piątek, 1 lutego 2013

KRWISTY KAWAŁEK

Był sobie Perseusz ...
Nie, nie, nie. Nie przerzuciałam się na mitologię. Poza tym, gdybym chciała opisać żywot Perseusza,  jeszcze długo czekalibyście na nowy wpis. A jednak Perseusz jest bohaterem, o którym mam zamiar właśnie napisać.
Wybrałam się dzisiaj do Florencji, w celu ...
O nie! Na razie nie zdradzę.
Miałam trochę czasu, więc przystanęłam pod rzeźbą Perseusza i Meduzy Benvenuto Celliniego.

W końcu musiałam na własne oczy przekonać się, czy z tyłu głowy jest autoportet złotnika-rzeźbiarza. Zawsze o tym zapominam. 
Jest! 

Trudno go zobaczyć, gdyż trzeba patrzeć pod światło, a tył głowy kryje się w głębokim cieniu.
Zdjęcie także trudno zrobić bez prześwietlenia tła, jeśli się nie chce używać błyskowej lampy.

Kunszt złotniczy Celliniego widać w pieczołowitości wykonanych detali.  





Musiałam już iść, a przecież jest wiele do oglądania.


Część historyków sztuki poczytuje to za minus rzeźby, twierdząc, że twórca za bardzo skupił się na wykończeniu, a nie kompozycji. Mnie tam to nie przeszkadza :)

Przechodząc koło rzeźby zawsze przypominam sobie, co opowiadała Ania Młotkowska (przewodniczka po Florencji).  Otóż rzeźba spodobała się bardzo Cosimo, który dość okrutnym władcą był. Kazał sobie wykonać miniaturkę, ale jako karafkę na wino - oczywiście czerwone. W miejscu, gdzie w rzeźbie zaczynają się strużki krwi cieknące z głowy Meduzy, powstał otwór na wino. Przerażające, nieprawdaż?

Mogłabym jeszcze wiele napisać o tej rzeźbie, ale tym razem chciałam tak ulotnie, mimochodem, przechodząc obok :)

8 komentarzy:

  1. No to przeszłaś obok-pozostawiając niedosyt moja droga przyjaciółko...chce więcej!

    OdpowiedzUsuń
  2. To zdecydowanie moja ulubiona rzeźba z Piazza della Signoria. Nawet "słynny" Dawid tak mnie nie zachwycił. Cudne zdjęcia. :) Dzięki.

    OdpowiedzUsuń
  3. I ja też zakochałam się w tym miejscu:)A rzeźba ...wspaniała:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zawsze sobie myślę o tym jak to możliwe, JAK..żeby w twardym kamieniu rzeźbić takie szczegóły. Macham kieliszkiem czerwonego winka. Zdrówko Pani blogerki i wszystkich czytających :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. To okrutne dzieło a jednak fascynujące. Ja wybrałam się z lornetką i zobaczyłam o wile mniej. Zdjęcia mi nie wyszły. Może wyobraźnia wtedy nastawiona była na inne rzeźby, mnie okrutne chyba...

    OdpowiedzUsuń
  6. To moja ulubiona rzeźba z Florencji. Mogę na nią patrzeć i patrzeć.
    Trafiłaś tym postem w mój gust. Wszystkie rzeźby,jakie widziałam we Florencji mnie zachwycają,ale Perseusz szczególnie.
    Śliczne zdjęcia Małgosiu. A o tym autoportrecie z tyłu głowy nie miałam pojęcia, a to ciekawostka!
    Dziękuję :*

    OdpowiedzUsuń
  7. dziękuję :) następnym razem jak będę to się przyjrzę dokładniej..tymczasem szczęśliwa okrutnie jestem bo w środę na dwa dni uciekam do Bergamo:) tęsknię za Włochami ot co:) pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń