Trochę zmieniłam pomysł.
Florencja? Tak.
Groby? Tak.
Jednak celem miały być konkretne groby, wcale nie na cmentarz.
Groby artystów.
Joanna usłyszała o naszych planach i dołączyła do wyprawy.
Opisanie zajęło mi "troszkę" czasu.
Tak więc we troje dotarliśmy do … Duomo.
Wiedziałam, że pochowany jest tam Brunelleschi i Giotto. Chciałam odmówić "Wieczne odpoczywanie" nad miejscem ich spoczynku.
Ten pierwszy jest pochowany na dole, ale Giotto? Dotarłam jedynie do różnych artykułów o przeprowadzonych podczas wykopalisk archeolgicznych badaniach przeprowadzonych nad znalezionymi w jego grobie szczątkami. Badania podzieliły ludzi na dwie grupy, jedną - przekonaną, że w grobie spoczywa Giotto, drugą - że nie. Arcybiskup Florencji na początku tego wieku podczas uroczystości ponownego pochówku potwierdził stanowisko tych pierwszych.
Po wejściu do katedry Asia zapytała strażnika o Giotto, a on nas wysyła na dzwonnicę. No, nie! kto jest jej twórcą, to wiemy, nam chodzi o to, gdzie jest pochowany. Chociaż? …
Ale o tym później.
Zeszliśmy do podziemi i pytamy pana sprzedającego bilety o groby tych dwóch wielkich artystów.
Obydwaj leżą w tej samej części krypty pod katedrą, ale do grobu Giotto nie można podejść. Jest gdzieś za miejscem pochówku Brunelleschiego.
Przyznam, że przykro mi się zrobiło, bo atmosfery do modlitwy nad śp. Filipem to tam nie znalazłam.
Zaglądam przez kraty, ale stoję zaraz koło sklepiku. O ludu!
Chronologicznie, to najpierw zobaczyliśmy ruiny Santa Reparata, czyli pierwszej katedry, ale zostawiłam opis miejsca na teraz, by w jednym ciągu zaprowadzić Was potem jeszcze do jednej katedralne "części".
Jesteśmy w podziemiu.
Zadziwiające, że po kilku latach oglądania także i ruin, patrzę na te w Duomo ze zrozumieniem, nie doszukuję się już spójnej całości, cieszę się detalami starej świątyni.
Szkoda, że nowego budynku nie wybudowano gdzieś indziej. Wiem, wiem, głupi pomysł. To było ważne miejsce, chociażby ze względu na istniejące już baptysterium.
Nowe wchłonęło stare.
http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/0/00/SMDFplan36.gif |
Jednak nie przesadzajmy, kamienie kamieniami, no dobrze, bardzo interesującymi, ale żeby płacić za ich zobaczenie 10 euro?
Od pewnego czasu wszystkie płatne miejsca przy katedrze (dzwonnicę, podziemia, kopułę, muzeum, baptysterium) objęto jednym biletem ważnym 24 godziny. Ciekawe, czy są tacy, którzy faktycznie wszystko zwiedzą w tym czasie?
Takich planów nawet nie mieliśmy, ale skoro już zapłaciliśmy, to może by coś jeszcze? Jest jedno miejsce, gdzie nikt z nas jeszcze nie był - dzwonnica!
Wspinamy się!
Taaaaaaaa
Dobrze, że dzieło Giotta ma coś więcej do zaoferowania oprócz wysokości, inaczej pamiętałabym tylko okrutne pieczenie mięśni.
O dziwo! Nie miałam zakwasów w następne dni.
Pisałam już o niej, a właściwie o tym, co widać na jej zewnętrznych murach.
Czas popatrzeć, co kryją wnętrza. Zdumiewająco proste. No pewnie! Nikt nie myślał wszak o turystach i uprzyjemnianiu im podróży w nieboskłony.
Dzwonników już nie ma, dzwony o głębokim brzmieniu poruszają silniki. Zostawiono jedynie bloczki, prowadnice lin. Wieki ocierania się włókien o metal.
Gdzieś w zakamarkach jeszcze słychać skrzypienie i ciężki oddech poruszających dzwonami.
Jeden dzwon, zupełnie martwy, oszpecony napisami, służy jako "miś z Zakopanego". Z lekka złośliwym chichotem zauważyłam scenę, gdy dziewczyna namiętnie przytulająca się do dzwonu odskoczyła od niego jak oparzona.
Dokładnie w tym momencie nad nami rozbrzmiał czynny dzwon.
Męczącą wspinaczkę uprzyjemniają też widoki przez okno, no, i same okna :)
Zaletą wędrówki we wnętrzu dzwonnicy jest też widok na detale bliskiej jej świątyni, szczegóły widoczne tylko z różnych poziomów wędrówki ku górze.
A na końcu nagrodą jest przesycona ciepłym powietrzem (zbyt ciepłego listopada) panorama Florencji. Widziałam już ją z podobnego miejsca, z niedalekiej kopuły, ale nie umiałam się powstrzymać przed robieniem zdjęć.
Jest coś, czego nie mogłam sfotografować będąc na kopule - kopuły. Taka bliska, niemal na wyciągnięcie ręki.
I tak to z moich planów odwiedzenia grobów florenckich artystów plan skurczył się tylko do jednego z drugim gdzieś w pobliżu. Musiałam jeszcze wstąpić do sklepu dla plastyków i czas było wracać do Pistoi. Została mi mapa, na którą naniosłam wszystkie dotąd znalezione w źródłach groby. Wykorzystam ją w przyszłości.
Piękne widoki z "nieba". W kwietniu wybieramy się na kanonizację JPII - i połowę pobytu przeznaczamy na Florencję i okolice, tak więc czytam z ciekawością i uczę się. Na pewno jeszcze raz z zainteresowaniem przeczytam wszystko co napisała Pani na blogu o tym mieście.
OdpowiedzUsuńMarysia
Cieszę się, że moje pisanie przydaje się czytelnikom :) Moja Florencja na blogu jest bardzo nieposkładania, bo nie napisałam o największych zabytkach, albo miejscach, gdyż byłam tam jeszcze przed prowadzeniem bloga.
UsuńCHyba sporą lunetę wtargałaś Małgosiu na górę,nieźle pościągałaś.Fajne to zbliżenie P.Vecchio i S.Croce?No i kopuła,super. Iwonka
OdpowiedzUsuńA to byś się zdziwiła. To ten sam aparat, który miałam na warsztatach.To kwestia obiektywu 18-270mm. To właśnie zadecydowało o zakupie od razu, gdy był kupowany korpus. Wiedziałam, że nie chcę się bawić w tachanie dodatkowych ciężarów i zmiany obiektywów.
UsuńRzeczywiście zgrabnie wyglądał jak na zakres do 270,w ogóle fajna rozpiętość,ja akurat też strasznie nie lubię nosić,zmieniać szkiełek.Z tego co przyuważyłam,to miałaś Tamrona?I zauważyłam,że często pracowałaś chyba na trybie zdjęć seryjnych,czy to specyficzna cecha tego obiektywu?
UsuńTak, Tamron, Nie, zdjęcia seryjne to funkcja aparatu, tzw. zdjęcia nocne z ręki. Genialna funkcja. Robi 4 foty i potem sam skleja w jedną, by zachować maksymalną czytelność obrazu. Bywało też, że robiłam zdjęcia na funkcji sportowej, wtedy strzela tak długo zdjęciami, aż się nie zwolni migawki. Ale to nie jest związane z obiektywem, tylko tym, co chciałam sfotografować i w jakich warunkach :)
UsuńDzięki,rzeczywiście trudno obiektyw o takie czary mary posądzać,funkcja ,że sam sobie skleja super,niestety w moim aparacie nieco starym gracie raczej nie występuje
UsuńKochana pracowita Małgosiu,
OdpowiedzUsuńdziękuję Ci!
Angelika
Oh! Ah! Eh! :)
UsuńI cały czas chce mi się śmiać na samo wspomnienie, że do Paszkowskiego na kawę było nam za daleko, ale bez namysłu pokonaliśmy 414 schodków na dzwonnicę :) Ale było warto ! Asia
OdpowiedzUsuńBo na kawę to raczej Wy,a ja na przystawkę :) A dzwonnica lepsza od wszelkich kaw, a nawet zaryzykuje i napiszę, że i herbat :)
UsuńOch! Ale widoki!
OdpowiedzUsuńFantastyczne.
Kinga
Racja!
UsuńZdjęcia i widoki rewelacyjne ! Jak będę następnym razem we Florencji też chyba wejdę na tą dzwonnicę . Pozdrawiam Dorota
OdpowiedzUsuńTylko za szybko nie wchodź!
UsuńWidok z tego miejsca jest wprost niesamowity! świetna trafiłaś pogodę i warto było sie wspiąć tak wysoko!
OdpowiedzUsuńWychodząc z domu zauważyłam, że nie mam przeciwsłonecznych okularów, Krzysztof powiedział, że nie będą potrzebne. I ufaj tu księdzu! Hi, hi, hi.
UsuńMałgosiu - kierując się tytułem - nastawiłam się na zwiedzanie grobów , a tu taka totalna zmiana ... Florencja zupełnie z innej strony ..Fotki i Twoje wspaniałe komentarze to wszystko uzupełniają , a jednocześnie sprawiasz ,że jestem ciągle pod urokiem Twoich słów i tego co zobaczyłam -dzięki TOBIE MAŁGOSIU ... Widok z dzwonnicy niesamowity ...i po drodze zrobiłaś tyle ciekawych ujęć ... Całość świetna ... Lubię ,gdy mnie w ten sposób zaskakujesz ...Serdeczności z deszczowej jesiennej Wielkopolski ..
OdpowiedzUsuńCieszę się, że zamysł niespodzianki zadziałał :)
UsuńPiękne zdjęcie, bardzo ciekawy wpis - jak zawsze zresztą :-). Cudna Florencja - byłam niedawno dzień jeden zaledwie, to za mało, za mało.... Dzwonnicę także kiedyś "zaliczyłam" i do dziś zaliczam do ciekawszych eskapad na "obiekty wysokościowe", właśnie ze względu na możliwość przyjrzenia sie niektórym detalom duomo, no i ten widok! Florencja to zdecydowanie najpiękniejsze miasto na świecie. A ostatnio, kiedy znalazłam się w małym muzeum Misericordii, to z jego okien mogłam podziwiać detale dzwonnicy. Jak bardzo Ci zazdroszczę, że masz to na co dzień!
OdpowiedzUsuńMiejsca pochówków artystów - to mi się skojarzyło z opowieścią Frances M., jak to w Cortonie szukała miejsca pochówku Luki S., nawet na cmentarz się wybrała. A Luca S. został pochowany w krypcie cortońskich franciszkanów, jako zasłużony, ale tez pobożny obywatel. Niestety, też nie mozna przy jego grobowcu odmówic "wieczny odpoczynek", bo krypta nie jest dostępna ze względów bezpieczeństwa (a raczej niebezpieczeństwa) budowlanego.
serdeczności sle z Gdańska,
Iwona
Taaa? W takim razie poprosiłabym o podanie źródła tej informacji - poza książką Frances Mayes, bardzo mnie temat interesuje. Bo szafowanie złośliwym lizusowstwem nie jest przekonujące.
