "moherowym klubie".....))))

    OdpowiedzUsuń
  14. Szczerze powiedziawszy, nie wiem o co chodzi, ale domyślam się że o nic fajnego, cóż nie zaglądam tu zbyt często, ale jeżeli już zaglądam to z naprawdę bardzo wielką przyjemnością, chociażby tylko po to zeby przypomnieć sobie moje włoskie czasy czyli najwspanialsze 7 lat mojego życia które zmieniły w nim wszystko, wie Pani co Pani Małgosiu sam niekiedy zastanawiam się czy nie zaszyć się na jakiejś misji i tam dożyć moich dni, chm tylko jak to zrobić, na chwile obecna przygladam się międzynarodowej radzie kościołów a nuż będzie im potrzebny fotograf.

    OdpowiedzUsuń
  15. Od lat czytam tego bloga ,bo jak pisałam kiedym do Ciebie Małgosiu w mailu, że rano piję kawę i sprawdzam co nowego u Ciebie tak też pozostanie. Dzięki Twoim opisom poznałam lepiej tę krainę i nigdy nie wyczułam złych intencji.Jestem z Tobą i pozostanę .Trzymaj się Małgosiu.
    G.N. Warmianka

    OdpowiedzUsuń
  16. Pani Małgosiu!
    Czytam Pani blog z WIELKĄ PRZYJEMNOŚCIĄ!!!!!!Pani zdjęcia są przepiękne, a komentarze super!Mam nadzieję, że dalej będzie Pani pisać o Toskanii.Nie przejmować się i robić swoje!
    Serdecznie pozdrawiam
    Krystyna Kowalczyk

    OdpowiedzUsuń
  17. Ręce opadają. Własnie usłyszałam w tv, że odkąd są fora internetowe, gdzie anonimowo można się wywnętrzać, to czyste są ściany w toaletach.
    Przepraszam Cię Małgosiu i sympatyków za powyższe, bo przykład o przełączeniu na inny kanał nie skutkuje. Jest wolność! jeśli nie lubię fioletu to nie noszę fioletowych spodni, ba nawet bielizny...i nie napadam na ubranych w te barwy...
    Uwielbiam tu zaglądać!

    OdpowiedzUsuń
  18. Takie życie, Małgosiu... A najbardziej boli, gdy przypisują człowiekowi intencje, które nie przyszłyby mu nawet do głowy. Coś wiem na ten temat... Ale my wiemy, jaka jesteś! No i ile z każdego wpisu mamy radości! Ania-Annamaria

    OdpowiedzUsuń
  19. ja też czytuję w miarę regularnie choć odzywam się baaaardzo nieregularnie a nawet można powiedzieć, że rzadko ale chyba mnie Pani kojarzy. Jeśli mam być szczera to bardziej podoba mi się Pani sztuka "świecowa" i nad nią zawsze zatrzymuję się z westchnieniem na dłużej a jeśli chodzi o szkice to bywa różnie. Przykładowo ten rocznicowy szkic Capelli di Vitaleta był przepiękny i bardzo chciałam go mieć jak inni :) te szkice które ma Pani tu z boku z prawej też są świetne ale zdarza się, że jakieś mi się nie podobają. Czy jednak wtedy napisałabym, że są słabe czy, że mi się nie podobają ??? nie ! bo i po co gusta są różne i z tym się ponoć nie dyskutuje.
    Za to bardzo mi się też podobają niektóre Pani zdjęcia. Wydaje mi się, że z czasem robi się z Pani coraz lepszy fotograf. Te fotki Vitalety z poprzedniego wpisu są rewelacyjne i wyglądają jak przerobione na maksa a doczytałam, że nie są właśnie podrasowane. Zatem dobre, bardzo.