UsuńPani Ewelino,
Usuńponiżej przeklejam
Luca Signorelli was buried after his death in 1523 in the crypt below, which is no longer accessible as it was closed in the 17th century.
ze strony
http://www.cortonaweb.net/en/history/15-cortona-churches
w wielu innych miejscach w sieci ta informacja jest również widoczna. Dla mnie najważniejsze jest, że nie raz tam byłam i widziałam informację w samym kościele. Jeśli wydałam się lizusem, to przepraszam, nie wiem, z czego mogło powstać takie wrażenie
I Małgosię przepraszam, że jej strona stała się forum może niezbyt sympatycznym przeze mnie, ale nie chciałam!
pozdrawiam wszystkich,
iwona
W wielu miejscach w sieci do tego dotarłam i wcale nie o to chodzi w Pani komentarzu. Jeśli chodzi o kontakt z Panią Małgosią - sama sobie poradzę i proszę nie manipulować na swoją korzyść, przy pokorze na pokaz i roztkliwiającej niewinności, bo sedno sprawy nie jest znane ogółowi Czytelników i to Pani perfidnie wykorzystuje.
UsuńTak się łatwiej niszczy kogoś w sieci. Prawda?
UsuńJezus Maria,rzekłabym,choć religijna nie jestem,ale czy ktoś kogoś będzie niszczył?Przepraszam,że się wtrącam,ale te pomyje publicznie się wylały,a człowiek przeczytał i teraz myśli,czy go oczy nie mylą,choć pewnie lepiej nie wchodzić między trunek,a zakąskę ...Iwonka Tereska,dla odmiany
UsuńTo ja dla odmiany robię screen i przespaceruję się do odpowiedniego urzędu...
UsuńHmm?????? Tu się ciśnie na usta cytat z jakiegoś dowcipu, gdy bełkotliwy pijaczyna pyta "Ale o so chozi?"
UsuńI jak ja mam napisać swoją odpowiedź Iwonce?
Gdzie? W którym miejscu? Żeby pominąć tę zupełnie niezrozumiałą dla mnie wymianę zdań.
Iwonko, muzeum Misericordii ciągle mam na liście "do zwiedzenia", ale sama właśnie dobrze czujesz, że jestem na miejscu, więc spokojnie to kiedyś zrealizuję :)
UsuńŹle napisałam, to nie wymiana zdań jest dla mnie niezrozumiała, tylko głównie atak na autorkę komentarza.
UsuńProszę nie oceniać zbyt pochopnie i krzywdząco- zwłaszcza że napisała pani, że nie wie o co chodzi?
UsuńAle taka reakcja może wynikać jedynie z braku obiektywnego spojrzenia - niestety w wyniku przesytu przechwaleniem.
Jestem w szoku, że po takiej wymianie zdań Pani formułuje odpowiedź w sposób groteskowy i martwi się, jak odpowie Iwonce. Wie Pani co? całkiem niedyplomatyczne i mało kulturalne, zwłaszcza, że zaznaczyłam, za się z Panią skontaktuję. Poza tym również wie Pani od dawna, że też jestem blogerką i chociażby z tego względu należało mnie potraktować z szacunkiem, jeśli nie czekała Pani na moją korespondecję i odniosła się do wpisów publicznie, to i ja tak zrobię. Jeśli wchodzę w taką wymianę zdań publicznie, to inteligentny człowiek wie, że coś jest na rzeczy.Mam znacznie wyższe kwalifikacje, niż pani, ale nie szafuję "stanowiskiem" i nie prowadzę korespondencji na czyjś temat poza plecami. Nieraz pisałam komentarze na Pani blogu i były jak najbardziej szczere jeśli mi się coś podobało, ale Pani jako wielka Matyjaszczyk, nawet nie raczyła jednego komentarza zostawić u mnie. Teraz myślę, że dobrze. A jeśli wystawiła Pani opinie publicznie, to i ja wystawię: teksty i zdjęcia ŚWIETNE, ale przesycenie samozachwytem - unikatowe w całej sieci,.A poza tym niech się p. Iwona podpisze imieniem i nazwiskiem i niech ma do tego cywilną odwagę.
UsuńA co? niby to jest imię i nazwisko? Czy komentarz pisała (cyt.)"koleżanka, której jak co do czego ona nie poznała, a w razie czego może się okazać, że Pani ją zna od 100 lat",a w razie czego ostatecznie pod p. Iwona są 3 osoby.
Jeśli sprawiedliwość jest nie ważna, ale "kadzidło" to ja stąd wychodzę.
UsuńPo więcej zapraszam do mnie. Być może nie jest to tak wprawne literacko, jak Pani teksty, ale co nie bądź bełkotem nie jest i co więcej zawiera PRAWDĘ.
Usuńhttp://ozyciuduchowym.blogspot.com/2013/11/ujarzmienie-rejwachu.html
Pani Małgorzato, zauważyłam ciekawą rzecz:) Po "zdjęciu" mojego lajka z Pani strony na FB, pojawiło się 35 następnych... więc widzę ile "ważył" ten mój:)
UsuńPani Ewelino, proszę przyjąć szczere wyrazy współczucia z powodu śmierci Pani Mamy. Rozumiem ból, sama przez to przeszłam. I dla mnie wyjazd w nieznane na kilka dni był takim przytuleniem, jakie pewnie czuła Pani wyjeżdżając do Toskanii.
UsuńTu jednak kończy się moje zrozumienie. Żaden z Pani wpisów, ani tu, ani u siebie, nie wyjaśnia, dlaczego dostało się Iwonie Magdalenie. Uważa Pani, że ktoś, kto jest dla mnie miły, robi to Pani na złość? Skąd przekonanie, że w ogóle Iwona Panią zna? Nawet, gdyby, to chyba takie rzeczy powinno się wyjaśnić między Paniami?
Współczuję Pani środowiska, w którym ludzie tak dokuczają sobie, ale co ja mam z tym wspólnego?
Traktuję Panią z szacunkiem, a nie jest to łatwe, nie ulec emocjom, gdy się spotkało z takim, jak Pani zachowaniem.
Napisała Pani dużo obraźliwych słów.
Postaram się jednak spokojnie do nich odnieść.
1. Posłużyłam się cytatem z dowcipu, gdyż miał zobrazować moje totalne zdziwienie i niezrozumienie. Poza tym nie chciałam nadawać temu zbyt wielkiej rangi.
2. Szukam w Pani wypowiedzi, gdzie jest obietnica napisania do mnie listu z wyjaśnieniem. Chyba mam problem z czytaniem ze zrozumieniem, gdyż takiej nie znajduję. Jest tylko enigmatyczna wypowiedź skierowana do zaatakowanej Iwony, żeby się nie martwiła o kontakt ze mną. Nie miałam pojęcia, że na tej podstawie należało czekać na jakiś list do mnie.
3. Dokonałam oceny Pani słów, a nie Pani jako człowieka, gdyż Iwona została posądzona o złośliwe lizusostwo, a trudno tego nie nazywać "atakiem" słownym. Jako teolog powinna Pani znać różnicę między osądem człowieka a osądem czynów.
4. W głowę zachodzę, czy da się szafować stanowiskiem gosposi księdza i ilu czytelnikom ono imponuje? A kwalifikacje - do czego? Hmm, do pisania o Toskanii? Jestem magistrem sztuki, a od przeprowadzki do Toskanii wzrósł we mnie i głód wiedzy z historii sztuki, który amatorsko zaspokajam. Jednak piszę z potrzeby serca, a nie, bo mam takie a nie inne wykształcenie czy doświadczenie. Po co się porównywać?
5. Postawiła mi Pani zarzut prowadzenia korespondencji poza plecami. Mogę uczciwie napisać, że na temat Pani nie prowadziłam żadnej korespondencji. Pisała do mnie jedynie pewna … Ewelina Możejko, ale nie wiem, czy to Pani, bo list był napisany z innego konta.