    Dochodząc do consensusu blogi tak już mają, że jedni się tu zaprzyjaźniają na lata, doradzają sobie i się wspierają a inni przychodzą tu anonimowo obrzucić ekskrementami i idą dalej. Ciekawe, że właśnie Ci drudzy rzadko mają odwagę się podpisać. To znaczy, że osobiście też by jej nie mieli powiedzieć to co myślą w twarz. Poza tym trochę szacunku i wychowania obowiązuje wszystkich i trochę ludzkich zwyczajnych odruchów. Podoba mi się coś to pochwalę, nie podoba mi się to przemilczę nie robiąc przykrości. Nie ma obowiązku zostawiania komentarza pod każdym wpisem.

    Bardzo mi przykro, że to co się dzieje w całej blogosferze i na wszystkich blogowych portalach dotarło też na Pani bloga. Widać nikogo nie uszanują i nie uchowają od błota.

    Pozdrawiam serdecznie i radzę olać całą sprawę i na przyszłość takie komentarze kasować. A kółeczko wzajemnej adoracji nawet jeśli tu jest to komuż przeszkadza ???

    OdpowiedzUsuń
  20. To może jeszcze dodam, że wcale nie oczekuję chwalenia mnie za wszystkie prace, ani też nie obawiam się krytyki. Oczywiście pochwały są bardzo miłe, a krytyki nie. Chyba byłabym masochistką, gdybym lubiła krytyki. Często podkreślam, że rozwijam swój warsztat.
    Chodzi głównie o formę, z której wynika, że to nie jest kwestia poziomu mojej pracy, powiedzmy sobie szczerze, szybkiego szkicu wykonanego na stoliku, w chwili odpoczynku na koniec wycieczki. Nie pierwszy raz pojawił się atak względem mojej osoby. Usiłowałam właśnie kasować komentarze, ale uznałam, że nie obawiam się wyrazić, co o tym myślę, zwłaszcza, że publicznie zarzucono mi grzech główny, usiłując grzebać w moim sumieniu. Na to się nie zgadzam.
    Tak, jak zapowiedziałam, była to ostatnia moja odpowiedź na tego typu anonimy. Wracam do ich kasowania, bo nie będę się rozdrabniać w tego typu rozgrywkach.

    OdpowiedzUsuń
  21. Niech żyją Kluby Wzajemnej Adoracji! Wiele blogów z z czasem takimi się staje, a jeszcze więcej chciałoby się takimi stać. Oto na linii autor/komentatorzy tworzy się więź, nić porozumienia, później wszyscy zaczynają się bardziej znać, rodzą się kontakty, przyjaźnie, spotkania. Czy nie o to właśnie chodzi? Ktoś kto tego nie lubi ma dwa wyjącia: 1. pozostać w warstwie treściowej bloga,nie czytając komentarzy 2. nie czytać

    Bloguję , znaczy dzielę się częścią swojego życia - pasją, myślą, umiejętnością... chcesz sobie coś z tego wziąć? bierz... nie chcesz? idź swoją drogą. Nie widzę tu zupełnie miejsca na zawiść i zgryźliwość (która zazwyczaj ma źródła zupełnie pozablogowe). Dlatego - Małgorzato - moja rada : puszczaj takie komentarze mimo uszu i rób swoje ! A już zupełnie nie "dowartościowuj" ich autorów pisząc na temat odrębne notki. Uśmiechy! :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Masz rację Małgosiu, po prostu od tej pory kasuj takie obraźliwe komentarze. Nie warto strzępić języka. Popieram moich przedmówców i ściskam Cię mocno. Rzadko wpisuję komentarze, ale tego nie mogłam nie napisać :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Gosiu, rób swoje, bo to co robisz, robisz bardzo dobrze i ciekawie. Nie oglądaj się i wal do przodu! Bardzo odpowiada mi czerwona nić twojego bloga - sztuka, architektura, pejzaże - dobrze sfotografowane i interesująco opisane. Z Twojego bloga emanuje pasja! Ktora jest namacalna i wyraźna. To, co tworzysz, zwiedzasz, robisz z wielką przyjemnością, ktorą sie po prostu dzielisz z nami. I to jest fascynujące. Trzymaj się!
    Kiedy do mnie przyjedziesz? Wino leżakuje, łososie czekają, Ronny się dopytuje, co u Ciebie. Pa!

    OdpowiedzUsuń
  24. Małgosiu! Od początku chyba czytam z coraz większym zainteresowaniem Twojego bloga.Wpisy są bardzo różne i czasem ewoluują zdecydowanie w stronę Twojej pasji, czyli w stronę sztuki.Muszę przyznać ,że chociaż nie wszystkie czytam z jednakowym zainteresowaniem,zawsze jednak znajdę coś dla siebie. I to właśnie jest takie emocjonujące-co będzie w następnym wpisie? Dość rzadko się odzywam ,ale przecież nie o to chodzi..Teraz jednak postanowiłam zabrać głos. Nieważne ,co sądzą inni - być może są mądrzejsi, bardziej uzdolnieni, wykształceni itd,itd...Jak się okazuje ,wyżej wymienione cechy nie zawsze jednak idą w parze,z tzw,,kindersztubą" .Jeśli komuś się nie podoba- nie musi czytać, to takie proste! Małgosiu!Bądź sobą , a jady i złośliwości wyrzucaj! Trzymam kciuki za Ten fajny blog!
    Pozdrawiam serdecznie Gdynianka

    OdpowiedzUsuń
  25. Witaj Malgosiu,
    Mieszkajac tyle lat na Obczyznie w Stanach Zjednoczonych nadal potrafie byc zaskoczona straszna iloscia jadu jaka wyplywa z niektorych polskich czyteknikow...
    Zawsze zastanawialam sie skad w Polsce kazdy jest ekspertem od: polityki economii, sztuki, religii i oczewiscie Sluzby Zdrowia?!
    Prosze kontynuowac swoje prace, ktore nie musza sie podobac wszystkim!!!!
    Jestem wielbicielka Twojego bloga i Twoich prac!!!!!!!
    Niestety w tym roku mimo wielkich checi, nie moglo dojsc do naszego spotkania(koniec czerwca- poczatek lipca). Obiecuje, ze nastapi to niebawem-w maju 2013!!!!
    Kiedy czytam Twoje wpisy o wspanialej Toscanii wirtualnie przenosze sie we wloskie klimaty, ktore otaczaja Ciebie na codzien.
    Prosze, nie przejmuj sie osobami, ktore nie potrafia poradzic sobie z zazdroscia ktora ich gnebi po nocach!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Staram sie zawsze "Kochac Blizniego swego jak siebie samego". Jest to bardzo trudne...... ale wykonalne!!!!!!!
    Zycze wiele wytrwalosci i przyjaznych wpisow na Twoj wspanialy blog!!!!!

    Tesia, Denver Colorado

    OdpowiedzUsuń
  26. Pani Malgosiu, decydujac sie prowadzic tzw. otwarty blog, niestety narazamy sie na krytczne opinie.
    Jednak mam nadzieje, ze nie nie odbierzesz tego doslownie, jestes bardzo zdolna i utalentowana osoba, pisz i pokazuj nam dalej Toskanie swoimi oczami, bo robisz to swietnie.
    A jakies panie XYZ, niech szukaja sensacji na innych stronach.
    Moc pozdrowien przesylam:)