6. Wycięłam już dawno statystyki, by nie epatować liczbami, ale proszę sobie wyobrazić, że mam ponad 1000 wejść dziennie na stronę, nie dam rady obserwować wszystkich blogów pisanych przez moich czytelników, a co dopiero je komentować, gdyż fizycznie jest to niemożliwe. Nie z racji braku zainteresowania, choć i taki bywa, ale z racji prowadzenia życia realnego, a nie wirtualnego.
7. Nie wiem, w jaki sposób powiązać sprawiedliwość z kadzeniem. Domagała się Pani sprawiedliwego potraktowania? Uczciwego? Proszę, oto ono. Pani mnie usiłowała obrazić publicznie, co się za bardzo Pani nie udało. Ale że stało się to publicznie, chcę pokazać, że nie zgadzam się na takie traktowanie.
Pozwolę sobie jako podsumowanie wkleić cytat z Pani bloga, na który w końcu weszłam i znalazłam: Jak to dobrze, że jest wspaniały blog Pani Małgorzaty z Toskanii – Toskańskie Zapiski Spełnionych Marzeń! Dziękuję, że mogę w taki sposób bardzo często wędrować tam, gdzie już od dawna nie byłam, albo gdzie jeszcze wcale nie dotarłam. Pani Małgorzato, czekam na więcej i jestem na 1000 procent pewna, że nie tylko ja!
8. Wiem kim jest Iwona z imienia i nazwiska, znam jej zwykły adres, utrzymuję z nią kontakt mailowy. Budzi mój szacunek, jeśli chodzi o wiedzę z historii sztuki. Na pewno do pięt jej nie dorastam. Nie oczekuję od czytelników wpisywania publicznie imienia i nazwiska, ważne, że są wiarygodnie rozpoznawalni. Nie wszyscy umieją się zalogować, chcą mieć profile, nie wszyscy umieją wpisać komentarze.
9. Na koniec napiszę, co sprawiło mi autentyczną przykrość. Nie wyrażałam nigdy na blogu oczekiwań względem czytelników, by byli osobami wierzącymi, ale od osób zdeklarowanych jako wierzące oczekiwałabym innej, niż Pani postawy.
Zapomniałam dodać, że więcej nie pozwolę Pani na wylewanie tutaj żółci.
UsuńPragnę tu dodać, że nie znam p. Eweliny i nigdy się z nią nie zetknęłam, nie znałam jej bloga. Nie wiem, o co chodziło, kiedy p. Ewelina odwołała się do czegoś, co nie jest wszystkim wiadome. Weszłam w sobotę na jej bloga, żeby znaleźć jakiś kontakt, poprosić o wyjaśnienia i w ten sposób zakończyć eskalację niechęci w tym miejscu. Napisałam maila, korzystając z formularza, nie dostałam odpowiedzi.
UsuńMoże zostałam wzięta za kogoś innego. To, jak się czułam w sobotę, jest nie do opisania. Siedziałam w pracy na dyżurze, miałam ogromne zaległości po urlopie, nie zrobiłam nic, nie mogłam na niczym skupić myśli. Blog Małgorzaty jest dla mnie bardzo ważny, jest jednym z niewielu miejsc w sieci, w którym zostawiam ślad. Cenię go nie tylko ze względu na wartość poznawczą, merytoryczną, ale także z powodu ogromnej kultury, dobrej aury, którą to miejsce emanuje, a która zdaje się rozciągać także na komentarze. Nie mogłam pogodzić się z tym, że z mojej przyczyny działo się to, co się działo. I do dziś tego nie rozumiem.