    OdpowiedzUsuń
  27. Pani Małgosiu, wydaje mi się, że Pani blog i tak długo opierał się atakom tzw. trolli. Fascynuje mnie tak kompletny brak hamulców w internecie. Nie wyobrażam sobie, ze w realnym świecie taka osoba jak Violetta weszłaby do, powiedzmy, domu i najpierw obraziłaby gospodynię, a później wszystkie zebrane tam osoby. Które, co chyba naturalne, gospodynię lubią i cenią, nawet jeżeli nie zawsze się z nią zgadzają. Mnie chyba żal jest takich osób, wydaje mi się, że powoduje nimi zazdrość. Może jakieś odczucie odrzucenia? Po raz kolejny dziękuję za Pani bloga. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  28. Uwielbiam prace van Gogha. Nie wiem dokładnie za co, chyba za emocje, kolory i wrażenie dynamiki, ruchu. Podczas rzadkich okazji, gdy mogę obejrzeć jakiś jego obraz olejny z bliska - czuję się tak szczęśliwa, że boję się mrugnąć czy głębiej oddychać, bo wydaje mi się, że taki stan uniesienia nie może być racjonalny ani ugruntowany więc za łatwo go spłoszyć. Nie wszyscy jednak lubią obrazy van Gogha i mają do tego prawo, a nawet dobrze, że tak jest, bo gdyby nie taka różnorodność gustów, pewnie nigdy nie udałoby mi się ustać w kolejce, by jakikolwiek z jego obrazów zobaczyć.
    Zawsze mi się wydawało, że twórczość zbudowana jest na relacjach - pomiędzy artystą a ideą czy wartością, pomiędzy nimi a materią, w której twórczy impuls ma zostać ugruntowany i w końcu - pomiędzy tym wszystkim a odbiorcą. Jakże zatem odbiorca, jedynie na podstawie tego, co sam widzi w materii, mógłby rozstrzygać o rzekomo absolutnej wartości artystycznej dzieła jako całości? Moim zdaniem, odbiorca mógłby przedstawić swój punkt widzenia i swój prywatny odbiór dzieła. Byłaby to informacja ważna i uprawniona, informacja o nim i relacji, w jakiej pozostaje do dzieła. Nie byłaby to jednak na pewno rozstrzygająca informacja o wartości samego dzieła.
    Bardzo podoba mi się Pani szczera odpowiedź dotycząca emocji, które najczęściej budzi krytyka. Tak sobie myślę, że jeśli za krytyką stoi jakakolwiek życzliwa intencja, to taka krytyka ma charakter konstruktywny – np. mówi, nad czym można by było jeszcze pomyśleć lub popracować. Czasem zaś może być ważną informacją o przeżyciach odbiorcy, o jego gustach lub świecie wewnętrznym.
    Krytyka, której ofiarą Pani padła, zdecydowanie konstruktywnego charakteru nie miała i niczego wartościowego ze sobą nie przyniosła. Nie miała też charakteru szczerego wyznania odbiorcy. Czym wobec tego była? Dla mnie była ona przejawem agresji. Co gorsza, agresja nie dotyczyła jedynie dzieła, ale też twórcy, który za własną szczerość i otwartość w dzieleniu się swoją pasją dostał słowny atak. Oberwało się także nam, sympatykom twórcy i jego twórczości. Naszą lojalność i kulturę osobistą pomylono z zaślepieniem i hermetycznością. Agresja, jak często bywa, przyniosła trochę zamieszania i przykrości.
    Pani Małgorzato, jest mi bardzo przykro, że odniesiono się do Pani bez szacunku. Doceniam to, że mimo ewidentnej prowokacji, była Pani w stanie zwrócić się do osoby atakującej z szacunkiem i próbą zrozumienia. Pani blog jest jednym z tych słonecznych miejsc sieci, w których we wspaniałych proporcjach rzetelne informacje mieszają się z indywidualnością i pasją. Bardzo proszę nie zrażać się cudzą agresją i z żadnego z tych składników nie rezygnować.
    Pozdrawiam serdecznie,
    Dorota

    OdpowiedzUsuń
  29. A ja wiem z własniego doświadczenia, że na osoby szukające zaczepki najlepiej działa obrócenie wszystkiego w żart. Być może zbyt poważnie potraktowałaś ten nieszczęsny komentarz, doszło do eskalacji, wytaczania ciężkiej artylerii, a takiemu zaczepialskiemu właśnie o to chodzi.
    I radzę w ustawieniach zmienić możliwość dodawania komentarzy wyłącznie dla osób zalogowanych. Na pewno niejednego wichrzyciela to zniechęci :-)
    Pozdrawiam serdeczenie i czekam na nowe wpisy z pięknej Toskanii!
    Fio