Iwona
Iwonko, tak podejrzewałam,co przeżyłaś. Sama powoli dochodzę do siebie, po dwóch jakże trudnych dniach i nocach. Wy i tak widzicie tylko to, a ja zostałam jeszcze zalana korespondencją mailową niewybredną w słowach. Jest mi bardzo przykro, że trafiło to na któregokolwiek z moich czytelników wpisujących komentarze. Podejrzewam, że nie dowiemy się prawdy, a nasze emocje są niczym w porównaniu z tymi, które targają Panią Eweliną. Mam nadzieję, że nie odpuścisz sobie wizyt na moim blogu i wpisywania jakże cennych komentarzy. Pozdrawiam serdecznie z widokiem na ośnieżone góry za oknem. Ale tylko góry :)
UsuńTo tak jak ja. Ten blog zawsze był i będzie dla mnie oazą spokoju, miejscem, do którego z przyjemnością sie wraca. Nie pojmuję skąd bierze się w ludziach tyle wściekłości. A może to jakaś dziwna chęć zwrócenia na siebie uwagi?
UsuńPani Iwono Magdaleno - bardzo cenię Pani uwagi świadczące o dużej wiedzy i kulturze. Proszę się nie przejmować zaczepkami osób, które - choć niewiele mają do powiedzenia - to jeśli już to robią, próbują wyżywać się na innych.
Serdecznie pozdrawiam,
Kinga
Wiem, że w Santa Reparata są jeszcze groby dwóch papieży. Czy dałoby się je pokazać, czy są objęte zakazem fotografowania?
OdpowiedzUsuńMoim założeniem tego dnia były groby artystów, więc nawet nie rozglądałam się za innymi pochówkami, a fotografować można akurat we wszystkich miejscach, do których wchodzi się na bilet Opera del Duomo.
UsuńMałgosiu, dziękuję za Florencję widzianą z wieży, inaczej, piękniej w listopadowym słońcu
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
j
Polecam się na przyszłość :)
UsuńPróbowałam napisać komentarz do Pani Możejko na jej blogu, ale ponieważ nie jestam zalogowana na żadnych googlach ani innych proponowanych do zalogowania się miejscach, a nie chce mi sie tego robić, to zamieszczam swój komentarz tu, spodziewając się, że adresatka go przeczyta:
OdpowiedzUsuń"Szanowna Pani,
weszłam tu z blogu osoby, którą Pani tu wspomina, bo ciekawa byłam, kto w sposób tak agresywny atakuje Bogu ducha winą kobietę oraz jej gościa komentującego jej wypowiedź na blogu. I nie moge zrozumieć o co Pani chodzi - ani w Pani komentarzach na tamtym blogu, ani tutaj. Skąd w Pani tyle agresji i jadu?
Jeśli nie odpowiadają Pani treści zawarte na tamtym blogu, to po prostu nie musi ich Pani czytać. A jeśli już chce Pani o czymś dyskutować (przecież nie musimy się ze wszystkim zgadzać, a dyskusja często wzbogaca), to może zechciałaby Pani robić to w sposób nieco bardziej kulturalny, nieobrażający zarówno gospodyni bloga, jak i jej gości?
Jestem zszokowana Pani zachowaniem, tym bardziej, że nie znajduję żadnego uzasadnienia dla Pani ataku na tamtym blogu.
Życzę zdrowia,
Kinga"
Właśnie wszystkie rozpoznawalne osoby, a między innymi Ty (mimo że niezalogowana), jesteście koronnym argumentem za tym, żeby nie wymagać od czytelników logowania się Może lepiej napisać Twoje uwagi w formularzu u tej Pani na blogu?
UsuńPONIEWAŻ PANI EWELINA NIE ODPUSZCZA, A SAMI WIDZICIE, ŻE NIE ROZMAWIAMY W TYCH SAMYCH JĘZYKACH, ZAMKNĘŁAM MOŻLIWOŚĆ WPISYWANIA KOMENTARZY POD TYM ARTYKUŁEM. NIE MAM OCHOTY SPRAWDZAĆ, CZY JEST COŚ DO WYKASOWANIA. JEŚLI KTOŚ CHCE COŚ DODAĆ NA TEMAT TREŚCI ARTYKUŁU, PROSZĘ O KONTAKT ZE MNĄ POPRZEZ FORMULARZ Z PRAWEJ STRONY.
OdpowiedzUsuń