    OdpowiedzUsuń
  30. Może jednak jeszcze raz się odezwę i podziękuję. To bardzo miłe przeczytać tyle ciepłych i pięknych słów. Do tego dodajcie jeszcze raz tyle listów z formularza mailowego. Niezwykłe to jest, bo absolutnie stanowcza większość nie jest mi znana osobiście, a i wiele osób odezwało się po raz pierwszy.
    Wszystko uważnie przeczytałam i doszłam do wniosku, że macie różne bardzo ciekawe propozycje radzenia sobie z problemami. Pozostanę przy swoim, bo ja gdy się nie wygadam, to mnie dusi, a poza tym warto było dla Waszych opinii. Dziękuję i słonecznie pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  31. Pani Małgosiu, szacunek! Za blogowa robotę, którą obserwuję od roku, za pasję artystyczne i historyczne oraz za osobowość, którą mimowolnie nam pani pokazuje. A pełną mądrych argumentów, wyrozumiałą odpowiedzią na prostackie zaczepki czytelniczki Violetty doprawdy zaimponowała mi Pani.
    Oczywiście proszę robić swoje...
    Pozdrawiam
    laudate44

    OdpowiedzUsuń
  32. Myśle ,że samą Małgosię mocno podbudowało to,że tyle mądrych komentarzy się pojawiło. Mnie bardzo.Dorota ujęła to wszystko najpiękniej.

    OdpowiedzUsuń
  33. Małgosiu, gdy robi się coś dobrego, pięknego, zawsze znajdzie się ten kolec, ktoś i coś...
    Lubię do Ciebie zaglądać, czytać i oglądać. Pisz dalej. Szkoda,że będąc w Toskanii nie daliśmy rady zajrzeć do Ciebie z kudłaczami.

    OdpowiedzUsuń
  34. Malogsiu,
    jestes tak skromna i dobra osoba, ze trzeba byc slepym i nieczulym, zeby czytajac nie odebrac Ciebie w ten sposob!

    Pieknie odpisalas na krytyczna uwage, skromnie aczkolwiek dobitnie.
    O gustach sie nie dyskutuje to prawda wiec i ja nie rozumiem co robi to ktos, komu tutaj u Ciebie nie podoba sie?

    Jest tyle innych miejsc w internecie!

    A Twoj Blog i to co robisz to tak wielka praca, ze nie znajduje slow uznania!

    Serdeczne pozdrowienia dla Ciebie i Krzysztofa...

    OdpowiedzUsuń
  35. Malgosiu!!Wiele razy wspominalam ile radosci przynosi mi czytanie Twojego bloga, ile sie nauczylam, ile miejsc poznalam. Zawsze znajdzie sie ktos nieszczesliwy,pelen zlej energii.Prosze, dalej dziel sie z nami piszac swojego bloga, pozdrawiam cieplutko!!!!Mila (poznalam Cie osobiscie, wiem jaka ciepla i mila osoba jestes).

    OdpowiedzUsuń
  36. Stara sprawa, ale i moja stara - wychodzi na to, że od początku ochotniczo zapisałam się do Kółka Wzajemnej Adoracji :) Fajnie mieć takie miejsce pełne słońca, dobra i mądrości, do którego można sobie wracać. Ktokolwiek próbował robić coś sensownego w internecie, wie, ile czasu, pracy, uwagi i emocji trzeba temu poświęcić. "Toskańskie zapiski..." to nie jest blogasek nastolatki o niczym. Dostajemy wartościową książkę w odcinkach, pełną wiedzy i pasji. Za darmo. Wypadałoby podziękować i docenić ogrom pracy. Podziwiam, raduję się, szanuję... i współczuję trollom, które mają przed oczami tyle dobra, a go nie widzą! Serdeczności, pani Małgorzato.
    Aldona

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okazało się, że najlepszym sposobem na trolle jest moderowanie komentarzy. Zniknęli, bo karmili się upublicznianiem ich złości. Gdy to ukróciłam, nie znajdowali pożywki.

      Usuń